Poetyka rodziny (Baba z lodu, reż. Bohdan Sláma)

 Odnoszę wrażenie, że im większy kryzys przeżywa rodzina jako komórka społeczna, tym więcej powstaje filmów na jej temat. Mimo że motyw ten jest jednym z najstarszych i najpopularniejszych tematów podejmowanych w różnych tekstach kultury, w ostatnich latach na dużych ekranach coraz liczniej goszczą obrazy rodziny lub przyjaciół siedzących przy stole przez kilka godzin, które przemieniają się w piekło. Słyną z tego choćby filmy Thomasa Vinterberga Festen i zeszłoroczna Komuna oraz amerykański Sierpień w hrabstwie Osage.

Babę z lodu,wyreżyserowaną przez Bohdana Slámę, znanego polskim widzom z Dzikich pszczół i Szczęścia, otwiera sekwencja przygotowań do rodzinnego obiadu. Do mamy przychodzi dwóch synów z żonami i dziećmi. Od początku wyczuwalny jest niepokój i wzajemna niechęć. W oczy rzuca się wyraźny kontrast między braćmi i ich rodzinami, który przejawia się m.in. jakością noszonych ubrań. Ivan jest biznesmenem, a jego żona Katerina lekarzem, znajdują się więc w korzystnej sytuacji finansowej i noszą modne, dobrej jakości stroje. Z kolei Vera wraz z żoną i dwiema córkami mają na sobie znoszone ubrania, czym podkreślana jest niska pozycja zawodowa mężczyzny pracującego w muzeum. Ponadto Vera ukrywa (w swoim dawnym pokoju w domu rodzinnym) jeszcze inną słabość, jaką jest namiętne kupowanie starych egzemplarzy książek, po to, by kiedyś sprzedać je za podwójną stawkę. Pasja ta jednak szybko wymyka się spod kontroli i jest źródłem poważnych kłopotów finansowych. Niechęć Ivana do brata bierze się właśnie z jego nie-przedsiębiorczości, która zaowocowała sporymi długami, które Vera zaciągnął u najbliższej rodziny.

Te i inne powody stają się powodem licznych spięć podczas obiadu, który co tydzień musi przebiegać według tradycyjnego rytuału. Wszyscy powinni być (w miarę) elegancko ubrani, na stole czekać najlepsza zastawa, a zupa koniecznie być podana w wazie z kompletu – choć jej przelewanie z garnka zwykle kończy się oparzeniami ręki. Na tle tego świątecznego wystroju szczególnie rażą wrogie spojrzenia, brak szacunku dla pozostałych członków rodziny (którą, jak zauważa Vera, w ryzach trzyma już tylko rodzinny dom i obiady), a przede wszystkim traktowanie samotnej matki jako służącej, która z pokorą odpowiada na rozmaite życzenia synów. W takim charakterze zresztą została zaproszona do Ivana. Zaproszenie pozornie motywowane było chęcią zapewnienia matce lepszych warunków do życia, niż umożliwia jej zimny dom z wiecznie zepsutym piecem. W rzeczywistości pełni funkcję opiekunki wnuka, Ivanka.

Tytuł sugeruje, że główna bohaterka będzie silną kobietą, której nie złamie nic. Uległa postawa Hany wobec synów, która została wypracowana przez wiele lat małżeństwa z równie egoistycznym mężem, zdaje się temu przeczyć. Widz zatem słusznie może wyczekiwać momentu, kiedy Hana się zbuntuje, powie wprost synom, co o nich myśli, przestanie być marionetką w ich rękach. Do przemiany bohaterki potrzeba jednak sprzyjających okoliczności i ludzi, którzy pozwolą jej uwierzyć w siebie. Fabularnie tytuł odnosi się do zawodów pływackich odbywających się zimą w lodowatych wodach. Podczas jednego ze spacerów z Ivankiem, bohaterka ratuje topiącego się mężczyznę, który jest przewodniczącym klubu Morsów, zrzeszającego odważnych pływaków, zanurzających się w wodzie o niskiej temperaturze. Jak można się domyślić, to spotkanie zaowocuje głębszą relacją, znacząco wpływającą na losy całej rodziny.

Główny problem, jaki mają bohaterowie, to komunikacja, a raczej jej brak. Są mistrzami w obrażaniu się, wyrzucaniu komuś wad i długów, toksycznych kłótni nieprowadzących do porozumienia. Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Prawdopodobnie wielu z nas, przypominając sobie swoje ostatnie rodzinne uroczystości, będzie skłonnych z tym stwierdzeniem się zgodzić. Nieumiejętność rozmawiania nie występuje tylko na szczeblu całej rodziny, spotykającej się obiedzie. Jak później obserwujemy, w poszczególnych rodzinach Ivana i Very (a także Bronka, uratowanego przez Hanę mężczyzny) również ten problem jest obecny, co przejawia się w pełnych niezrozumienia relacjach małżeńskich i z dziećmi. Ta powszechna w dzisiejszych kontaktach międzyludzkich trudność została świetnie zobrazowana w Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie. Relacje postaci w Babie z lodu zasadniczo nie opierają się na kłamstwie, raczej na niedopowiedzeniach albo czerpaniu satysfakcji z bycia przekornym. Do tego ostatniego sądu przekonuje mnie jedna z końcowych scen, pokazujących, że egoizm nie jest cechą, którą synowie odziedziczyli tylko i wyłącznie po ojcu.

Czesko-słowacka produkcja może nie wzbudza tak silnych emocji w widzu, jak robią to pozostałe wymienione tu tytuły, jednak dramaturgia zamknięta w jednym pomieszczeniu nie wypada słabiej. Zawdzięcza to dobrze odegranym przez Zuzanę Kronerovą, Václava Neužila, Marka Daniela, Pavla Nový’ego rolom; na szczególne uznanie zasługuje jeden z najmłodszych odtwórców: Daniel Vízek, którego postać Ivanka, bacznie obserwującego kontakty w rodzinie, potrafiła nie jedno w nich zmienić.

 Ocena: 7/10

Recenzja ukazała się w „Ińskie Point” nr 8/2017

1 thought on “Poetyka rodziny (Baba z lodu, reż. Bohdan Sláma)

Skomentuj ~Kinoman Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *