Bacznie śledzę literaturę faktu dotyczącą lat 90., ciekawego okresu transformacji, o którym często pisze się jako czasie ze zmarnowanym potencjałem, nieodrobionym zadaniem mającym pozwolić płynnie przejść z epoki socjalizmu do kapitalizmu. Temat podjęty przez Ewę Stusińską wpisuje się w tę ocenę, choć tym razem dotyczy ona kwestii obyczajowych.
Początek lat 90., zniesienie cenzury w ‘89 to moment wyniesienia podziemi na słońce (podobno lata 90. były bardzo słoneczne, jak sugerują fotografie z tamtych lat). To, co było zakazane, może być legalnie dystrybuowane. Dotyczy to literatury, prasy, filmów… w tym wszelakich materiałów pornograficznych. Autorka niejednokrotnie podkreśla, że bum na świerszczyki i kasety porno nie zaczął się w ‘89, to zainteresowanie i dystrybucja przywożonych zza granicy takich materiałów sięga lat 80., może nawet 70. Zresztą polskie kino lat 80. było coraz bogatsze w sceny erotyczne. Wymienić tu należy Kingsajz i Katarzynę Figurę z krasnoludkami – moment filmu, który uznano za najlepszą scenę erotyczną w polskiej kinematografii. Ewa Stusińska traktuje ją jako symboliczny początek erotycznej fascynacji Polaków, którzy z dużą ciekawością i śmiałością stawali w kolejkach do kolejnych otwieranych sex shopów, szukając tam wyzwolenia z siermiężnego systemu i wrót do bezpruderyjnego Zachodu. Zdawałoby się, że seksualność zostanie odarta z tajemniczości i zasłony wstydu. Dzisiaj, kiedy debata o edukację seksualną w szkołach jest równie gorąca jak w połowie lat 90., wiemy, że to kolejna lekcja, której nie odrobiliśmy. Autorce Miłej robótki udało się znowu wychwycić ten moment, kiedy świerszczyki i kasety VHS 18+ stały się tematem wstydliwym, tabuizowanym, ukrywanym przed rodziną i znajomymi (czy ktoś dzisiaj poza kolegami z akademika organizuje rodzinny seans z filmem porno? – pyta Stusińska). To lata, które – znowu znajdziemy punkt wspólny z dzisiejszymi czasami – zbiegają się z dyskusją o delegalizacji aborcji, to moment kiedy środowiska prawicowe i kościelne podnoszą głos o moralność narodu i próbują całkowicie zakazać dystrybucji pornografii (rzekomo w trosce o młodzież, by ta nie zetknęła się z tymi materiałami – jakby nie dostrzeżono faktu, że młodzież i dzieci są krzywdzone przez molestowanie seksualne dokonywane przez dorosłych). Tę ustawę zawetował prezydent Kwaśniewski, nie zgadzając się na ustanowienie prawa ze świadomością jego notorycznego łamania. Mimo to kioskowa wojna zmieniła społeczne postrzeganie świerszczyków, choć zaledwie parę lat wcześniej sprawa sądowa dotycząca publikacji zdjęcia żeńskich genitaliów w „NIE” przyczyniła się do stworzenia bardzo liberalnej definicji pornografii i klasyfikacji materiałów uznawanych jako moralnie krzywdzące. Wówczas okazało się, że dotychczasowe publikacje wydają się bardzo niewinne i wydawcy mogą pójść znacznie dalej. Niedługa jednak była bestsellerowa kariera tych pisemek…
Jak wspomniałam, autorka symbolicznie ustawiła Katarzynę Figurę i jej występ w Kingsajzu jako początek osi ery porno w Polsce. Na drugim końcu postawiła Klaudię Figurę, która w 2002 roku ustanowiła rekord liczby odbytych stosunków w ciągu dnia. W sposobie wywołania zainteresowania szerszej publiki erotyką (w tym poświęcenia Klaudii, która z pewnym dyskomfortem przyjmowała kolejnych panów), jaki miał miejsce na targach Eroticon, Stusińska dostrzega kres fascynacji, którą mogła wywołać delikatna scena filmowa z Kasią Figurą, znużenie, powszedniość materiału, na własną rękę eksplorowanego w odmętach internetu.
