Postmodernistyczna gra, czyli oda do Borgesa (Honorowy obywatel, reż. Gastón Duprat i Mariano Cohn)

W hiszpańskiej Wikipedii możemy przeczytać, że Daniel Mantovani urodził się w 1954 roku w Salas, Buenos Aires w Argentynie, od lat 70-tych mieszkał w europejskich metropoliach: Rzym, Londyn, Berlin, by na stałe osiąść w Barcelonie. Jego najważniejszymi powieściami są: Seis sillas vacías (2007), Los fuegos artificiales (2000), Los buenos y definitivos tiempos (1994), Mañana con Gloria (1984) i Un día y muchos días’ (1979), za które otrzymał liczne nagrody, w tym najważniejszą – Nobla w dziedzinie literatury. Jego biograficzna książka Honorowy obywatel została zekranizowana, a premiera filmu odbyła się w 2016 roku. W postać Mantovaniego wcielił się Oscar Martinez (polskim widzom aktor znany z przebojowych Dzikich historii).

Zanim jednak Państwo pobiegną do księgarni, by nabyć ową książkę, uprzedzę, że nie doczekała się polskiego tłumaczenia, a co istotniejsze, powstawała wraz z filmem. Innymi słowy, bez filmu nigdy by nie zaistniała, podobnie jak argentyński noblista, który w rzeczywistości nie istnieje. I mówiąc o argentyńskim nobliście, mam na myśli nie tylko Daniela Mantovaniego, bohatera (i poniekąd autora) Honorowego obywatela, ale też fakt, że naród argentyński doczekawszy się „swojego” papieża, wciąż nie może pochwalić się pisarzem-noblistą. Dlatego postanowiono go stworzyć, dbając o to, by była to postać autentyczna na tyle, na ile taką może stać się fikcyjny bohater.

Twórcy filmu publikując książkę, która została napisana w filmie, którego fabuła jest równocześnie jej treścią, podejmują postmodernistyczną grę z odbiorcą. Jest to ukłon w stronę Jorge’a Luisa Borgesa – parokrotnie przywoływanego w filmie, czołowego postmodernistycznego pisarza i pewnego kandydata do nagrody Nobla. Której ostatecznie się nie doczekał. Chodzą pogłoski, że nie otrzymał nagrody, ponieważ wydawał się tak oczywistym laureatem, że Akademia była przekonana, że już go uhonorowali. W każdym razie zdaje się, że Argentyna nigdy później nie była tak blisko tego ogromnego zaszczytu, nad niedoczekaniem którego ubolewa do dziś. W kontekście wspomnianej na początku Wikipedii trzeba wspomnieć, że charakterystyczną cechą twórczości Borgesa było „pisanie encyklopedyczne” polegające na licznym odwoływaniu się do nieistniejących publikacji, które miałyby potwierdzać istnienie wymyślonych przez niego postaci.

Czy fikcyjny Daniel Mantovani przypomina Borgesa? Obie postacie łączy Buenos Aires jako miejsce pochodzenia, podróż po Europie i życie na emigracji w Barcelonie oraz powracanie w swojej twórczości do argentyńskich tradycji i osadzanie akcji w rodzinnym mieście. Natomiast z charakteru – przemądrzałość. Historia Mantovaniego to raczej uwspółcześniona i „ulepszona” biografia Borgesa, przy czym „ulepszenie” ogranicza się do przyznania pisarzowi nagrody Nobla, ponieważ to, co bohater przeżywa później, nie jawi się raczej jako wymarzony scenariusz życia, sprawdza się natomiast jako materiał na książkę. Ale po kolei…

Bohatera poznajemy w chwili przyznania mu Nobla, słyszymy jego przemowę, z której wynika, że nie jest zachwycony tym zaszczytem. W kolejnych scenach przekonujemy się dlaczego. Kalendarz spotkań jest wypełniony, wciąż przychodzą kolejne zaproszenia na odczyty, wykłady, spotkania autorskie, wywiady, bankiety towarzyszące najważniejszym państwowym wydarzeniom, gale przyznania kolejnych nagród za twórczość czy tytułu honorowego obywatela miasta… Mantovani pragnąc zachować pozycję pisarza pogrążonego w pracy twórczej, nie udziela się w życiu publicznym.

Wyjątek robi dla zaproszenia do Salas, jego rodzinnej miejscowości, w której nie był od 40 lat, choć tam osadza niemal każdą swoją powieść. Jego wyjazd do Argentyny można porównać z ostatnim przyjazdem Jezusa do Jerozolimy. Na początku mężczyzna zostaje powitany z honorami, a z każdym dniem zyskuje coraz więcej wrogów, którzy coraz wyraźniej sugerują, że jego obecność nie jest mile widziana. Na jaw wychodzi, że choć sława pisarza przynosi dumę narodowi argentyńskiemu, jego twórczość, obnażająca słabe strony rodaków, nie jest pozytywnie odbierana. Sympatii mieszkańców nie zyskuje także swoimi poglądami m.in. w kwestiach estetycznych, odrzucając w konkursie te prace, które powinny wygrać. Podobnie złożone relacje utrzymuje z tutejszymi przyjaciółmi, towarzyszącymi mu w młodości. Daniel Montavani obserwując mentalność mieszkańców Salas, coraz bardziej przekonuje się, że jego wyjazd był słuszny, że tu nie znalazłby dla siebie miejsca i… godnych siebie rozmówców. Bo główną przyczyną jego trudnych relacji z mieszkańcami jest to, że oni nie rozumieją jego wykładów, wyborów, czy tego, że jego powieści są wykreowaną fikcją, a nie reportażem opowiadającym o konkretnych ludziach.

Honorowe obywatelstwo zamiast powodem do dumy stało się utrapieniem – i taki przewrotny przekaz wyłania się z tego filmu. Przewrotny, ponieważ argentyńska para reżyserów Gastón Duprat i Mariano Cohn, nawiązując do narodowego żalu skupionego wokół postaci Borgesa, pokazała w swoim filmie, że wielkim pisarzom honory i nagrody są niepotrzebne do szczęścia, a nierzadko stają się źródłem problemów. Innymi słowy, w ten sposób zasugerowano, iż może dobrze się stało, że ich argentyńskiemu niedoszłemu nobliście zaoszczędzono tych utrapień.

Ocena: 6,5/10

Recenzja ukazała się w „Ińskie Point” nr 2/2017

3 thoughts on “Postmodernistyczna gra, czyli oda do Borgesa (Honorowy obywatel, reż. Gastón Duprat i Mariano Cohn)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *