Wiosna życia – Artur Kosiorowski

Naprawdę długo zastanawiałam się jak ocenić tę książkę. Wszystko przez słowa koleżanki, która rzekła, że jak człowiek całkiem otwiera się przed tobą – to ona tego nie neguje w żaden sposób. Sama często temu przeczę. Drugim powodem jest to, że już na wstępie poznajemy najintymniejsze problemy autora, przez pryzmat których nie możemy jego książki oceniać jak każdego innego śmiertelnika. Ale czy z drugiej strony to byłoby fair? Przecież nie każdego autora stać na takie wyznania, a może nie tyle go nie stać, co nie chce by jego doświadczenia wpłynęły na odbiór książki, którą napisał.

Wyjdę jednak ze wstępu i przejdę do treści, wydawałoby się właściwej, choć będącej rozbudowaniem wstępu, a i czasami dalej wprowadzeniem, bo po kilkunastu stronach, autor pisze, że musi o czymś wspomnieć, nim przejdzie do tego, o czym chce naprawdę opowiedzieć. Dodam, że nie zauważyłam tego przejścia z wprowadzenia do tej konkretnej historii drogi życia autora, bo po przeczytaniu ostatniej strony, ze zdziwieniem stwierdziłam, że książka się skończyła, a tej treści właściwej się nie doczekałam.

Całość to niespójny ciąg różnych wydarzeń, przygód nastolatka, wychowanego „na ulicy”, korzystającego z życia przez różne używki począwszy od wąchania kleju, przez marihuanę, amfetaminę, na piciu alkoholu nie skończywszy, bo tych wszystkich szkodliwych substancji było całe mnóstwo. W historii pojawią się wątki poszczególnych znajomości i przyjaźni, miłości, podróży po prawie całym kraju, łącznie z zaliczaniem przystanków Woodstock i pracą w charakterze żebraka. Widać, że bohater nie ma oporów przez niczym, nawet praktykuje kilka religii równocześnie, z każdej wybierając to, co mu pasuje.

Ta książka powinna skłaniać to refleksji. Ale suche sprawozdanie z życia podane poprawnie szkolnym językiem, pozbawione walorów literackich, emocji, opisów, jakiejkolwiek charakterystyki znajomych, dzięki której na ich relacje można byłoby przeanalizować pod kątem psychologicznym – nie skłania do przemyśleń. Brakuje tu jakiegoś podsumowania, mety drogi poszukiwań celu życia, by czytelnik odnalazł sens powstania tej książki. Ta historia mogła mieć charakter dydaktyczny, moralizatorski, czy świadectwem wiary albo ogólnie książką ku pokrzepieniu serc: że obojętnie jak beznadziejne, wydawałoby się, masz życie, każde ma sens, który prędzej czy później ujrzysz. Tu puenty nie ma, epilog nic nie wyjaśnia.

Nie oceniam tu życia autora, uważam, że każdy jest kowalem własnego losu. Ale sama książka czytelnikom raczej nie jest potrzebna. Jeśli autor miał potrzebę streścić swoje życie (bo nie można rzec, że się uzewnętrznił, bo osobistych uczuć, poza tymi, które czuł do Marii, tutaj nie ma) – okej. Mnie pisanie też pomaga, aby poradzić sobie z różnymi przeżyciami. Tyle, że ja tego nie wydaję, bo nie mam nic do przekazania potencjalnym czytelnikom. A co autor chciał im przekazać? Zielonego pojęcia nie mam. W mojej ocenie ta książka powinna zostać w szufladzie do czasu, aż autor znajdzie wreszcie cel, dzięki któremu ta historia nie będzie taka pospolita i bezbarwna (podobne życie prowadzi spora część młodzieży, tyle, że w wersji żeńskiej żebranina jest często zastąpiona prostytucją – nie zawsze jako świadomy wybór).

3 thoughts on “Wiosna życia – Artur Kosiorowski

    1. Tylko znowu się nasuwa pytanie, czy trzeba było to koniecznie wydać? Nie mam nic przeciwko pisaniu, bo to pomaga, wyzwala siebie. W tym przypadku autor mógł podczas pisania, porządkowania życia szukać jego celu. Ale czytelnik tego nie poznaje. Zatem po co wydawać książkę, kiedy nie ma się nic do przekazania? Ta historia jest dla mnie pusta. Może głównie dlatego, że jest suchą relacją. Tu nie można się zaangażować emocjonalnie, skoro sam bohater swoimi emocjami się nie dzieli.

      1. A nawiązując do opisu książki, który mówi, że ma przedstawić niezgodę na świat – czyli jakiś wewnętrzny bunt – bez nacechowania emocjonalnego ukazanie tego jest niemożliwe.

Skomentuj ~ktrya Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *