Mroczne szczątki

  Reżyseria: Brian Avenet-Bradley

Młoda para wyjeżdża w góry, by otrząsnąć się z tragicznego wydarzenia, jakim było brutalne morderstwo ich córki. W nowym domu dzieją się dziwne rzeczy, które odstraszają sąsiadów i gości. Okazuje się, że jest nawiedzony przez istotę, która posiada własną tragiczną historię.

Film obejrzany w autobusie wybrany przez licelną młodzież, która oficjalnie woli oglądać horrory niż przyznawać się do słabości jaką jest oglądanie durnych komedii. Mroczne szczątki jednak nie okazały się trafnym wyborem, gdyż zamiast aktywności i ożywienia filmem, zmorzył mnie sen. Tematyka filmu oklepana, znana jest choćby z genialnego Antychrystu (motyw depresji po tragicznej śmierci własnego dziecka), a także ostateczna sytuacja głównego bohatera skojarzyła mi się z Frankiem z Drogi do szczęścia, z tą różnicą, że w tym filmie bohater nie ma dzieci. Akcja ograniczona co powinno prowadzić do tajemniczego klimatu i odrobiny napięcia, a nie prowadzi. Może przyczyną tego jest też tandetna muzyka Benedikta Bryderna. Trudno coś powiedzieć o grze aktorskiej, aktorów nie znam. Sporą część filmu przespałam.

W sumie nie dziwię się, dlaczego ten film nie znalazł się w polskich kinach. Dla widzów, którzy mieli dotąd do czynienia z horrorami polegającymi na psychopatycznym mordowaniu przez fantastyczne bestie oraz upiorna ilość krwi, może się wydawać, że ten horror jest inny, wyjątkowy. Uwierzcie mi, takich horrorów jest więcej, ale też w lepszym wykonaniu.

Ocena: 3/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *