Ten pozorny chick lit, zaakcentowany kolorystyką okładki i przysłowiowym tytułem, wyróżnia się, niestety, lesbijskim doświadczeniem miłości. Niestety, bo mamy 2022 rok, a w polskiej literaturze obyczajowej bohaterki-lesbijki to wciąż na tyle rzadkie zjawisko, że ich obecność staje się czynnikiem wyróżniającym daną powieść. Mam wrażenie, że choć w historii polskiej literatury nie brakuje znanych i wybitnych pisarek-lesbijek, we współczesnej literaturze doświadczenia osób nieheteronormatywnych, znowu, zostały zdominowane przez mężczyzn.
O tym, że literatura opowiadająca o losach homoseksualnych kobiet nie jest satysfakcjonująca, zarówno ze względu na ilość, jak i jakość, dowiemy się z wyznań bohaterek Nie rdzewieje. One wytyczają typowe wątki i schematy dla lesbijskich historii, ze stresującym podejmowaniem decyzji o coming oucie na czele. Jakby całe ich doświadczenie, problemy sprowadzały się do tej jednej decyzji, jednego wyznania. I można zauważyć, że Gocha Pawlak w swoim debiucie starała się uniknąć banałów, które krytykowały jej bohaterki.
Protagonistka Magda nie jest osobą, która odkrywa swoją tożsamość, dość szybko zorientowała się, że kręcą ją inne dziewczyny, choć jak zwykle bywa, dla pozoru czy pewności pierwszy pocałunek musiała zaliczyć z chłopakiem. Już w liceum była w pierwszym związku z Karoliną. Później było w jej życiu wiele innych kobiet, choć trudno stwierdzić, czy relacja z którąkolwiek aspirowała do bardziej zobowiązującego związku. Obecnie jest trzydziestolatką, która przyjeżdża do rodzinnego Sosnowca, by spotkać się z Karoliną, bo przecież ta pierwsza miłość, zwłaszcza gwałtownie przerwana, żyje w nas najsilniej. Magda chce przekonać się, czy jej pierwsza dziewczyna dalej jest tą, do której wciąż coś czuje i z którą może uda się odbudować relację? Nim dojdzie do spotkania, podążamy za dziewczyną, która wraz ze swoją przyjaciółką Darią odwiedza „szwajcarskie” lumpeksy, jedzie do katowickich klubów LGBT, spotyka się ze znajomymi z klasy.
A zarazem z pewną świadomością, że polscy czytelnicy tak naprawdę niewiele wiedzą o ich doświadczeniach i chcieliby się dowiedzieć, jak siebie widzą, jakie mają relacje z najbliższymi i jakiego języka używać itd., Pawlak oferuje to, ale umieszczając to poza fabułą. Magda w ramach projektu spisuje wywiady z lesbijkami, które opowiadają o swoich przeżyciach i przemyśleniach w ramach odpowiedzi na wspomniane wyżej pytania. Zaczerpnięte z prawdziwych forów wypowiedzi kobiet mówią o tym, co w powieści wydawałoby się banalne, a zarazem w swej bezpośredniej formie wyrażają dużo więcej, co w literaturze wymagałoby wielogłosowej rozbudowanej fabuły.
Można zarzucić autorce, że decydując się na taką formę, poszła na łatwiznę. Doceniam jednak to, że debiutantka zmierzyła siły na zamiary i miast oferować nieudaną wielką powieść z aspiracjami, wykazała się sprytem. Daje nam niedużą, kameralną opowieść, przeplataną forumowymi wypowiedziami, która z jednej strony świadomie wystrzega się schematów, z drugiej zaś nie unika (nie)oczywistych, elementarnych wyznań o sytuacji lesbijki w polskim środowisku. I pisząc o sytuacji, mam na myśli nie tylko kwestie tolerancji, np. w rodzinie, ale też co społeczeństwo lokalne, jakim jest np. miasto, im oferuje.
W Nie rdzewieje świetnie wybrzmiewają różnice pomiędzy trzema dużymi miastami. O żadnym z nich nie można rzec, że jest prowincjonalne, a jednak mieszkańcy przynajmniej jednego z nich mają poczucie prowincjonalności*. Jako punkt wyjścia mamy oczywiście Warszawę, do której Magda się przeprowadziła. Z ofertą klubów czy usług stolicy będą porównywane wojewódzkie Katowice oraz piętnaste co do wielkości miasto w Polsce: Sosnowiec, który może sobie rościć prawa do bycia nieformalną stolicą Zagłębia, ale nigdy województwa. Dlatego też w Sosnowcu Ubery nie dowożą jedzenia, są już kluby, ale do niedawna jedyny lokal dla LGBT, gdzie mogły wchodzić dziewczyny, mieścił się w Katowicach. I choć różnice między sąsiadującymi ze sobą miastami są od kilku lat bardziej wyobrażeniowe, co jest uwarunkowane znanym wszystkim śląsko-zagłębiowskim „konfliktem”, niż rzeczywiste – przed dziesięcioma laty Magda dostrzegała je w architekturze. Jej zdaniem katowickie budynki od sosnowieckich wyróżnia gotycka czerwona cegła (opinia zbudowana na podstawie tego jednego budynku liceum stojącego przy dawnym dworcu autobusowym) i wielkomiejska stalowoszara moderna, która w Sosnowcu „była tylko miłym przerywnikiem”. Dziewczyna wyraźnie nie lubi swojego Miasta, o którym nigdy nie pisze, używając jego nazwy, z którego uciekła do stolicy, a w czasach licealnych podejmowała tę wielką wówczas wyprawę linią 815 do Katowic, bo tam słysząc śląską gwarę, czuła się „u siebie”.
Czy Nie rdzewieje można odczytywać jako manifest współczesnych trzydziestolatków, jak szumnie deklaruje nota wydawcy? Absolutnie nie czuję, by to był głos mojego pokolenia, chyba że sprzed pięciu lat, bo miałam wrażenie, że czytam o dwudziesto(pięcio)latkach. Jako trzydziestolatkowie jesteśmy na innym etapie, z innym podejściem do życia, z innymi problemami. Patrząc na rówieśników z różnych środowisk (zarówno tych, co po liceum założyli rodziny, jak i tych co poszli na studia), mogę rzec, że tylko nieliczni nie żyją od kilku lat w stałych związkach (i fakt, są to zazwyczaj osoby nieheteroseksualne). Od paru lat jesteśmy na etapie domówek czy spotkań w kawiarni, a jedyne większe imprezy to te ściśle powiązane ze swoimi zainteresowaniami. Faza klubów skończyła się w ciągu pierwszych lat po studiach, a przyjacielskie wypady na zakupy ciuchowe przestały mieć miejsce wraz z rozpoczęciem studiów i ewentualnie powracają jednorazowo, gdy przychodzi wybrać suknię ślubną. Natomiast jeśli chodzi o spotkania z obiektami naszych nastoletnich zauroczeń czy też z partner(k)ami, małżonkami etc.…Częściej, niż mogłoby się zdawać, możemy co najwyżej im znicz zapalić. Ot, taki właśnie jest manifest mojego pokolenia.
Ten dysonans poznawczy wynika z tego, że akcja powieści rozgrywa się w 2018 roku. Od tamtego czasu świat i styl życia tak radykalnie się zmienił, że praktyki powieściowych trzydziestolatków wydają się dzisiaj wręcz archaiczne. Jeśli Nie rdzewieje ma być manifestem współczesnych trzydziestolatków – książka ukazała się o kilka lat za późno.
*Sama potrzebowałam wielu lat i licznych podróży po Polsce, by przekonać się, że mówiąc o moim rodzinnym mieście z liczącą niemal 1000 lat historią, nie muszę dla geograficznej precyzji wspominać o jego umownym sąsiedztwie z Katowicami.