Nielegalne związki – Grażyna Plebanek, czyta Olga Miłaszewska

Sama nie wiem, dlaczego dosłuchałam tę książkę do końca. Jakim cudem w ogóle dotrwałam? To wskazuje na to, że w głębi duszy jestem masochistką. Otóż powieść Grażyny Plebanek to książka tak zła, tak irytująca, tak monotematyczna, namiętnie jałowa, że już dziś mogę powiedzieć, że na koniec roku wyląduje w rankingu najgorszych książek roku.

Treść książki nie broni się jako studium skomplikowanych relacji małżonków z kochankami. Po pierwsze jest ono upiornie nudne, po drugie postawa postaci budzi skrajnie negatywne uczucia, zamiast współczucia przychodzi ochota na ukaranie ich, gdyż komplikacje rodzinne i inne następstwa wynikające z nawiązania romansu, a co gorsza kontynuowania go bez wyrzutów sumienia – nie są satysfakcjonującą karą. Jonathan, główny bohater powieści, który zaczyna romansować z Andreą, jest dwulicowym typem mężczyzny. Pod maską wzorowego ojca i głowy rodziny kryje się niechęć do żony, którą uzasadnia tym, że nie jest Andreą, nie jest taka jak ona… Jonathan ma wręcz o to pretensje do Meginn. Mówię wam, facet nie ma w ogóle skrupułów, brak mu choć odrobiny samokrytyki, (jeszcze śmie mieć pretensje, że ciągle myśli o rodzinie, że nie może mieć chwili dla siebie!) trzeźwego spojrzenia (choć to ostatnie można uzasadnić ślepym zakochaniem), a w dodatku jest tchórzem, nie ma odwagi przyznać się do zdrady, a co gorsza ubliża inteligencji swojej żony, sądząc, że ona nie może się domyślać. Tak, Jonathan mnie tak wkurzał, irytował, że ma szczęście, że jest fikcyjny, bo w przeciwnym razie dorwałabym go i na żywca wykastrowała. Niektórym testosteron zdecydowanie za bardzo uderza do głowy.

Słabą treść pogarsza interpretacja Olgi Miłaszewskiej, której barwa głosu sugeruje, że na karku ma 70-tkę. Rozumiem, że na brzmienie głosu wpływu nie mamy, ale podczas wyboru lektora do książki emanującej namiętnymi opisami scen erotycznych aż się prosi o sprawdzenie, czy sposób czytania będzie odpowiadał charakterowi treści. Zachrypnięty głos nie jest ani trochę zmysłowy. Gdyby ten romans miał miejsce między starszymi ludźmi, to można byłoby to jako tako zaakceptować, ale bohaterami są ludzie po 30-tce. Naprawdę, przy słuchaniu jej, wszystko opada. Dosłownie.

Gdyby książka była lepsza to może pokusiłabym o krótką charakterystykę obrazu polskich emigrantów w Brukseli. Ale nie warto.

Ocena: 1/6

7 thoughts on “Nielegalne związki – Grażyna Plebanek, czyta Olga Miłaszewska

  1. Rzeczywiście musiało być bardzo źle ponieważ tak słabej oceny wystawionej dla książki jeszcze u Ciebie nie widziałam. Dobrze, że nie słuchałam.

  2. leżąc w szpitalu słuchałam „dzieła”. dosłuchałaś do końca, ja nie dałam rady. mam wciąż w telefonie, ale nie potrafię się zmusić, by dokończyć, choć nie lubię zostawiać nieprzeczytanych książek.
    z całą Twoją opinią w 100% się zgadzam.

  3. Czytałam tą książkę już bardzo dawno temu i w głowie zlała mi się z inną powieścią Plebanek – „Pudełko z zapałkami”. Również nic szczególnego. Aczkolwiek (o czym ostatnio pisałam, ubolewając nad kolejną słabą książką tej autorki) pisarka ma w swoim dorobku świetne „Dziewczyny z Portofino”, do których naprawdę warto sięgnąć (a także podsunąć komuś z pokolenia naszych rodziców i porównać wrażenia;).

  4. Ja słuchałam „Pudełka ze szpilkami”. Też mi się nie podobało, choć aż tak krytyczna nie byłam… Ale nigdy w życiu po kolejną powieść Plebanek nie sięgnę. A odsłuchałam, bo to był pierwszy i jedyny audiobook, jaki miałam do dyspozycji, potrzebowałam czegoś do biegania 😉

  5. Och, tak, tak!
    Zgadzam się!

    Pamiętam po przeczytaniu tej książki, miałam tylko jedno pytanie: 'No i co?”

    Niestety nie mogłam jej nawet zrecenzować, bo akurat wtedy byłam niejako zawodowo związana z tą książką i musiałam zachować swoją opinię dla siebie.

  6. Zgadzam się, to jedna z najgorszych książek jakie czytałam. Autorka zmarnowała wszystkie szanse. Bohater, teoretycznie światowy kosmopolita, wybitnie bucowaty i nieciekawy, jego kochanka ma osobowość równie interesującą jak nadmuchana lalka z sex-shopu, a ich pożal się Boże „romans” rozgrywa się wyłącznie poniżej pasa. Czytając opisy mechanicznej kopulacji tej koszmarnej pary można umrzeć z nudów. Opis Brukseli też nieciekawy i płaski, w sumie kompletne nieporozumienie.

Skomentuj ~Ślubna Herbata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *