Reżyseria: Clare Kilner
Kate (Debra Messing) jedzie do Londynu na ślub swojej siostry. Boi się spotkania z byłym narzeczonym (Jeremy Sheffield), więc zatrudnia faceta (Dermot Mulroney), który będzie udawał jej chłopaka i sprawi, że tamten będzie żałował porzucenia Kate. Na miejscu poznaje powód, dla którego Jeffrey ją porzucił. Prawda, która może zmienić plany.
Choć są komedie, które od samego tytułu przewidujemy akcję, to nam się strasznie podobają i miło wspominamy seans. Czemu to zawdzięczamy (a przynajmniej tak jest w moim przypadku)? Po pierwsze w miarę logicznym dialogom, czasem zabawnym, sytuacjom (tak, w tym filmie miały one miejsce), dobrej grze aktorskiej i w ogóle przystojne głównej parze, na którą tak miło się patrzy, że aż im kibicujemy. Pretty Man… jest tego przykładem. O ile postać Kate była trochę dziwna, to w porównaniu do panny młodej była całkiem przyzwoita. Natomiast chłopak do wynajęcia do po prostu uwodziciel. Podobny był do agenta CSI w Centralnym biurze uwodzenia , ale o dziwo to inny aktor. Ale ten sam typ. Choć źle im z oczu patrzy, widać jakieś drugie dno, to widać ich męskość, która potrafi uwieść chyba każdą kobietę. Właśnie te uwodzenie to jest to drugie dno, ta fałszywość. Mało która chce, by jej partner zaliczył połowę kobiet w jej mieście, a zarazem poddaje się jego urokowi. Naprawdę, wielkie brawa dla Jeremy’ego Sheffielda!
Często w filmach, gdzie ma miejsce ślub, obserwuję amerykańskie obyczaje. Już pisałam o problemie z druhnami i pisaniem przysięgi. Oprócz tego, dla mnie absurdem jest robienie próby wesela, próba ślubu jeszcze jakoś przetrzymam, pod warunkiem, że tylko z udziałem narzeczonych i świadków. Za to podobają mi się wieczory panieńskie i kawalerskie, zabawy co nie miara. Zabawną i moją ulubioną zarazem sceną, była nauka tańca. Nauka dla przyszłych małżonków, ale nie dla Kate i Nicka. Ich taniec był pełen zemsty, profesjonalizmu i w końcu uczucia.
Bardzo mi się podobał ten film. Choć oklepany, to przy ładnej scenerii i przystojnych aktorach, seans był miodzio ;-).
no cóż :d ja na pewno nie obejrze 😀 nie lubię oklepanych tematów, a powiew świeżości ;). więc to kino zdecydowanie nie dla mnie. pozdrawiam i zapraszam do siebie na „Dziewczyny z kalendarza” [fajowe-filmy]
Nie podobał mi się ten film. Wiele widziałam komedii romantycznych, ale ten jest naprawdę słaby. Możliwe, że na moją ocenę wpłynęła Debra, której nie lubię. Ale za to ten koleś… ech. Przystojniak. Nie wiem czemu, ale ten film mnie nie przekonał. No, ale jakby nie było to widywało się gorsze filmy ;P