Korona Kazika (Volta, reż. Juliusz Machulski)

Juliusza Machulskiego nie trzeba nikomu przedstawiać, to reżyser komedii, który zasłynął z Seksmisji, Kilerów czy Vabanku, choć jeśli o mnie chodzi, to najbardziej polubiłam jego dwa ostatnie filmy Kołysankę i Ambassadęgłównie za ich klimat. Jego najnowszy film Volta czerpie z motywów, jakie znamy z Ambassady (wehikuł czasu) i Vinci (kradzież cennego eksponatu), głównym tematem bowiem jest korona Kazimierza Wielkiego, która po kilkuset latach przywędrowała z Hiszpanii i została znaleziona w ścianie mieszkania w Lublinie. Mieszkanie to odziedziczyła po dziadku Wiki (Olga Bołądź), przyjaciółka Agi (Aleksandra Domańska), która z kolei próbuje namówić swojego Bruna (Andrzej Zieliński) na jego kupno. Bruno nie dostrzega w tej transakcji żadnego potencjału, podobnie jak we wcześniej obiecanej włoskiej restauracji, w której jego ukochana mogłaby realizować swoją pasję. Zmienia zdanie, kiedy od swojego partnera, który oficjalnie pełni funkcję ochroniarza Agi, dowiaduje się o skarbie znalezionym przez dziewczyny. Taka korona mogłaby pomóc w prowadzeniu kampanii wyborczej partii GiD. Najpierw jednak Bruno, uważający się za niezwykle inteligentnego i błyskotliwego człowieka, musi się przekonać, jakim cudem taki skarb znalazł się w lubelskim mieszkaniu oraz czy to nie jest falsyfikat.

Atutem filmów Machulskiego jest to, że jego komedie rzeczywiście są zabawne. Choć Volta, znowu jak w przypadku innych filmów, najzabawniejsze fragmenty zamieściła w trailerze, i na tle tego cały film wydał się raczej średnio zabawny, to nie można tej produkcji odmówić humoru, który zawdzięczamy przede wszystkim wyrazistym kreacjom postaci. Protagonistą Volty był tytułowy bohater, grany przez Andrzeja Zielińskiego (co mnie osobiście bardzo ucieszyło, bo dawno nie widziałam go w jakichś większych rolach), który był postacią ambiwalentną. Z jednej strony błyskotliwy mężczyzna, który potrafi rozgryźć wszelkie sztuczki zastosowane przez prowadzących teleturnieje, dobrze zaplanować kampanię wyborczą, owinąć kobietę wokół palca (czemu akurat specjalnie się nie dziwię ;-)) i jeszcze na tym wszystkim się wzbogacić. Ta strona zwykle determinuje zabawne sceny. Z drugiej zaś trudno nie dostrzec ciemnej strony Bruna (zdecydowanie wolę odmianę: Brunona), który wszędzie doszukuje się okazji do interesu, a jego zauroczenie Agą nie jest równoznaczne z okazywaniem jej szacunku i spełnianiem składanych jej obietnic. Innymi słowy, jego partnerka ma być ładna, nie zadawać się z podejrzanymi ludźmi, świetnie gotować i realizować stereotypowy wizerunek głupiutkiej blondynki. Dlatego Bruno nie jest przygotowany na ewentualny bunt ze strony partnerki (choć właściwie trudno jest nazwać ich relację partnerską). Ba, nie jest w ogóle przygotowany na to, do czego doprowadzi go to całe zamieszanie z koroną… W ten sposób Volta jest nie tylko w miarę udaną komedią, ale też dynamicznym kinem akcji.

Wracając jednak do komediowego aspektu, Volta wydaje się stanowić przede wszystkim parodię współczesnego rządu, o czym sygnalizuje nas nazwa partii GiD i kreacja kandydata na prezydenta (Jacek Braciak), prostego, niewykształconego człowieka ze wsi reprezentującego sobą całkowite przeciwieństwo Volty, który z kolei pomaga Kaziowi wygrać wybory. Wizja Polski zaprezentowana przez Kazimierza Dolnego (tak się szczęśliwie zwie): powrót do piastowskich korzeni, utworzenie monarchii, hasło: Bóg, honor, ojczyzna – może trochę przerysowana, ale mimo to nie jest zbyt odległa od tej, którą próbuje urzeczywistnić nasza obecna władza.

Natomiast tym, co mnie najbardziej urzekło w tym filmie, to retrospekcje, a właściwie historyczne rekonstrukcje z czasów średniowiecznych, XIX-wiecznych i z okresu wojny domowej w Hiszpanii w latach 30. ubiegłego wieku – one ilustrowały opowieść o długiej podróży, jaką miała przejść zaginiona korona Kazimierza Wielkiego. Największe wrażenie na mnie wywarła scena grabieży insygniów funeralnych. Chyba dlatego, że w polskim kinie jeszcze nie widziałam tak naturalistycznego obrazu świeżego rozkładu ciała króla (zwykle jest to lekko przybrudzona figura woskowa albo szkielet). Historyczne sceny, mimo epizodycznych ról, były również odgrywane przez najpopularniejszych polskich aktorów, jak Cezary Pazura, Tomasz Kot czy Robert Więckiewicz (trudno nie zauważyć, że Więckiewicz jest stałym elementem obsady ostatnich filmów Machulskiego – i bardzo dobrze, bo u niego ten aktor zawsze gra nietypowe dla siebie role) – dlatego te scenki ogląda się zwykle lepiej niż główny wątek filmu.

Kłamałabym, gdybym powiedziała, że Volta to bardzo udaną produkcją, bo jak pisałam, humor jest, ale bardziej widoczny w trailerze niż podczas pełnego filmu. Chyba nadal dwa poprzednie filmy Machulskiego będę darzyć większą sympatią, bo pomysł na fabułę tam wydał się po prostu lepszy. Obawiam się, że po jakimś czasie Voltę będę pamiętała na podobnej zasadzie jak Ile waży koń trojański? czyli pamiętam, że wiedziałam, kto tam grał, ale o czym to było? Niemniej jednak dobrze dobrana obsada oraz świetnie zaaranżowane sceny historyczne, dodające fabule tajemniczego klimatu, wystarczą, by obejrzeć ten film z przyjemnością, choć równocześnie nie będzie to tytuł, do którego będziemy z chęcią wielokroć powracać.

 Ocena: 7/10

Dziękuję za zaproszenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *