Rodzynek ku pamięci techniki sprzed lat. „Kalendarz Strażactwa Polskiego na rok 1927-y”

„Kalendarz Strażactwa Polskiego na rok 1927-y” wydany został nakładem Przeglądu Pożarniczego jako pierwszy tego typu kalendarz w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Ktoś mógłby spytać, co u licha  może być ciekawego w kalendarzu? No tak. Tylko że w tym okresie kalendarze pełniły rolę stricte edukacyjną choćby dla strażaków ochotników. Krótko po odzyskaniu niepodległości panowały dość duże braki literaturowe w dziedzinie nauk technicznych napisane w języku polskim. Pomińmy już sam fakt dużego stopnia analfabetyzmu, zwłaszcza na wsi wschodnich rejonów Polski. Kalendarz mógł dotrzeć do wszystkich i napisany był przystępnym językiem. Ochotnicze Straże Ogniowe, zresztą, jak i dziś OSP, pełniły na obszarach wiejskich również sporą rolę kulturalną. Oprócz typowej propagandy i zagadnień informacyjnych Głównego Związku Straży Pożarnych i związku na poziomach wojewódzkich w kalendarzu znajdziemy regulaminy (np. regulamin jednodniowej odprawy oficerów, regulamin kilkudniowych przeszkoleń i kursów, regulamin musztry, regulamin umundurowania itp.). W publikacji nie zabrakło opisu podstawowego sprzętu pożarniczego, jego składania, naprawy, a nawet zaleceń co do kupowania sprzętu. Stąd też strażak lub też zainteresowany, by wstąpić dopiero w szeregi straży, mógł się już zapoznać np. z zagadnieniami istoty ognia, zgłębić zagadnienia budowy sikawki, hydropultu, beczkowozu, kaptura czy hełmu dymowego. Komendant dowie się natomiast, czy lepiej w jego warunkach kupić beczkę dwukołową czy czterokołową. Oczywiście takich zagadnień i sprzętu dziś już często niespotykanego jest więcej. Choćby respirator, który nie ma tej funkcji co dziś, a służył jako pochłaniacz gazów, co obrazuje opis poniżej:

„obejmuje usta i nos, a w jego zakończeniu metalowem, znajduje się szereg płatków z gąbki, napojonych wapnem wiedeńskim, wchłaniającym dwutlenek węgla”.

Najwięcej zagadnień technicznych znajduje się w rozdziale „O czem każdy strażak wiedzieć powinien”. Rozdział zawiera aż „dwieście kilkadziesiąt zapytań i odpowiedzi zawodowych”. W publikacji znajdziemy też szereg opowiadań z morałem edukacyjnym, które są zachętą np. do ubezpieczenia czy też udostępniania koni i wozów strażakom przez obywateli w ramach potrzeby. Opowiadanie „Alarm”, poruszając ten ostatni problem, wyraźnie wskazuje, iż w tej dziedzinie przeciętny obywatel Rzeczpospolitej nie wykazywał się nadzwyczajną nadgorliwością i zrozumieniem. 

Zważywszy na to, że Kalendarz został wydany „przy poparciu Polskiej Dyrekcji Ubezpieczeń Wzajemnych” w książce, pojawił się także rozdział dotyczący ubezpieczycieli (Krajowego Ubezpieczenia ogniowego w Poznaniu oraz Pomorskiego Stowarzyszenia Ubezpieczeń w Toruniu). W dziedzinie ubezpieczeń też panował prawdopodobnie dość duży stopień niewiedzy. W książce temat poruszany jest często włącznie z wytłuszczoną informacją, „…każdy strażak-ochotnik, musi być ubezpieczony. Zarządy i dowódctwa straży biorą wielka odpowiedzialność moralną za niewykonanie tego obowiązku”.

 

Podsumowując, książkę polecam wszystkim osobom zainteresowanym wyposażeniem oraz organizacją straży pożarnych z tamtych lat. W kalendarzu daje się wyczuć smak czasu, w którym został stworzony. Stara pisownia, niespotykane już dzisiaj nazwy, niektóre już nieobecne w dzisiejszych czasach problemy funkcjonowania, opisy wsi, technologia, organizacja. Jest to godna polecenia lektura informacyjna, w pewnym sensie mały poradnik techniczny i organizacyjny strażaka dwudziestolecia międzywojennego, z którym można się zapoznać dziś dzięki odkurzeniu go ze starej półki.

 

6 thoughts on “Rodzynek ku pamięci techniki sprzed lat. „Kalendarz Strażactwa Polskiego na rok 1927-y”

    1. Książka jest z moich zbiorów. Dostałem ją od kolegi i postanowiłem zrecenzować,
      wszak straż pożarna nie jest mi obca 🙂

Skomentuj Witamina T Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *