Pochwała macochy

  Autor: Mario Vargas Llosa

Opis jak najbardziej odpychający, ale też kuszący. Gdybym, wcześniej znała twórczość Vargas Llosa, po tę książkę nigdy bym nie sięgnęła. Powieść jak nowela prawie, bo opiera się na 1-2 wątkach. Pierwszy erotyczna fascynacja ciałem don Lukrecji i wzajemnie, a drugi relacja seksualna między macochą a kilkuletnim pasierbem. Po prostu szczyt perswazji haczącej o pedofilię. Nie wiem czy ta macocha tak kusi, czy mężczyźni rodu don Rigoberto mają słabość to jej zadu. Całe szczęście książka niegruba i pisana prawie poetycko. Całe szczęście bez szczegółów i dosłownych określeń podczas aktów miłosnych. Przynajmniej tyle, bo więcej bym nie wytrzymała. W sumie sama sobie jestem winna, bo spodziewałam się czegoś innego, jakoś ten opis zinterpretowałam inaczej. A to po prostu historia szelmowskich uczuć, uśmieszków i myśli. Szczerze, za długo nad tą książką nie chcę rozpatrywać. Chcę mieć to za sobą i zamknąć ją do archiwum. Zbyt odważny błąd. Polecam tylko dojrzałym czytelnikom, którzy z taką literaturą są obeznani i wiedzą co ich czeka. A przynajmniej się domyślają.

Opis:

Skandal. Tę powieść powinno się spalić. Nie czytaj jej. Odłóż z powrotem na półkę. Jest zbyt rozpasana, perwersyjna i wyuzdana. Mario Vargas Llosa musiał pisać tę książkę z uśmieszkiem wyrafinowanego oszusta, którego nic tak nie cieszy, jak naciąganie czytelnika. W samym środku gęstego od namiętnych uniesień małżeńskiego życia don Rigoberta i doňi Lukrecji, tkwi niewinne pacholę. Mały Fonsito, syn z pierwszego małżeństwa don Rigoberta, nie ma co konkurować o względy ojca z piękną kobietą o ponętnych kształtach, jakimi natura hojnie obdarzyła szczęśliwą pannę młodą. Niewinność dziecka tłamszona jest przez moralną rozwiązłość rodziców. A może dziecko wcale nie jest dzieckiem, a niewinność ma zbyt wiele wspólnego z rozwiązłością? Kto tu właściwie jest krętaczem… Foncito, Rigoberto, Lukrecja czy Mario Vargas Llosa? A może jednak czytelnik, skoro sięga po powieść, której nie powinien czytać? Ciotka Julia i skryba to czysta rozpusta, ale Pochwała macochy… Nie, nie czytaj tej książki!

www.znak.com.pl

7 thoughts on “Pochwała macochy

  1. Na początku (a najpierw przeczytałam opis) myślałam, że to takie o hop siup, ale po twojej recenzji to… nie bardzo. Chyba że gdzieś w przyszłości.[Do poprzedniej notki nie zdążyłam, więc teraz: nie zachęcił mnie ani opis, ani recenzja, więc również nie.]

  2. Gdy przeczytałam twoją recenzje od razu się zniechęciłam, mimo, że wcześniej miałam zamiar ją przeczytać, a posiada ją moja mama więc nie byłoby to takie trudne.

  3. :-)))) myslę, o tej książce, podobnie jak ty. Na moim blogu też nie poświęciłam jej dużo miejsca – ale nie żałuję czasu poświęconego na jej przeczytanie :-)))

      1. to prawda! wczoraj widziałam kolejną książkę MVL – dość płodny autor i chyba mam przesyt jego twórczości w myśl co za dużo to niezdrowo – obawiam się otworzyć lodówkę! 🙂

Skomentuj ~moni Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *