W kinach od miesiąca posucha, kinomani dotąd podejmujący wysiłki w zorganizowaniu czasu tak, by obejrzeć wszystko, co ich zainteresowało lub losujący, który film jednak bardziej chcą zobaczyć, tak obecnie zastanawiają się, czy w ogóle jest po co do tego kina iść. W takich okresach zwykle daję szansę nawet najgorzej zapowiadającym się filmom polskim. Tym razem jednak uznałam, że francuskie kino może okazać się jakąś perełką w bieżącym repertuarze…
Jutro będziemy szczęśliwi to film, którego fabuła wydaje się dobrze znajoma. Użytkownicy forum filmowego zauważali podobieństwa do brytyjskiej produkcji Instrukcji nie załączono, ja z kolei znalazłam polski odpowiednik tej uroczej historii Tylko mnie kochaj! I właściwie na tym mogłabym zakończyć niniejszy tekst, bo co najmniej jeden z porównanych filmów jest powszechnie znany i opowiadanie fabuły Jutro będziemy szczęśliwi byłoby parafrazą opisu wspomnianych tytułów. Mężczyzna prowadzący niezobowiązujące życie nagle dowiaduje się, że ma córkę, którą musi się zająć, bo matka znika z ich życia na kilka lat, jak później się okazuje. Samuel po nieskutecznych poszukiwaniach byłej kochanki musi wziąć życie w swoje ręce i zapewnić dobrą opiekę swojemu dziecku. Udaje mu się dostać posadę kaskadera w przemyśle filmowym, w związku z tym może uszczęśliwiać swoją rozkoszną córkę bez granic. No prawie, są dwie rzeczy, których brakuje Glorii do szczęścia… Mogę tylko powiedzieć, że pierwszą jest matka, druga jest tym, co motywuje Samuela do takich a nie innych zachowań – (pod tym względem Jutro będziemy szczęśliwi jest trochę podobne do Dusigrosza).
Co można jeszcze powiedzieć… Historia jest po prostu mądra, ładnie opowiedziana i dobrze zagrana, a miejscami wzrusza. To nie jest kino, które swoim widzom oferuje coś nowego. To kolejna z wielu opowieści o zaskakującym pięknie i trudzie macierzy… tj. ojcostwa i o tym, jak warto dbać, by każdy dzień był wyjątkowy, bo nie wiesz, ile ich przed tobą zostało do końca. Wtórność tej opowieści sprawia, że choć z seansu wyszłam zauroczona bohaterami, to czułam spory niedosyt. Film w gruncie rzeczy wydał mi się taki banalny…
Ocena: 6,75/10