Dziś kolejny z krótkich wpisów zbiorczych opinii, którym dla ułatwienia nadaję dzisiaj nazwę „książkowy zbiornik”. Pierwotnie wspólnym motywem dzisiejszych książek miał być konkretnie Paryż w czasach belle epoque, jednak postanowiłam dołożyć do nich klasyczne dzieło Stendhala, które automatycznie ten zakres poszerza, choć nadal pozostajemy w granicach Francji i XIX wieku.
Zacznę od najstarszego dzieła, którego przedstawiać raczej nie trzeba, bo choć jestem przekonana, że spora część z Was (wybaczcie) Stendhala nie czytała, to tytuł Czerwone i czarne jest Wam znany. Powieść XIX-wieczna o obłudzie dominującej w okresie francuskiej Restauracji, zakazanych namiętnościach, dążeniu do kariery „po trupach”, próbie pokonania przeciwności wynikających z niskiego urodzenia. Stendhal dość krytycznie przedstawia społeczeństwo doby napoleońskiej. Jak to w takich powieściach bywa – trudno polubić bohaterów (szczególnie głównego – Juliana Sorela), podobnie trudno liczyć na pomyślne zakończenie.
Moulin Rouge Pierre’a La Mure też można już zaliczyć do powieści klasycznych, które doczekały się licznych adaptacji nie tylko filmowych. To opowieść nie tylko o utalentowanym malarzu i grafiku Henrim de Toulouse-Lautrecu, znanego z plakatów przedstawiających życie bohemy XIX-wiecznego Paryża, kobiety lekkich obyczajów i aktorki grające w kabaretach. Fabuła jest właściwie osnuta na tym, co przedstawiają dzieła postimpresjonistycznego artysty, ukazując w ten sposób obraz społeczeństwa dzielnicy Paryża, która nie cieszy się najlepszą opinią – Montmartre. Fascynująca, choć miejscami przykra historia.
Paryż miasto sztuki i miłości w czasach belle epoque Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i Marty Orzeszyny to piękny i rzetelnie dokumentujący stolicę świata, stolicę mody i sztuki. Liczne fotografie ilustrują magiczny i niezastąpiony klimat tego miasta i tej epoki. Epoki rozrywki w postaci kabaretów, tańczenia kankana czy wielkich wystaw sztuki, prężnie rozwijającej się infrastruktury miasta, polityki i nauki, zmieniającej się mody i obyczajów. W tym okresie i w tym miejscu nurt dekadentyzmu wydaje się być nieobecny. Ach, jak by się chciało skorzystać z wehikułu czasu i choć przez moment doświadczyć aury belle epoque.
Moja ulubiona książka jeśli chodzi o literaturę francuską to Katedra Maryi Panny w Paryżu. Przyznam się że przeczytałam tylko dzięki musicalowi Notre Dame de Paris. I poleciało zaraz. Jednym tchem. Nie umiałam się od niej oderwać ani na moment. Wystarczyło jedno popołudnie i jedna noc. Przepiękna powieść.