Książki Jodi Picoult poruszają niecodzienne, acz obecne w codziennym życiu, problemy. I są to problemy, które są obecne w wielu rodzinach, zwykle o skomplikowanych relacjach. Nie można obok tych powieści przejść obojętnie, często wzbudzają u czytelnika silne emocje, które zostają długo po skończeniu lektury. Część osób może zarzucać, że Picoult banalnymi sposobami przejmuje czytelnika, bo wiadomo, że śmierć, szczególnie młodego, niewinnego człowieka robi duże wrażenie. Z drugiej strony, skoro książki Picoult tak poruszają, to może warto zastanowić się, co tak naprawdę przyczyniło się do tak silnych emocji. Powieści zmuszają do refleksji nad przedstawionym problemem.
Krucha jak lód nie tylko zachęciła mnie do przemyśleń, ale zaprezentowała chorobę, której wcześniej nie znałam. Oczywiście, liczę się z tym, że mimo licznych konsultacji autorki z lekarzami, fabuła nadal pozostaje fikcyjna. Mimo to, dzięki tej książce wiem, jak ogólnie wygląda życie z zespołem OI (osteogenesis imperfecta), czyli wrodzoną łamliwością kości. Choć częstotliwość bolesnych złamań u małej dziewczynki wzbudza uczucia współczucia i żalu, to nie ona sama jest przyczyną najintensywniejszych wrażeń z lektury. I tu powoli będziemy się wgłębiać w warstwę psychologiczną powieści.
Kiedy rodzice dziewczynki dowiadują się o możliwości pozwania położnej o niedobre urodzenie – u czytelnika zaczynają się nerwy. Ojciec w ogóle nie chce brać pod uwagę takiej opcji, szczególnie, że oskarżoną zostałaby najlepsza przyjaciółka żony, a ponadto przed sądem przy córce musiałby powiedzieć, że chora jest dzieckiem niechcianym. Natomiast matka za wszelką cenę chce wywalczyć o odszkodowanie, które pozwoliłoby na poprawienie komfortu życia Willow. Za wszelką cenę, czyli kosztem kariery przyjaciółki, pomagającej Charlotte zajść w ciążę, czego pragnęła również za wszelką cenę, i zranionego serca Willow, która choć dobrze rozumie znaczenie słów, nie rozumie okoliczności, dla których one muszą zostać wypowiedziane. Zaangażowanie Charlotte w sprawie o niedobre narodzenie wpływa niekorzystnie na relacje w małżeństwie i w rodzinie – zaniedbuje dzieci. Kolejnym problemem jest starsza córka, która przez chorą siostrę miała również ograniczone życie i odreagowuje je popadając w syndrom bulimii. Nie mniej problematyczne są wątki osobiste prawniczki, która zajmuje się sprawą Willow. Kobieta była dzieckiem zaadoptowanym i zaczęła się zastanawiać nad tym, dlaczego biologiczna matka ją porzuciła. Jej wątek idzie równolegle z wątkiem Willow i Charlotte, co pozwala na pełniejsze refleksje o rodzicielstwie.
Zakończenie jest takie jakie powinno być, choć nie do końca takiego rozwiązania oczekujemy. Może moje zdanie będzie brzmiało brutalnie, ale bez dramatycznego końca historii powieść przyklasnęłaby niesprawiedliwości, jaka niestety jest obecna w życiu. Trudno o osądzanie, która postawa jest słuszna, kiedy samemu nie było w podobnej sytuacji, ale myślę, że wszystko ma swoją cenę i trzeba wcześniej wykalkulować, co jest bardziej warte. Dlatego jak pisałam już, książka zmusza do solidnych przemyśleń nad wartościami rodzinnymi i nie tylko.
Umilającym dodatkiem w książce są przepisy kulinarne, głównie na słodkości, którymi zajadała się Willow, i którymi bohaterki handlowały, żeby zarobić co nieco. Charlotte miała zdolności cukiernicze, czym zdobyła serce męża.
Ocena: 5/6
Książka przeczytana w ramach majowego wyzwania trójka e-pik -> książka z wątkiem kulinarnym.
Czytałam „Kruchą jak lód” i moje odczucia były tożsame z Twoimi. Nie sposób nie zastanawiać się nad własnym życiem po lekturze tej książki. Jodi Picoult w swych powieściach porusza problematyczne tematy, dlatego należy do grona moich ulubionych autorów!
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Podobno świetna pisarka ale nie miałem okazji do tej pory poznać jej pióra.
„Kruchej jak lód” jeszcze nie czytałam, ale to tylko kwestia czasu 🙂