W Jak się tworzy powieść bardziej interesujące od samej opowieści (choć można byłoby się zastanawiać, co rzeczywiście jest tą opowieścią) są kulisy jej powstania, tzn. tej wersji, jaką dzisiaj dostajemy. Miguel de Unamuno, kontrowersyjna postać w świecie politycznym międzywojennej Hiszpanii, pisarz i myśliciel baskijskiego pochodzenia w latach 20. został wygnany z ojczyzny i podczas swojej tułaczki napisał Jak się tworzy powieść. Świadomy działań cenzury, która jeśli pozwoliłaby na publikację tego dzieła, to w mocno okrojonej wersji, nie planował jej wydać w Hiszpanii. Rękopis przesłał Jeanowi Cassou, by ten przetłumaczył go na francuski i tam wydał, co uczynił, wzbogacając przekład wstępem zatytułowanym „Portret Unamuna”. Oryginalny rękopis nie wrócił do autora (został przesłany do niemieckiego tłumacza), w związku z czym Unamuno zdecydował się dokonać swojego przekładu na język ojczysty. Podczas tej pracy nie był w stanie jednak powstrzymać się od komentarzy i uzupełnień, wskutek czego dostajemy dzieło nader interesujące i prowokujące do własnej interpretacji na temat tego, kto jest autorem, przekładem, co jest faktem, a co fikcją literacką.
Jeśli Don Kichote może być podmiotem zmuszającym Cervantesa do opisania swojego życia – jak twierdzi w komentarzach Miguel de Unamuno, mogę założyć, idąc tym tropem, że niejaki Cassou, który dokonał przekładu Jak się tworzy powieść na francuski, jest fikcyjnym bohaterem Unamuna. Albo autorem opowiadania, które Unamuno przypisał sobie, bo przecież rękopisem oryginału już nie dysponował. Sam Unamuno zauważa, że swoim komentarzem do Portretu Unamuna, który może być niczym więcej jak narcystycznym dialogiem prowadzonym samym ze sobą (wszak czyni to we właściwej powieści, dopisując komentarze do swojego tekstu, które nasuwają mu się przy nieodzownej podczas pracy nad przekładem relekturze), tworzy portret Cassou. Uwaga Cassou, że de Unamuno pisze właściwie tylko komentarze, nie powieści, tylko wzmacnia wrażenie, że Jak się tworzy powieść jest dogłębnie przemyślanym projektem literackim, a tytułowe dzieło nie może istnieć bez uzupełnień i licznych komentarzy autora. Tworzy literaturę, w której później wyróżnił się Jorge Borges, czyli taką, jak opisał w swoim eseju o Argentyńczyku Italo Calvino, która zwielokrotnia własną przestrzeń, dzięki istnieniu innych książek i postaci rzeczywistych czy urojonych. Wymyślona postać pisarza pojawia się już u Cervantesa, gdy ten wyznaje, że historię Don Kichota zaczerpnął z arabskiej książki Cide Hamete Benengelego. Miguel de Unamuno ten gest komentuje: „[Cervantes] chce nam w rzeczywistości powiedzieć, że nie był to wytwór jego fantazji”. I to samo czyni de Unamuno, opowiadając nadzwyczajne losy zaginionego rękopisu, opisując Cassou i tłumacząc tym potrzebę zrobienia przekładu własnego tekstu. Ostatecznie baskijski myśliciel tworzy przekład, który jest interpretacją tłumaczonego tekstu, a efektem być może jest tekst różniący się od rękopisu tylko komentarzami (w książce wyodrębnionych czerwonym fontem i kwadratowym nawiasem).
To stawiałoby Unamuna na równi z Pierrem Menardem, autorem Kichota, choć trzymając się chronologii historycznej, należy to stwierdzenie odwrócić, bo Unamuno nie dożył borgesowskiego eksperymentu. Zważywszy jednak na bliski stosunek Unamuna do Argentyny, w której widział wzór dla Hiszpanii, w której publikował swoje teksty, w tym Jak się tworzy powieść (pierwsze wydanie w języku hiszpańskim ukazało się właśnie w Argentynie) i niewątpliwie wywarł wpływ na argentyńską literaturę – można założyć, że był inspiracją dla Borgesa (trzeba pamiętać, że też Borges mieszkał wiele lat – z przerwami – w Hiszpanii). Wspólna dla obu pisarzy praktyka czytania i przepisywania Don Kichota Cervantesa została już omówiona w kilku pracach, z których bodaj najobszerniejsza należy do Paula Hylanda. Nie będę zatem tego wątku rozwijać, gdyż lektura Jak się tworzy powieść to początek mojej drogi z de Unamunem, a o Don Kichocie wspominał w kilku innych pracach, których jeszcze nie znam.
Kontekst kulturowy oraz przynależność do późniejszego pokolenia (a właściwie różnica dwóch pokoleń) wyklucza z jednej strony postawienie obok wymienionych hiszpańskich twórców Milana Kundery, kolejnego komentatora i re-writera Don Kichota. Życiorys czeskiego pisarza naznaczony cenzurą, wygnaniem i emigracją jest jednak tym wspólnym punktem, który pozwala na losy całej trójki patrzeć przez pryzmat przygód błędnego rycerza. Wszyscy jako pisarze chcieli być Cervantesami, ale koleje życia, ich idee i wizje odnowy państwa utraconego (bo porwanego przez zgubne ideologie) przypominały walkę z wiatrakami. Unamuno miał rację, pisząc, że Don Kichote kazał Cervantesowi spisywać jego życie, bo to przecież doświadczenia skłaniają do pisania i komentowania. Don Kichote jawi się tu jako siła boska (u de Unamuna błędny rycerz ma wiele cech Chrystusa), która każe pisarzowi spisywać swoje dzieje. W zdaniu tak sformułowanym „Ileż to on mi o sobie kazał powiedzieć” [s.44] można jednak dwojako rozumieć, kim ma być opisywany podmiot: pisarz czy Don Kichot? I w tej dwuznaczności tkwi de Unamuno, który w pisaniu o sobie pisze zarazem o bohaterze Cervantesa. Każdy twórca ma obok siebie Don Kichota, który każe opowiadać o sobie, swoim życiu (nie tylko w literaturze), ale tylko nieliczni i na swój sposób wyjątkowi (a można to powiedzieć nie tylko o Kunderze, Borgesie czy de Unamunie, ale też o Malczewskim czy Daumierze) spisują (ilustrują) losy rycerza.
Można jeszcze zastanowić się, czy niemal obsesyjne pisanie wspomnianej trójki pisarzy o Don Kichocie wynikało bardziej z ich pisarskich aspiracji do zostania kolejnym Cervantesem czy z symbolicznego powinowactwa z błędnym rycerzem.
Recenzja ukazała się w „Fabularie” nr 2/2021