Reżyseria: Rob Minkoff
Rodzina chce zaadoptować dziecko. W domu dziecka trafiają na sympatyczną i rozgadaną mysz. Do domu wracają, więc nie z dzieckiem ale z myszą. Zwierzęta domowe nie są tym faktem zachwycone i wtedy rozpoczynają się przygody…
Mała mysz w portkach zachwyciła wielu widzów i jest bardzo znana. Stuart ma swój charakterek i to mi się podoba. Potrafi nieźle dać popalić. To jest jej urok. Wszystkie postacie zrobione komputerowo były tak dopracowane, że rzeczywiście dały duże złudzenie ich realności. Niewiem jak ocenić pomysł, bo w obecnych czasach już nie jest jakiś wyjątkowy, ale kiedy była jego premiera… Oglądałam film grubo pare lat po premierze, więc tutaj się nie wypowiem. Spodobały mi się postacie i to głównie one doprowadzały do śmieszności sytuacji.
Szczegółów już nie pamiętam, ale ogólne refleksje po seansie były pozytywne. Wielkanocny wieczór w gronie rodzinny nie był zniesmaczony.
Nie oglądałam. W ogóle mało widziałam takich produkcji familijnych. U mnie w rodzinnym gronie ogląda się francuskie dramaty lub „Infernal Affairs” :P,
Oglądałam, ale to było dobrych kilka lat temu, więc dużo nie pamiętam. Coś mi się tam kojarzy, że momentami chyba mi się nudziło.