Człowiek roku

  Reżyseria: Barry Levinson

Tom Dobbs (Robin Williams) jest prezenterem telewizyjny i prowadzi swój program, w którym w zabawny i szczery do bólu sposób krytykuje amerykańską politykę. Podczas jednego z programów jedna z widzów proponuje mu startowanie na prezydenta. Tom stwierdzi, czemu nie? Staje się kandydatem i dziwnym trafem wygrywa. Tym dziwnym trafem jest błąd w programie komputerowym do wyborów. To wykrywa pewna informatyczka (Laura Linney) i niezwłocznie pragnie powiadomić o tym nowego prezydenta. Tom stoi przed trudnym wyborem: skorzystać z losu i namieszać w polityce czy zrezygnować?

Lubię Robina Williamsa za to, że filmy, w których gra są zawsze świetne. Począwszy od Stowarzyszenia Umarłych Poetów, przez Patch Adams na Mr.Doubtfire skończywszy. Choć pierwszy z wymieniony nie był komedią, to też na swój sposób była zabawna rola Williamsa. Jest dobrym komediowym aktorem, ale co ważne potrafi też zagrać inne role, bardziej poważniejsze. To nie jest jak Rowan Atkinson, który zawsze będzie kojarzył się z Jasiem Fasolą i gdzie on nie wystąpi w jakimś innym filmie zawsze będzie to postać zabawnego idioty. I po Człowieku roku oczekiwałam też bardzo zabawnego filmu. Spodziewałam się śmiechu co nie miara, a tu rozczarowanie. Główny temat jakiego dotyczyło większość ripost to polityka amerykańska. I tu humor zawodzi na ekranach zagranicznych. Ja osobiście polityką interesuję się średnio, tyle co będzie głośno i usłyszę. Więc o polskiej za dużo nie mogłabym powiedzieć, choć większość spraw, które ośmieszają w polskich filmach rozumiem aluzje. Ale jeśli chodzi o Amerykę? Coś tam poniękąd wiem jak tam się przedstawia sytuacja polityczna, są tacy, którzy wiedzą o niej znacznie więcej. Jednak mimo wszystko, nie wszystkie aluzje odbierzemy we właściwy sposób. Humor filmu ratowały dowcipy w kierunku gwiazd, aktorek i piosenkarek. Nie mniej jednak przy tych tylko się uśmiechnęłam. Żadnych wybuchów śmiechu. Poza tym pewne sceny związane z specjalistką od informatyki szły w stronę dramatu, czasami wręcz thrilleru. Zamiast się rozluźnić przy dawce humoru, byłam spięta, bo akcja trzymała napięcie.

Ale był Robin Williams, który swoją postawą i grą aktorską nie spisał filmu całkowicie na straty. Bardzo dobrze zagrała też Laura Linney, osobę genialną, ale też zdesperowaną. Postać Toma może pokazać nam Polakom, że za biurkiem prezydenckim mogą siedzieć jeszcze bardziej mniej odpowiednie osoby. To takie pocieszenie. Jednak takie osoby potrafią dostrzec, gdzie ich prawdziwe miejsce i nie pchać się na siłę tem, gdzie się nie nadają. Komedia trzyma się kupy i ogólnie jest dobrym filmem, tylko, że spodziewałam się czegoś lepszego.

Ocena: 6/10

1 thought on “Człowiek roku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *