Jak wspomniałam w poprzednim wpisie, w tym roku orientację w literackim rynku nowości straciłam w połowie roku. Cieszę się, że udało mi się sięgnąć kilka razy po klasykę. Wciąż tematami, do których często wracałam w literaturze był design i architektura, film, feminizm, historie miast, problemy polskiego społeczeństwa, kultura i historia Stanów Zjednoczonych, food studies. A z gatunków i rodzajów literackich mogłabym wymienić: eseistykę, reportaże, literatura piękna tzw. środka, powieść akademicka i oczywiście nie mogło zabraknąć rozmaitych monografii naukowych.
Trochę liczb:
- przeczytałam w całości 128 książek w tym:
- 4 komiksy
- 20 ebooków
- 11 pożyczek od znajomych
- 9 książek z biblioteki
- 42 z własnej półki
- 30 egzemplarzy recenzenckich
- 25 nowych nabytków (kupionych lub otrzymanych w prezencie)
- porzuciłam 3 książki, a dwie czekają na dokończenie w lepszym czasie
Peryferyjne czytanie
W tym roku zrezygnowałam z poszukiwań lektur z nieznanych obszarów. Do listy krajów doszła jedynie Malta, dzięki autorowi komiksu amerykańsko-maltańskiego pochodzenia – więc stricte maltańskiej literatury nie poznałam. Kraje pochodzenia przeczytanych w całości książek nie są więc oryginalne, trochę rzadszych regionów zawdzięczam antologii reportaży latynoamerykańskich, poza tym podium jest u mnie niezmienne. Dominuje literatura polska (56) i amerykańska (36). Za nimi tradycyjnie Wielka Brytania (14), Francja (9). Później Włochy i Kanada (4), Czechy (3), po dwie książki z Hiszpanii, Niemiec, Norwegii, Japonii, Słowacji i Irlandii. Po jednej z Rosji, Białorusi, Finlandii, Nigerii, Argentyny, Urugwaju, Peru, Boliwii, Meksyku, Chile, Salvadoru, Szwecji, Chorwacji, Bośni, Malty i Kolumbii.
Autor roku: John Steinbeck
Nie ukrywam, że zaniedbałam to wyzwanie i nie udało mi się każdego miesiąca sięgnąć po powieść Steinbecka, niektóre jak Na Zachód od Edenu przerażały objętością, inne jak Dziennik z Rosji miały zniechęcający temat. I jeszcze kilka tytułów brakuje mi na półce…
Najlepsza książka roku: Jak się tworzy powieść – Miguel de Unamuno
Dla mnie to było odkrycie nowej intrygującej postaci, nie tylko pisarza, który oferuje teksty ciekawe formalnie, ale też filozofa i niejednoznacznej osobistości w historii Hiszpanii. Zaraz po lekturze obejrzałam film Póki trwa wojna, którego klimat wciąż we mnie rezonuje. Cieszę się, że w Polsce ukazało się sporo książek de Unamuna i mam co nadrabiać, bo moje czytanie Jak się tworzy powieść wychodziło chyba daleko poza intencje autora, ale efekt, jaki osiągnął autor wskutek zamieszania z rękopisem i przekładem, jest iście modernistyczny. Recenzowałam tę książkę na łamach bieżącego numeru Fabularii – tam więc odsyłam. Na blogu tekst pojawi się zapewne wiosną.
Pozostałą dziewiątkę w tej topce najlepszych książek wydanych w 2021 roku tworzą:
- Debiut: Szalej – Monika Drzazgowska
- Literatura popularna: Człowiek pana ministra – Michal Sýkora
- Polski reportaż: Miła robótka. Polskie świerszczyki, harlekiny i porno z satelity – Ewa Stusińska
- Tu jest teraz twój dom. Adopcja w Polsce – Marta Wroniszewska
- Zagraniczny reportaż: Dziobak literatury. Reportaże latynoamerykańskie – pod red. Beaty Szady
- Eksperyment językowy: Sezon na truskawki – Marta Dzido
- Literatura środka: Dziewczyna, kobieta, inna – Bernardine Evaristo
- Krytyka literacka: Po co czytać klasyków? – Italo Calvino
- Eseistyka: Matka wszystkich pytań – Rebecca Solnit
Większość wymienionych książek zrecenzowałam, więc po uzasadnienie oceny odsyłam linkami do właściwych miejsc. Pojawiły się dwa tytuły w polskich reportażach, choć myślałam o kategorii „temat ważny społecznie” w kontekście książki Wroniszewskiej, ale byłoby to sprzeczne z moim buntem wobec wyróżniania dzieł ze względu na ważny temat, z pominięciem oceny jego realizacji. Nie chciałabym też arbitralnie decydować, który temat spośród tych poruszanych w ostatnim roku w reportażach jest ważniejszy od innych. Dla każdego będzie nim, co innego.
Wśród starszych lektur minionego roku do najbardziej udanych zaliczam Mistykę kobiecości Betty Friedan oraz Nowy Jork. Od Manahatty do Ground Zero Magdaleny Rittenhouse (kolejny przykład, że reportaże o Ameryce zdecydowanie lepsze tworzą nasi reporterzy) oraz McDonaldyzacja społeczeństwa George’a Ritzera. Te podium tworzą książki, które inspirują i pobudzają mózg, nieco przeobrażając naszą wizję świata.
Tym razem nie będę wymieniać gniotów, bo właściwie ich nie było. Za to sporo rozczarowań, które bolały mniej lub bardziej w zależności od wydanych pieniędzy czy czasu spędzonego nad lekturą. Największą zagadką minionego roku były zachwyty nad Halnym Igora Jarka. Nie wiem, o co tu chodzi, bo kiedy ja gryzłam zęby ze złości, że podjęta z samozaparciem kontynuacja lektury, odwdzięcza się tylko coraz mniej sensowną konstrukcją narracyjną oraz coraz gorszymi zdaniami i sformułowaniami, które w dzisiejszych czasach nawet nie szokują (jak to miało miejsce w czasach debiutów Masłowskiej i Witkowskiego), li jedynie żenują – krytyka chwaliła. Kiedy żaliłam się na to, że ten projekt dostał wsparcie finansowe i zmarnował tyle drzew na papier (ja na szczęście czytałam w ebooku) – autor dostawał nominacje do nagród literackich.
Ulubione wydawnictwa: PiW, Karakter, Pauza, Czarne
Właściwie bez zmian od zeszłego roku. Krytykę polityczną zastąpiła Pauza, bo tak się złożyło, że w tym roku nic ciekawego Krytyka Polityczna nie wydała, natomiast dzięki Pauzowem Klubowi Książkowemu regularnie (no prawie) nadrabiałam książki z tego wydawnictwa. Nie stałam się wielką miłośniczką książek tego wydawnictwa, bo choć bez wątpliwie są niebanalne, relatywnie rzadko mnie zachwycają. Jedna wśród porzuconych w tym roku należy do Pauzy.
Życie kulturalne
Podobnie jak w przypadku festiwali filmowych, uczestniczyłam tylko w spotkaniach online (i to zazwyczaj odtwarzałam po godzinach spotkania) – co miało miejsce przede wszystkim w pierwszej połowie roku, gdy wpadłam tryb czytania nowości i konfrontowania wrażeń z refleksjami padającymi podczas spotkań. Tak więc byłam na spotkaniu z: Eugeniuszem Dębskim, Markiem Szymaniakiem, Filipem Zawadą, Andrzejem Zawadą, Mariuszem Szczygłem, Pawłem Reszką i Agatą Listoś-Kostrzewą. Ponadto uczestniczyłam w spotkaniu dotyczącym książek feministycznych: Kapitał kobiet Lindy Scott oraz Niewidzialne kobiety Caroline Criado Perez. Oraz w czterech spotkaniach dyskusyjnych, trzech organizowanych przez Pauzę (niestety spotkania online mają to do siebie, że łatwo je przegapić) oraz jednym przez Koło Literatury Najnowszej. Wśród nielicznych wydarzeń, w których wzięłam udział bezpośrednio, były:
- Targi Turystyki w Poznaniu, które zresztą okazały się sporym rozczarowaniem,
- wykład mojego przyjaciela w tarnogórskim muzeum,
- Ukraina. Wzajemne spojrzenia w MCK w Krakowie (rozczarowała mnie sprzeczność koncepcji z ekspozycją, która wbrew deklaracjom nie polemizowała ze stereotypami i mitami na temat Ukrainy, lecz wręcz je utrwalała),
- Polskie style narodowe 1890-1918 w Muzeum Narodowym w Krakowie (obecnie prezentowany okres nie należy do moich ulubionych, więc z niecierpliwością czekam na kolejne wystawy poświęcone designowi późniejszych lat).
Plany noworoczne
Mam nadzieję, że w tym roku będę mogła powrócić do spotkań Pauzowych, które kolidowały z moim planem zajęć (nie wiem, jak będzie w II semestrze, ale póki co wychodzi, że w styczniu i lutym tę możliwość będę miała).
Nadal będę uczestniczyć w wyzwaniu Trójka e-pik, która czasem jest bardzo niewygodna, ale często pozwala wyczytać przykurzątka z półek. Natomiast w tym roku bardziej niż wcześniej chcę dać sobie luz z czytaniem książek i z byciem na bieżąco, a bardziej skupić się na pisaniu poważniejszych rzeczy. Co pewnie odbije się jeszcze bardziej na aktywności blogowej. Stąd też tym razem nie wybieram autora(ki) na kolejny rok czytania – po pierwsze w minionym roku wyszło mi to średnio, po drugie nie mam postaci i odpowiedniej liczby książek, z którymi mogłabym i chciałabym startować w takim wyzwaniu. Kiedyś myślałam o Molierze, którego dramaty mieszczą mi się w trzech tomach, ale to okazałoby się raczej zaliczaniem sztuk niż pasjonującą lekturą.
Chciałabym zadebiutować na łamach czasopisma recenzją książki naukowej oraz gry planszowej. Tym drugim niejako zrealizuję postulaty z własnego artykułu dotyczącego krytyki gier planszowych. O tych dwóch rzeczach myślę już od lata, nad jedną pracuję, przedmiot do tej drugiej właśnie wybrałam. Zobaczymy, czy się uda.