Autor: Friedrich Nietzsche
Pisząc o tej książce wykorzystam treść mojego listu do znajomego, jest on tak samo ekspresyjny jak krytyka Nietzschego.
Nietzsche załamał mnie swoja prostotą, by nie rzec ignorancją. Podczas lektury towarzyszyły mi tak różne emocje, począwszy od buntu, przez współczucie, na rozczarowaniu skończywszy. Patrząc z punktu zwykłego czytelnika jest to intrygująca ksiażka. Patrzac z punktu chrześcijanina jest to krytyka czegoś, o czym autor ma blade pojęcie. Z punktu obiektywnego rzekłabym, że Nietzsche to przeciwieństwo chrześcijan. Wg Nietzschego chrześcijanie we wszystkim widzą wolę Boga, tak są w Niego zapatrzeni… A Nietzsche we wszystkim widzi obłudę i zło. Jedni drugiego warci, obie grupy popadają w skrajności, przy tym mając tak samo kiepskie argumenty, ponieważ nie kierują się rozumem i zdrowym rozsądkiem, a tylko skrajnym nastawieniem: chrześcijanie -> Bóg, Nietzsche -> fałsz.
Trudno pisac o chrześcijaństwie i woli Bożej, kiedy się nie wie o wolnej woli człowieka, który może zadecydować, czy wola Boga będzie panująca, a jeśli tak, to na ile będzie ona decydować o życiu.
Główną wadą w argumentacji Nietzschego jest dosłowne i często niepełne podejście do omawianych kwestii, np. uważanie kapłana za Boga. Ponadto pisze o czymś co go nie obchodzi – ja myślałam, że w tym momencie padnę z łóżka… To po co o tym pisze? Aby budzić tanią sensację na miarę współczesnego Dana Browna? Brown przynajmniej postarał się zapoznać z przedmiotami, o których pisze (dobrze czy źle) w swoich książkach.
Jak dla Nietzschego dokumenty sa legendą, to on sam jest wytworem wyobraźni. No litości, jeśli będziemy zaprzeczać faktom, to się nie dziwię, że wszystko staje się fałszem. Wiem, że trudno dowieść tego co jest prawda, trudno ją pojąć, ale fakty historyczne zostawmy w spokoju.
Nietzsche pisze, że chrześcijaństwo zaprzecza porządkowi świata między innymi przez współcierpienie – czyli wg Nietzschego brak empatii, co jest równe egoizmowi, ten ład sprawi? Ciekawa teoria… Aż wolę nie myśleć jakby świat wyglądał, gdyby w większości składał się z jej zwolenników. Jak już jestem przy porządku, jak on może istnieć bez miłości? Bo taki porządek mieli Żydzi, przeciwko któremu buntował się Chrystus. Nie wspominając o takim szczególe, że sprawiedliwość inaczej wygląda u ludzi, a inaczej u Boga – ale to jest trudne do pojęcia nawet dla chrześcijanina, więc nawet nie pomarzę, by zrozumiał to ktoś niewierzący.
Kiedy przyszedl moment, że przeczytałam prawdziwe zdanie: „Ewangelia pokazuje nowy sposób życia, a nie nowa wiarę” (póki nie przypomniałam, że to przypis od wydawnictwa o jakże fortunnej nazwie „Racjonalista”), to to co przeczytalam pod tym tytułem „rozdziału” sprawiło, że ręce mi opadły. Powierzchownie bądź na wyrywki czytanie Ewangelii skutkuje taką bezmyślną interpretacją wziętą z księżyca.
Z takimi argumentami nie przekona do siebie nawet zwykłego chrześcijanina mającego nawet elementarną wiedzę o swojej wierze.
Jestem rozczarowana, oczekiwałam w miarę obiektywnej i dokumentalnej krytyki. Chcę krytyki rozumnej, nie ekspresyjnej, bo na takiej nie warto polegać.
A samego Nietzschego uważam za człowieka niekochanego, którego w życiu nie spotkało nic dobrego, który sam ze soba nie był szczery, żył w obłudzie. Obłudą określa to co brakowało mu najbardziej: miłości drugiej osoby.
*Powyższy tekst nie jest recenzją książki, a wyrażeniem własnych myśli, do których skłoniła mnie lektura tej książki. Z racji wyrażanych tu moich osobistych światopoglądów, zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy odnoszących się bezpośrednio do mojej osoby i moich poglądów.
„A samego Nietzschego uważam za człowieka niekochanego, którego w życiu nie spotkało nic dobrego, który sam ze soba nie był szczery, żył w obłudzie. Obłudą określa to co brakowało mu najbardziej: miłości drugiej osoby.” LEŻYMY Z CHŁOPAKAMI I KWICZYMY ZE ŚMIECHU, WYDRUKUJEMY TO COŚ I ZANIESIEMY NA UCZELNIE, NIECH INNY TEŻ MAJĄ RADOCHE.
„Główną wadą w argumentacji Nietzschego jest dosłowne i często niepełne podejście do omawianych kwestii” – brzmi jak opis wadliwości twojej lektury Nietzschego. Ten filozof, jak chyba żaden inny, wymaga uwagi i nieufności podczas lektury. Jeśli dodasz do tego fakt, że duża część jego tekstów (zwłaszcza tych pisanych w 1888 r.) nosi na sobie ślady jego choroby psychicznej, należy podejść z podwójną uwagą do tego, co się czyta.
Swoją drogą – nie oczekuj od Nietzschego „w miarę obiektywnej i dokumentalnej krytyki”, bo to jest filozof/pisarz, któremu zależało na przekazaniu (narzuceniu?) swojego światopoglądu, a nie na „obiektywnej” krytyce, z której kpił już we wczesnych tekstach.
Nietzschego polecam czytać od początku, czyli od „Narodzin tragedii” i „Niewczesnych rozważań”. Ale najprawdopodobniej, jeśli sięgniesz po te książki, będziesz i tak załamywała ręce…