Kierując się własnym doświadczeniem czytania książek o podróżach i poradą Viv przy jej recenzji tego subiektywnego przewodnika, przed lekturą przeczytałam Barbarzyńcę w ogrodzie Zbigniewa Herberta. W reportażach i przewodnikach dotyczących Francji i Włoch autorzy często nawiązują, cytują Herberta z tej właśnie książki. Barbarzyńca w ogrodzie jak sam stwierdza Herbert jest zbiorem szkiców dotyczących jego podróży, zarówno odbytych w rzeczywistości, jak i przez literaturę. Bowiem dobra literatura potrafi zaprowadzić czytelnika w regiony świata w taki sposób, jakby ten był tam osobiście. I faktycznie, trudno wyróżnić, które miejsca Herbert zwiedził sam, które tylko w literaturze, a które osobiście z pomocą relacji spisanych przez innych. Szkice Herberta to nie tylko opis miejsc, ale też obecnej tam sztuki i kultury. Nic więc dziwnego, że przy wspominaniu o zabytkach, obrazach tak często autorzy przemawiają Herbertem.
Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny rozpoczyna się nauką włoskiego. Nie, nie tylko języka, choć podstawy gramatyki w pigułce też tu się znajdują. Anna Maria Goławska zapoznaje czytelników z pewnym zwyczajami panującymi we Włoszech, zaznajamia z ich kulturą, codziennością, rozkładem dnia, a także udziela praktycznych wskazówek dla podróżnych. Następnie przechodzi konkretnie do klimatu Toskanii, a później już do konkretnych jej regionów i miejsc.
Jest to rzeczywiście subiektywny przewodnik, gdyż mamy tu podane ulubione lokale, dania, miejsca noclegów, miejsca do zwiedzania, zabytki itd. Toskania została opisana z perspektywy Anny Marii Goławskiej, zobrazowana z obiektywu Grzegorza Lindenberga. Tu trzeba przyznać, że zdjęcia są niebanalne i oddają kwintesencję regionu. Nie można więc tego przewodnika porównywać do innych, sprzedawanych na lotniskach i w punktach informacji turystycznych, gdzie podaje się zwykle te same miejsca, związane z tą samą historią.
Byłam w Toskanii, część miejsc opisanych tutaj widziałam. Zdjęcia przywoływały wspomnienia i budziły chęć ponownej podróży w to miejsce. Jednak muszę powiedzieć, że lepiej na mnie działają autobiograficzne historie ludzi w tych miejscach, pisanie o Toskanii (i każdym innym regionie świata) w sposób fabularny, kiedy faktycznie zaczynam „wcielać” się w narratora, widzieć jego oczami i smakować jego podniebieniem. W tym przewodniku czytałam o potrawach i nawet nie zgłodniałam. Brakowało mi włoskiej atmosfery, ducha tego regionu. Nie każdy umie to przełożyć na język, jak np. Frances Mayes. Dlatego dla mnie ten przewodnik sam w sobie nie stanowi literackiego zamiennika podróży, lecz jej towarzysza. Jest drogowskazem, gdzie warto się znaleźć, zatrzymać, ale doświadczyć musisz już sam, na własnej skórze, aby wiedzieć, o czym mówią autorzy.
Ocena: 4/6
Książka otrzymana od wydawnictwa Zysk i S-ka, dzięki portalowi czytanieszkodzi.pl