Od paru lat na księgarskim rynku pojawiają się wśród literatury obyczajowej tytuły, w których bohaterowie uciekają z wielkiego miasta na wieś. Ostatnio wielkie miasta znowu są be! Bo są zbyt anonimowe, skomercjalizowane, czas tam leci za szybko, a więc nie ma chwili dla siebie, poza tym jest tam drogo, głośno i brudno. Za to wieś zaczęła kojarzyć się z romantycznym i urokliwym miejscem, gdzie nieszczęśliwe miastowe dusze znajdują tu spokój, sens życia i miłość, która będzie trwała po życia kres.
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak postanowiła zaprzeczyć tym sielankowym powieściom i napisać historię dziewczyny uciekającej do stolicy, gdyż tam dopiero mogła poczuć wolność. Sama autorka jest przykładem kobiety, która z małego miasta przeniosła się do stolicy.
Ten motyw ucieczki do miasta wydaje mi się bardziej uzasadniony, bo jak można czuć się wolnym w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znają i nie można pozostać anonimowym? Owszem, że taka zażyłość mieszkańców ma też swój urok, ale nie dziwi mnie, kiedy człowiek chce przeciąć pępowinę i żyć na swoim dalej niż parę ulic od domu rodzinnego. I taką osobą była Frania, która lada moment miała wyjść za mąż. Jak zwykle to bywa przed ślubem, pannę młodą ogarniają wątpliwości, czy wychodzi za człowieka, z miłości, czy dlatego, że rodzina tego oczekiwała; czy chce dalej mieszkać pod czujnym okiem matki w Kazimierzu, czy może to ostatni moment, aby wyrwać się z tego miejsca? Franciszka podejmuje decyzję tuż przed drzwiami kościoła, ku rozpaczy wszystkich obecnych, ale przy zgodzie narzeczonego.
Jestem zadowolona z lektury, ponieważ Ucieczka znad rozlewiska okazała się być lepiej skonstruowana niż Niebieskie migdały. Tu żadne najpopularniejsze schematy nie zabrały mi przyjemności w czytaniu. Fabuła nie należała też do męczeńsko przewidywalnych, więc z niemałym zainteresowaniem śledziłam losy głównej bohaterki, próbując ocenić do czego ta ryzykowna, acz pełna pozytywnych aspektów, przygoda ją zaprowadzi. Podobało mi się także nawiązanie do Niebieskich migdałów, dzięki czemu poznałam dalszy ciąg losów Iny i Rafała.
Ocena: 5/6
Inspiracja: korzystać bardzo z uroku wielkich miast.
Książka otrzymana od
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak to autorka z której twórczością jak dotąd się nie spotkałem,a co za tym idzie, powieść „Ucieczka znad rozlewiska” była pierwszą książką jej autorstwa, którą miałem okazję przeczytać. Mimo, że była zaliczana do tzw.” literatury kobiecej ” to fajnie się ją czytało. Lekka przyjemna lektura, polecam wszystkim na chłodne wieczory.
Pozdrawiam
Bo literatura kobieca to nie tylko tanie romanse, a w gruncie rzeczy całkiem fajne lektury.
nie znam twórczości tej pisarki, ale zainteresowała mnie ta historia 🙂 rzeczywiście ostatnio dosyć często w literaturze pojawia się motyw ucieczki z wielkiego miasta na wieś, za to o ucieczce do miasta już się rzadziej słyszy, więc jestem ciekawa, jak pisarka poradziła sobie z tym tematem 🙂
W końcu ucieczka ze wsi, wow! Muszę przeczytać – nie planowałam dotychczas i mimo tego, że często gdzieś ją widziałam to jakoś mnie nie przyciągała, ale chyba dam jej szansę 🙂
Warto! 🙂
Wszystko co zawiera w tytule „nad rozlewiskiem” automatycznie mnie odrzuca, więc nie wiem czy sięgnę po tę książkę, pomimo Twojej opinii..:)
Ale tu pozwolę zwrócić uwagę, że w tytule nie ma „nad rozlewiskiem”, tylko „znad rozlewiska”. Niby drobna różnica, ale fabularnie spora różnica. Dodam jeszcze, że mnie też nie specjalnie spodobała się książka Manueli Kalicińskiej „Dom nad rozlewiskiem”. Za to powieść Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak – bardzo!
Podoba mi się to pisanie nieco na przekór… Jeszcze jestem przed lekturą, ale widzę, że może mi odpowiadać.