To, co w tej książce cenię najbardziej to sprawne połączenie reportażu z dyskursem naukowym – jednak nie w sensie stosowania naukowej terminologii, sięgania po fachowe opracowania (których swoją drogą właściwie nie ma), lecz w przyjętej perspektywie badawczej, w sposobie podjęcia tematu, potraktowania go jako pewnego zjawiska społecznego, osadzonego w konkretnych ramach historycznych (i z nich wynikającego) i korzystania z narzędzi semiologicznych. Przez co książkę cechuje uporządkowanie wątków, przejrzysty podział i opis poszczególnych zagadnień (świerszczyki, harlekiny, kasety video, anonse matrymonialne, problem wokół definicji pornografii i erotyki oraz polityczno-społeczne konteksty), a także próba uściślenia (terminologicznego czy czasowego) tego, co niedookreślone, w powszechnej pamięci gdzieś rozmazane, i zmierzenia się ze stereotypami (choćby z „oczywistym” podziałem na erotykę i pornografię). Jedynie co mi tutaj zabrakło to precyzyjnego wyjaśnienia, dlaczego kobiety wolą harlekiny, a mężczyźni zdjęcia i wideo (ten temat został poruszony już w publikacjach literaturoznawczych, więc autorka miałaby się do czego odwołać). Reporterska i naukowa ciekawość sprawia, że dostajemy książkę z pogranicza badań socjologicznych i antropologicznych, ale pisaną z lekkością i zafrapowaniem charakteryzującym dobrą publicystykę. Ewa Stusińska nie podjęła tego wątku – i nie musiała – ale to, o czym pisze, koresponduje z obserwacjami badaczy kultury disco polo (Polski bajer – Monika Borys, Nikt nie słucha – Justyna Sierakowska) – w całości tworzą krajobraz polskich przyjemności w okresie transformacji (i nie tylko wtedy).
Współcześnie ciężko stwierdzić jednoznacznie, że jest to temat tabu, albo coś o czym się dużo rozmawia. Tak na prawdę wiele zależy od nas. Jedni potrafią o sexie rozmawiać wprost, a inni wolą temat przemilczeć zamykając we własnej sypialni. Czy której rozwiązanie jest złe? Ciężko stwierdzić. Z pewnością dla naszego rozwoju np u psychologa powinniśmy potrafić porozmawiać również o kwestiach łóżkowych, jednak czy jest to niezbędne. A może ta nasza umiejętność zależy od wychowania i środowiska w jakim się obracaliśmy i obracamy? Niekiedy dochodzi kwestia zaufania, co można komuś powiedzieć, a co nie. Nie wiem czy można uznać poziom otwartości na seksualność za zacofanie, bo tak odebrałam artykuł. Wszystko zależy również od tego na jakim etapie życia się znajdujemy.
Jasne, masz rację. Każdy przypadek jest indywidualny, ja tu pisałam o ogóle społeczeństwa, tak jak to opisywała autorka… Wystarczy zaobserwować debatę, jaka się toczy wokół edukacji seksualnej w szkole. Osobiście mam to tego mieszane podejście, bo z jednej strony uważam to za potrzebne – sprawdza się ona w innych krajach, choćby w Wielkiej Brytanii, z drugiej zakres materiału dla poszczególnych grup wiekowych budzi moje wątpliwości – dlatego że mam świadomość, że są dzieci i nastolatkowie bardziej świadomi pewnych spraw i im trzeba pokazać inną stronę medalu, ale są też tacy, którzy odkrycie tego tematu mają dopiero przed sobą, więc po co te zainteresowania im przyspieszać. Rzeczywiście temat jest bardziej złożony niż tu mi się udało tu napisać – bo skupiłam się na książce, a nie na zagadnieniu samym w sobie, co do którego prywatnie mam niejednoznaczne podejście.
Nie uważam, że kobiety wolą harlekiny, a mężczyźni – obrazki. Ta teza postawiona na początku rozdziału „Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej” była ironiczna 🙂 Twierdzę wręcz, że jest to szalenie indywidualne i wobec dobrych alternatyw dla mainstreomowej męskiej pornografii i zarazem dobrego literackiego hardkoru – te rozróżnienia płciowe całkowicie się zacierają.
Poza tym bardzo dziękuję za miłe słowa i merytoryczny komentarz! Serdeczności! Ewa
Bardzo dziękuję za komentarz. W pytaniu o ten podział, nie chciałam zasugerować, że to Pani osobisty pogląd na tę sprawę, co raczej potrzebę wnikliwszego przyjrzenia się temu powszechnemu podziałowi, jego źródle, którego można by się dopatrywać chociażby w płciowym podziale zmysłów oraz innych cech genderowych z uwzględnieniem historii społeczno-kulturowej. Bo ten podział się gdzieś utarł i ma jakieś swoje podstawy. Zbadanie tego nie wyklucza otwartego podejścia do tej sprawy dzisiaj, uznawszy ją (i słusznie!) za sprawę indywidualną.