Autor: Janusz Głowacki Lektor: Krzysztof Globisz
Nie wiem, co mnie zachęciło do zaznajomienia się z najnowszą powieścią Głowackiego. Może popularność jej recenzji na blogach. Natomiast do audioksiążki zachęcił mnie lektor, będący moim ulubionym aktorem, Krzysztof Globisz. I może od niego zacznę, bo jego ocenić mogłam przy pierwszych rozdziałach. Długo nie mogłam przyzwyczaić się do jego sposobu czytania, miałam wrażenie, że on ciągle wrzeszczy. Z czasem przyzwyczaiłam się do tego, ale muszę być szczera i powiedzieć, że Globisz nie należy do najlepszych lektorów. Trudno było mi to stwierdzić przez sentyment do samego aktora. Ale to też kwestia książki, która co by nie powiedzieć jest dziwna i strasznie chaotyczna. Globisza przetestuje jeszcze przy innej okazji.
Natomiast sama powieść Good night, Dżerzi jest o wszystkim i o niczym. O Kosińskim, Malowanym Ptaku (ponoć znajomość tej powieści ułatwi zrozumienie książki Głowackiego), o Żydach, obozach, Polakach, cyganach, prostytutkach (w tym Maszy), rynku książkowym w Ameryce i w innych krajach. Tak właściwie nie wiadomo o co konkretnie chodzi, wokół jakiego problemu krąży autor. Jakim cudem wytrwałam do końca, nie wiem. Może dlatego, że niektóre wątki były interesujące, ale nijak trzymały się całości. Podejrzewam, że w pisemnej wersji z książki wyniosłabym jeszcze mniej (jeśli to w ogóle możliwe).
Nie znam twórczości Głowackiego, ale ci co ją znają i wystarczy im tylko nazwisko, by sięgnąć po jego książkę, też w swoich recenzjach piszą o chaosie i niezrozumieniu. Musiałam mieć pecha, by na początek trafić na najsłabszą książkę pisarza.
Ocena: 2/6
Pierwsze, co napiszę to to, że cieszy mnie, że znowu komentarze są dostępne dla osób niezarejestrowanych na Onecie. Druga rzecz – podziwiam za cierpliwość do Onetu, bo co próbuję coś skomentować, czy tu, czy gdzie indziej, nigdy się to nie udaje. Kwestię pustej listy postów czy nieistnienia blogów pominę.Jeśli chodzi o samą książkę i autora – cóż, ja fanką Głowackiego nie byłam nigdy, ale kiedyś próbowałam się zmierzyć z „Good night, Dżerzi” i cóż – chyba się z Tobą zgadzam, co do opinii. Trzeba mieć pecha, by zaczynać od tej pozycji, bo nie jest ona ani reprezentatywna, ani interesująca.
Na razie tą możliwość wznowiłam licząc, że troll nie powróci. Co do Onetu, to będzie poprawa, na którą czekałam i się doczekam (w końcu!). Tak swoją drogą już się przyzwyczaiłam, że za każdym wejściem na bloga mam inny kolor i rozmiar czcionki – przynajmniej nie jest nudno. 😉 Gruntowne zmiany w szablonie wprowadzę już po przenosinach na nową platformę.
A nikt z was – konsumentów literackiej papki – nie pomyślał, że aby przeczytać tą książkę ze zrozumieniem trzeba nie tylko znać twórczość Kośińskiego, ale także jego burzliwą biografię i relacje jakie go łączyły z Głowackim. I zamiast po raz kolejny wykazywać się podziwu godną ignorancją po prostu zamilczeć kiedy się nie ma nic mądrego do powiedzenia. Ja wiem że to może być trudne, ale radzę spróbować.