Yona Wallach jest jedną z najbardziej znanych poetek izraelskich, w rodzinnym kraju stała się wręcz postacią kultową. Jej droga do upragnionej sławy była długa, kręta i demoniczna. Twórcy, filmując jej biografię, położyli nacisk na to, aby pokazać, jak społeczeństwo, historia, traumatyczne dzieciństwo naznaczone tragiczną śmiercią ojca oraz płeć ukształtowały dziewczynę i jej twórczość. Yonę poznajemy jako młodą dziewczynę, mającą najwyższy poziom IQ na wsi, gdyż była oczytana, a także chodziła do szkoły wieczorowej, którą wkrótce porzuciła. Jest artystyczną marzycielką, której beztroskie chwile przerywają sceny „latającej” głowy ojca – ofiary wojny. Te często powracające koszmarne wizje doprowadzają artystkę do załamania nerwowego, dlatego też nie raz była pacjentką szpitala psychiatrycznego — terapia miała przywrócić jej zdolność pisania. Pisanie było dla niej pewnym wyzwoleniem. Marzyła o publikacji swoich wierszy w periodykach literackich oraz wydaniu tomiku. W latach 60-tych było to równie karkołomne zadanie, jak dzisiaj. Jednak Yona była uparta, dla sławy była w stanie poświęcić wszystko: rodzinę, własne ciało, kolejnych kochanków… Wszak do dziś jest uznawana za kontrowersyjną postać.
Wszelkie niepowodzenia, negatywne recenzje bohaterka filmu odbierała przez pryzmat swojej płci. Podkreśliła sobą, że kobieta nie ma innej drogi do sławy, jak przez łóżko. Grono literatów tworzyli tylko i wyłącznie mężczyźni, także wśród krytyków literackich nie było kobiet. Dlatego Yona miała powód, by uznawać, że jej poezja była dla mężczyzn niezrozumiała, a nawet ich przerażała, posługiwała się bowiem kobiecym językiem, który, jak pisała Helen Cixous, jest obcym i trudnym do pojęcia przez płeć przeciwną, m.in. dlatego że jest to pisanie ciałem. Yona w swojej twórczości nie kryła się z doświadczeniami zmysłowymi, a także tymi, które zżerały ją od środka i przyczyniły się do zaburzeń psychicznych.
Film Niry Bergman podkreśla to, co zauważyła odtwórczyni głównej roli Naomi Levov w jednym z wywiadów: Yona nie chciała być postrzegana jako kobieta i jako feministka. Podczas drugiego pobytu w szpitalu psychiatrycznym miała powrócić do równowagi, która pozwoli jej pisać. Niemoc twórcza stałą się przyczyną kolejnej próby samobójczej. Ułatwił ją lekarz, przekonujący Yonę, że jej dotychczasowy sposób pisania zabijał ją, a niemożność pisania jest reakcją obronną organizmu przed autodestrukcją. Namawiał ją do kontrolowanego pisania, przejawiającego się przemyślaną strukturą wierszy. To przeczy kompulsywnemu pisaniu, charakterystycznemu dla cielesnej ekspresji. Nie trudno odbierać postawę lekarza jako stróża męskiego języka, dominującego w naszym świecie. Yona za radą terapeuty porzuciła dotychczasowy sposób pisania, który poprzez krytyczne recenzje jej drugiego tomiku poetyckiego został zablokowany, zrezygnowała z kobiecej tożsamości. Pisanie kontrolowanych wierszy przyniosło jej wymarzoną sławę, bo dotarła do męskich odbiorców, którzy tworzyli ten literacki nurt i decydowali, kto w niego się wpisuje.
Yona dobitnie podkreśla, że kobiety, zwłaszcza w połowie ubiegłego wieku, zwłaszcza w takich krajach jak Izrael – ale to oczywiście można przełożyć na czasy współczesne i inne miejsca na ziemi – mają marne szanse na karierę, nie poświęcając w jej celu siebie samej, nie stając się mężczyzną. Czy prawdziwa Yona rzeczywiście była aż tak zdesperowana, że pozbawiła się własnej tożsamości (najpierw po części wyzbywając się rodzinnych korzeni, potem płci)? Trudno się zgodzić na takie antyfeministyczne przesłanie filmu.
Ocena: 6/10
Recenzja ukazała się w „Ińskie Point” nr 8/2017
Bardzo ciekawa recenzja i na pewno z zainteresowaniem obejrzę ten film. Pozdrawiam
Świetny post! Zapraszam również na mojego bloga! https://setneujeciee.blogspot.com/