Reżyseria: Adrienne Shelly
Tytułowa kelnerka (Keri Russel) żyje w nieudanym małżeństwie, gdzie mąż (Jeremy Sisto)jest upierdliwie zazdrosny, dziecinny i egoistyczny. Ponadto swojej knajpce piecze przepyszne ciasta. Nagle okazuje się, że kiedy mąż ją upił zaszła w ciążę. To komplikuje możliwość ucieczki od męża. W swojej klinice pojawia się nowy ginekolog (Nathan Fillion) i uczucie łączące dwójkę ludzi żyjących w innych związkach małżeńskich. I to pomaga Jenny’ie ułożyć życie na nowa.
Choć film z 2007 roku, ma w sobie klimat dawniejszego kina. Akcja dziejąca się w małej wiosce, koleżanki Jenny jak na mój gust trochę prymitywne i ta knajpeczka zupełnie nie pasuje do współczesnej amerykańskiej cywilizacji. I to mi się podobało. No i miłość między ginekologiem a kelnerką… choć on był trochę niezdecydowany, czyżby jego pierwsza zdrada? Jak już jestem przy nim, to miał niesamowicie niebieskie oczy, przy ciemnych włosach to robiło duże wrażenie. Ogólny facio, niezły ;P.
Co my tu mamy za problem? Niechciana ciąża? Prawie. Jednak głównym tematem jest nieudane małżeństwo. Nie dziwię się, że miała go dość. W momencie kiedy facet jest zbyt agresywny z błahego powodu, to jest to znak ostrzegawczy, że będzie tylko gorzej. Żadne lepiej po ślubie, tylko gorzej. Szkoda, że nie przedstawili jaki był przed ślubem, czy faktycznie się zmienił, czy Jenny ślepo zakochana nie dostrzegała tego. W każdym razie problem jest, i tak ma dobrze, że pozwolił jej pracować i miał litość do jej ciąży. Ale serio takiego naiwniaka i egoisty to jeszcze nie spotkałam i mam nadzieję, że nie spotkam. Jeśli chodzi o upiorną zazdrość to częściej z tym się stykałam, nie osobiście, ale właśnie u innych. Zazdrość jest potrzebna w związku, ale nie wszystko ma granice rozsądku. Dobrze, że Jenny miała przyjaciółki w pracy i kochanka w postaci lekarza prowadzącego. To ją uratowało przed życiem w piekle. I nawet ten drobny romans był tu wskazany, bo czuła się kochana i to pomogło przetrwać tą ciążę. A i skończyło się zaskakująco. Ostatnia scena mi się bardzo podobała kiedy ona ma swoją ciastkarnię i wraz z przyjaciółkami i jej córką są w tych bajecznych sukienkach. Bardzo optymistycznie.
Humoru odrobinę było, ale przeważał dramat. Ciekawym i dość istotnym dla kelnerki bohaterem był Stary Joe, grany przez Andy’ego Griffith. Za to mąż Dawn, był obłędny, zresztą jak sama Dawn. Pasowali do siebie, to trzeba przyznać. Trudno mi ocenić grę aktorską, ale zwrócę uwagę na pokazywanie uczuć kelnerki i doktora. Te ich namiętne pocałunki były tak sztuczne i wynaturzone, że aż nie wiadomo, czy to uczucie czy pożądanie czy jakaś zabawa. Po prostu fatalna gra. Jednak ten wątek mi odpowiadał. Więc reasumując, dobra klimatyczna komedia romantyczna z bardzo dobrym (czyli sensownym) zakończeniem.
Historia jakaś trochę dziwna, rozumiem o co Ci chodzi z tym urokiem starodawności, no ale ginekolog i jego pacjentka? Heh. ja filmu nie ogladałam, więc mogę się tylko domyślać jaki jest. [movies-now]
Nie widziałam tego filmu i pomimo tego, że mam go na płycie to jakoś nie ciągnie mnie do tego, aby go obejrzeć – może kiedyś, jak będę miała wenę.