Nawet nie wiecie, ile lat czyhałam na książki Bożeny Fabiani. Na drugim roku studiów, żeby przyspieszyć sobie lekturę jej Gawęd o sztuce, wybrałam sobie temat wypracowania egzaminacyjnego, jednak później z tego egzaminu zrezygnowałam i tak dotąd czytanie jej książek było planem na bliżej nieokreśloną przyszłość. Współpraca z PWN zaowocowała skróceniem oczekiwania na dogodną chwilę poznania esejów Fabiani i tak sięgnęłam po jej najnowszą książkę Stary Testament w malarstwie. W sumie to dobra lektura na okres adwentowy – ale nie tylko.
Bożena Fabiani postanowiła poszukać mniej lub bardziej znanych dzieł malarskich i rzeźbiarskich (wbrew tytułowi książki i takie przykłady się znajdują, bo mówiąc o Dawidzie, trudno pominąć rzeźbę Michała Anioła), ilustrujących najpopularniejsze motywy z Biblii: poczynając od stworzenia świata i człowieka, przez grzech pierworodny, zbrodnie Kaina i Abla, potop i wieżę Babel, na Judycie z głową Holofernesa, Sodomie i Gomorze, i włosach Samsona skończywszy. Zasadniczo przywołane przez Fabiani dzieła są bardzo dobrze znane, by nie rzec oklepane, ale pojawiło się kilka obrazów zapomnianych, a wraz z nimi biografie artystów mniej znanych.
Podobnie jak poprzednie książki (jak domyślam się, sądząc po ich tytule), Stary Testament w malarstwie jest napisany w stylu gawędziarskim, autorka nie stworzyła profesjonalnego i suchego przewodnika po malarstwie ilustrującym Stary Testament. Wybór dzieł jest subiektywny, umotywowany osobistymi wrażeniami. Co nie znaczy, że autorka nie odwołuje się do prac innych historyków sztuki, którzy są specjalistami od poruszonych problemów. Bardzo zaciekawiły mnie wątki naukowe, tj. czy są jakieś ślady wskazujące, że opisane w Biblii wydarzenia miały rzeczywiście miejsce, np. potop, który najprawdopodobniej był ogólnym określeniem licznych wód związanych z wycofaniem się lodowców i licznych deszczów padających w tym okresie.
Książkę Bożeny Fabiani ze względu na jej przystępny język czyta się dość lekko i przyjemnie. Rozczarować może to, że większość reprodukcji wspomnianych dzieł jest czarno-białych, a tylko niektóre obrazy może ujrzeć w kolorze we wkładce na końcu książki. To jednak zostało umotywowane tym, że nawet kolorowe reprodukcje w tak małym formacie nie pozwolą dostrzec ich piękna i szczegółów wartych uwagi, dlatego autorka i tak zaleca wyszukanie obrazów w Internecie w dobrej rozdzielczości, aby można było je wziąć pod lupę. Wiem, że np. Wieżę Babel Breughla można zobaczyć na jakieś stronie ze szczegółowym opracowaniem poszczególnych scen, niestety nie mogę jej znaleźć, więc linka nie podrzucę. Faktem jednak jest, że coraz więcej obrazów doczekało się interaktywnego opracowania, które pozwoli lepiej niż poprzez oglądanie reprodukcji w książce poznać dzieło.
Do lektury wcześniejszych książek czuję się zachęcona. Myślę, że jak ktoś chce poznać bliżej historię sztuki, a zrażają go naukowe opracowania, to książki Fabiani będą odpowiadały jego potrzebom.
Bardzo ciekawa książka i szeroko omawia temat. Czytałem na architekturze 🙂
Na architekturze o malarstwie? 😉