Wszędzie dobrze, ale w domu wariatów najlepiej (Zwariować ze szczęścia, reż. Paolo Virzì)

Pisząc przedwczoraj o polskich szpitalach psychiatrycznych w Wielkiej Brytanii, przypomniało mi się, że miesiąc temu obejrzałam inny film z wariatkami w rolach głównych. Zwariować ze szczęścia to komediodramat, który zapewnia widzowi śmiech przez łzy. Pierwszą bohaterką, jaką poznajemy, jest Beatrice, która ma wysokie mniemanie na swój temat, jest uzależniona od pigułek i wydaje dyrektywy innym pacjentom zakładu, sama nie zabierając się do roboty – jej zajęciem głównym jest nieustane gadanie o swoim życiu, byłych partnerach i udzielanie porad stylistycznych. Pewnego dnia do ośrodka przyjeżdża nowa dziewczyna, która od pierwszej chwili wzbudza Beatrice zainteresowanie. Szybko, nielegalnie oczywiście, sprawdza jej kartę choroby, aby poznać przyczynę jej problemu. Okazuje się, że przybyła pacjentka odchorowuje utratę dziecka oddanego do rodziny zastępcza, a ta nie pozwala jej na utrzymywanie kontaktów z synem. Nieznosząca sprzeciwu Beatrice postanawia zaprzyjaźnić się z Donatellą.

Celem większości mieszkańców zakładów zamkniętych, zarówno psychiatrycznych, jak i więziennych – jest ucieczka. Taka okazja trafia się kobietom, kiedy autobus odwożący je do szkółki leśnej spóźnia się, wariatki postanawiają skorzystać z transportu publicznego i… zaszaleć. Ta szalona przygoda obejmująca zakupy w centrach handlowych, porwanie samochodu zboczeńca, wizytę u wróżki i ucieczkę od szukających ich pracowników ośrodka stanowi tylko pozór wolności. Do niej jednak ta droga nie prowadzi, ponieważ z czasem poznając historie bohaterek, dostrzegamy, że tak naprawdę więzi ich własna psychika niedająca sobie rady z doświadczeniem porzucenia i straty. Bohaterki się kłócą, wzajemnie się wpakują w kolejne tarapaty lub lądują na kolejnych, bardziej surowych oddziałach, ale też znajdują siłę i motywację, by się z nich wykaraskać. Różnego rodzaju przeżycia, jakie zaznają na wolności, pozwala im samym odpowiedzieć na pytanie, dlaczego dom wariatów jest w gruncie rzeczy dla nich najlepszym miejscem, jedyną drogą do szczęśliwego życia.

Nie spodziewajcie się zabawnej komedii, bo jest to film, który swoim widzom zapewnia więcej łez niż śmiechu. Mimo dramatycznej wymowy z zaledwie pozytywnym akcentem na końcu obraz filmu utrzymany jest w słonecznej tonacji, której zadaniem, zdaje się, jest złagodzenie ciężaru opowieści.

Ocena: 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *