Druhny, reż. Paul Feig

Trzydziestokilkuletnia Annie (Kristen Wiig) przeżywa nie najlepszy okres w swoim życiu, a jej sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje kiedy zostaje honorową druhną swojej najlepszej przyjaciółki – Lillian (Maya Rudolph). Nie pozwoli jednak aby to zadanie ją przerosło mimo, iż jej świat wywraca się właśnie do góry nogami. Koordynuje działania komicznego zespół druhen, z którymi wyrusza w szaloną podróż na wieczór panieński. (filmweb)

Nie wiem, czy to za przyczyną oglądania w ostatnim czasie porządnych filmów będących godnym przykładem omawianych elementów dzieła filmowego jestem kompletnie zdegustowana tym filmem, czy jest to kolejna produkcja zasługująca na miano gniotu.

Oczekiwałam słodkiej i przyjemnej komedii romantycznej. Mile widziany był też humor, ale wiem, że ostatnio w tym gatunku nomen omen mający w swej nazwie słowo komedia jest to rzadkie. I w sumie im się udało. Pierwsza, a właściwie druga scena, w której Annie uprawia seks z facetem, dla samej rozrywki, jest tak tandetna, że aż zabawna. Wybuchnęłam śmiechem, ale to nie o taki humor mi chodziło. Tak swoją drogą, ciekawe ile też Kristen Wiig chciała kasy za pokazanie piersi, bo ta obecność stanika we wszystkich scenach seksu jest aż nienaturalna.

Komedia romantyczna musi mieć jakieś przesłanie, choćby nawet takie banalne jak to, że miłość w życiu jest najważniejsza. Co my tu mamy? Przyjaźń z dzieciństwa, która aż do zaręczyn jednej z przyjaciółek, druga zostaje jej druhną, oczywiście. Ale na froncie pojawia się także nowa przyjaciółka, bogatsza, ładniejsza, lepiej się ubierająca i specjalizująca się w świetnie zorganizowanych przyjęciach. Mamy więc też rywalizację. Oczywiście w okresie zbliżającego się ślubu przyjaciółki, główna bohaterka jest singielką. Ma ambiwalentne uczucia, które przechodzą z jednego w drugie: zazdrość, radość (bo przecież to przyjaciółka), obojętność i użalanie się nad sobą. Przy czym, kiedy pojawia się mężczyzna na horyzoncie (tak, my widzowie wiemy, że to ten jej przeznaczony), bohaterka ucieka, bo a) wszyscy faceci są tacy sami, b) nie wierzy, że ktoś może ją pokochać i traktować poważnie (no jakbym siebie widziała :P). Potem dziewczyna oczywiście żałuje swojego postępowania, którym zraziła do siebie potencjalnego partnera.

Happy endy nas męczą, ale z drugiej strony, czego innego oczekujemy? A no właśnie, przyjaźń jest najważniejsza, a jak wszystko się układa to ten właściwy mężczyzna się pojawi.

Taki film nie zasługuje na więcej uwagi. Jest przewidywalny, zabawny jak ktoś lubi sprośne żarty, ani trochę wzruszający (chyba, że ktoś płacze na widok użalających się kobiet), w sumie słabizna, bo i aktorsko nie było na kim oka zawiesić.

Ocena: 4/10

2 thoughts on “Druhny, reż. Paul Feig

Skomentuj ~Kamax Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *