Czytelnik (nie)doskonały (Człowiek, który widział więcej – Eric-Emmanuel Schmitt)

Premiera 8 listopada!

Z każdą kolejną książką dotykającą spraw religijnych uznaję, że twórczość Schmitta można określić mianem ekumenicznej. Ekumeniczna literatura. Człowiek, który widział więcej spaja treści, które znajdziemy w Oskarze i Pani Róży, Dziecku Noego czy Panu Ibrahimie i kwiatów Koranu – w Opowieściach o niewidzialnym. W tej książce Schmitt nie tylko pokazuje, że wszystkie religie świata opierają się mniej więcej na tych samych wartościach, ale zarysowuje pewną ich ciągłość – w której jako chrześcijanka czułam się trochę nieswojo – chrześcijaństwo miało być próbą udoskonalenia judaizmu, a islam poprawioną wersją chrześcijaństwa. Jednak to, że nie pojawiło się nic po islamie, nie oznacza, że ta ostatnia religia jest najdoskonalsza. Bóg w powieści Schmitta jest przedstawiony jako pisarz, a właściwie ghostwriter, który za pomocą zniewolonych murzynów (albo proroków – jak zwał tak zwał) napisał Stary Testament, Nowy Testament i Koran. Każda kolejna księga powstała w następstwie tego, że poprzednia została niezrozumiała. Odbierana zbyt dosłownie, bez dystansu i postawy krytycznej. Następnej nie będzie, ponieważ ludziom brakuje kompetencji do ich właściwego odczytania. Dlatego w imię Boga na świecie dzieje się to, co się dzieje.

Człowiek, który widział więcej nawiązuje do aktualnej sytuacji na świecie, ponieważ książka rozpoczyna się w momencie zamachu w Belgii. Jego świadkiem jest główny bohater powieści: Augustin, squatter, stażysta lokalnej gazety „Demain”, pozbawiony środków do życia. Mężczyzna, który widzi zmarłych wokół innych ludzi, są to osoby im w jakiś sposób bliskie, rodzina, ukochani… Ten dar komplikuje zeznania złożone przez Augustina, ponieważ okazuje się, że widział osoby, które od kilku lat nie żyją.

W powieści pojawia się też sama postać Erica-Emmanuela Schmitta, sympatycznego i otwartego pisarza, mającego w swoim dorobku 40 książek. Augustin chce przeprowadzić z nim wywiad, udaje mu się zwrócić uwagę pisarza przy ponownym spotkaniu tego samego wieczora, kiedy powie „no to mamy dowód, że ziemia jest okrągła”. To błyskotliwe spostrzeżenie rozbawiło Schmitta i zaprosił mężczyznę do domu. Ta sytuacja wydarzyła się naprawdę w życiu francuskiego pisarza, do czego przyznał się na spotkaniu w ramach Festiwalu Conrada. Wizyta Augustina u Schmitta ma ciekawy przebieg, ponieważ główny bohater książki odkrywa, że pisarza otaczają duchy filozofów i muzyków, do których nawiązywał w swoich powieściach. W tym momencie rodzi się pytanie z pogranicza posthumanizmu, które Schmitta nurtuje od lat: kto pisze, kiedy on pisze. Czy pisze pisarz Schmitt, czy duchy, które mu towarzyszą i kierują jego piórem? Kto jest autorem jego książek? Jest to pytanie, którym możemy powrócić do kwestii poruszonych na początku tej recenzji. Mamy w Biblii księgi wielu proroków, ewangelie czterech świętych… Kto jest ich autorem? Św. Mateusz, św. Paweł, Izajasz czy Bóg? Czy pisarz może zatem napisać coś swojego czy jest czyimś murzynem zapisującym treści, którymi został natchniony?

Można tę powieść odebrać jako kolejne refleksje o roli Boga w naszym życiu i wolnej woli człowieka. Materiału na teologiczne dywagacje ta książka daje co niemiara. Ale jeśli nie chcemy być bezkrytycznymi, odbierającymi dosłownie treści czytelnikami, jak większość odbiorców pism świętych – warto spojrzeć na Człowieka, który widział więcej jak na opowieść o relacji między autorem a czytelnikiem. Kluczowa w tej powieści rozmowa z Bogiem to moim zdaniem subtelna wskazówka dla czytelników, w jaki sposób mają czytać książki (w tym te autorstwa Schmitta). To postulat o krytyczną lekturę. Tytułowy „człowiek, który widział więcej” to określenie doskonałego czytelnika, który potrafi w tekście książki dostrzec duchy innych myślicieli, inspirujących czytanego przez nas pisarza, zauważyć przechwycone treści i formy, stanowiące furtkę do szerszej i pogłębionej lektury. Takiej, która nie skłoni nas do wypaczonych zachowań.

W najnowszej powieści Schmitt wyraża krytyczną postawę względem zachowań religijnych fundamentalistów, które, jak słusznie zauważa, są następstwem ignorancji i objawem totalnego braku kompetencji przy lekturze ksiąg świętych. Równocześnie sugeruje, że dzieła powszechnie niezrozumiałe mogą należeć do najwybitniejszych pisarzy, nawet jeśli ci nie otrzymali ani jednej nagrody. To może nieść za sobą poważne następstwa, gdyż czytelnicy podobnie jak ludzie zostali obdarzeni wolnością, która m.in. pozwala im dowolnie interpretować powieści.

 

3 thoughts on “Czytelnik (nie)doskonały (Człowiek, który widział więcej – Eric-Emmanuel Schmitt)

    1. Nie, to są odrębne historie, których łączy tylko temat religii, jednak w każdej z nich jest inna: chrześcijaństwo, judaizm, islam. Można czytać w dowolnej kolejności :).

Skomentuj ~Marcin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *