Literackie podsumowanie 2020

Nie jestem odosobniona w poczuciu, że był to długi rok, a zdarzenia z pierwszych dwóch miesięcy chce się przypisać poprzedniemu, bo czasy normalnej aktywności zdają się należeć do poprzedniej epoki. Należę do tych uprzywilejowanych osób, którym pandemia nie uprzykrzyła życia (poza tęsknotą za jedzeniem na mieście), a wręcz mogłam zadowolić duszę domatorki, co więcej odbudować oszczędności, zająć się na poważnie ogrodnictwem i uczestniczyć w wielu wydarzeniach kulturalnych nie ruszając się z łóżka (o tym więcej na koniec). Pod kątem mojego głównego zajęcia, jakim jest doktorat, ten rok był o wiele lepszy od poprzedniego, odzyskałam motywację do dalszej pracy (choć do jesieni nie byłam pewna, czy będę miała za co ją kontynuować, ale okazało się, kilka tegorocznych zrywów i pracy na wysokich obrotach się opłaciło). I ogólnie oceniając byłby to naprawdę niezły rok, gdyby nie ogólne obniżenie kondycji umysłowej (to dotyczy niemal wszystkich – mnie bardzo brakuje dyskusji akademickich, pisanie doktoratu szłoby mi o wiele sprawniej) i choroba w rodzinie.

Trochę statystyk:

Przeczytałam 142 książki, w tym 7 komiksów.

Źródła:

  • ebooki – 7 (głównie Legimi)
  • audiobooki – 3 (EmpikGo)
  • egz. recenzenckie – 40 (jestem mocno zaskoczona tak dużą liczbą)
  • biblioteka – 4 (wiadomo, pandemia)
  • pożyczki od znajomych – 4 (jw. wszystkie pożyczone egzemplarze trzymam w domu rodzinnym)
  • własne egzemplarze zakupione (w tym roku): 51 + 1 wygrana nagroda
  • własne egzemplarze z półki (starsze): 30

Autor(ka) roku: Hanna Krall

Jak w poprzednim roku duża liczba książek przeczytanych tej autorki wynikała z rocznego wyzwania (w poprzednim był to Milan Kundera). Określenie Krall autorką roku w moim przypadku brzmi ironicznie, gdyż z planu czytania jej utworów zrezygnowałam w połowie tomu Fantom bólu. Twórczość Krall do mnie całkowicie nie przemawia, trudno mi nazywać jej dzieła reportażami, a opowiadanie „Powieść dla Hollywood” naświetliło mi wyraźnie osobisty problem z autorką. Jak jej się wydaje, że coś jest niepotrzebne to, to usuwa z tekstu, nawet jeśli bohaterka historii twierdzi inaczej. Tylko w wykonaniu Krall dostajemy zbiór marginalnych, nieistotnych, rozproszonych uwag, takich, jakie zapisujemy na kolorowych karteczkach przyklejanych do lodówki. Brakuje treściwego mięsa, które tworzyłoby trzon opowieści. Może za parędziesiąt lat zrobię ponowne podejście do Krall, które pozwoli podzielić zachwyty pozostałych czytelników, tymczasem zastanawiam się, jakim cudem dekadę temu podobało mi się Zdążyć przed Panem Bogiem.

Ulubione wydawnictwa: PIW, Karakter, Krytyka Polityczna, Czarne

Tego tytułu nie opieram na statystykach, z pewnością inne wydawnictwa dominowały w moich lekturach, ale podczas przeglądania zapowiedzi strony tych czterech były obowiązkowe.

Literatura na peryferiach

W tym roku nie poszerzałam geograficznych horyzontów literackich, doszedł zaledwie jeden nowy kraj (wytłuszczony), a wszystkich łącznie było 23, w porównaniu z poprzednimi latami nie jest to wspaniały wynik. Jak zawsze dominowała literatura rodzima (63), a za nią książki z USA (24). Trzecie miejsce też nie zmienia się od lat: Francja i Wielka Brytania (9). Dalej są Niemcy i Japonia (6), Czechy i Brazylia (4). Po dwie książki z Mauritiusa, Singapuru, Irlandii i Włoch. Po jednej z: Słowenii, Bośni, Białorusi, Korei Płd., RPA, Argentyny, Kanady, Algierii, Rumunii, Indonezji i Finlandii.

Muszę zaznaczyć, że w tym roku szczególnie zafascynowała mnie literatura Dalekiego Wschodu. Literatura tego regionu potrafi mnie zaskoczyć zarówno stroną formalną, językową, jak i fabularną. Poznawanie tego obszaru literackiego zawdzięczam przede wszystkim WUJowi, ale też wydawnictwu Tajfuny, który prawdopodobnie będzie obowiązkową stroną do przeglądania zapowiedzi (w grudniu ich nie publikowałam, bo wiedziałam, że jedyna interesująca zapowiedź wbrew zapewnieniom wydawcy wcale w tym miesiącu się nie ukaże, i tak się stało, nie tylko kolejna powieść Garniera się nie ukazała, ale nadal nie znamy polskiego tytułu, o okładce nie wspominając).

Plany na nowy rok

W 2021 roku chcę szerzej zapoznać się z twórczością Steinbecka, który mnie zachwycił w powieści Zagubiony autobus. Udało mi się dokupić większość brakujących tytułów z serii Prószyńskiego (niestety część z nich ma właściwą okładkę, ale inny format, bo wydane w serii Duże Litery… to mnie wstrzymuje, by kupić własny egzemplarz autobusu). Powieści do przeczytania zostało mi mniej niż rok liczy miesięcy, ale to zawsze daje mi zapas czasowy, gdyby w którymś miesiącu mi nie poszło.

Pora na wyróżnienie najlepszych i najgorszych książek. Paradoksalnie najlepszymi książkami okazały się te wydane pod koniec ubiegłego roku – spodziewałam się tego, ale niestety nie wyrobiłam się z ich czytaniem. W tym roku takiej sytuacji nie mam, bo wszystkie tytuły, które zapowiadały się na silnych kandydatów na książkę roku, zdążyłam przeczytać. Teraz mogę z pewnością powiedzieć, że ostatnie lektury nie zmieniły mojego faworyta z listopada. Dlatego najlepszą książką wydaną w tym roku jest Ministerstwo moralnej paniki – Lee Koe Amanda, natomiast komiksem Orwell – Pierre Christin. Orwell królował w tym roku w komiksie, bo prócz biografii ukazały się dwie komiksowe adaptacje jego najważniejszych dzieł – niestety już nie tak udane (o tym będzie osobny post). Generalnie w tym roku ukazało się chyba więcej powieści graficznych adaptujących dzieła literackie niż oryginalne historie (nie liczę komiksów seryjnych).

Poza powyższymi ukazało się wiele bardzo dobrych czy na swój sposób szczególnych książek.

  1. Literatura środka: Moja znikająca połowa – Brit Bennett
    (koniecznie czytać z esejami Frantza Fanona Czarna skóra, białe maski – można odnieść wrażenie, że Bennett stworzyła własną wariację jego refleksji, osadzając je w amerykańskim społeczeństwie, ale niemal w tych samych czasach).
  2. Majstersztyk językowy: Tkanki miękkie – Zyta Rudzka
    (pal licho bohaterowie, ich doświadczenia i trudne relacje – choć trudno tu się czegoś doczepić – ale ten język to literatura na najwyższym poziomie, jego poetyckość najlepiej wybrzmiewa podczas czytania na głos, co chętnie czyniłam, czytając fragmenty drugiej połówce – życzę wszystkim lektorom, by trafiały im się takie książki do czytania)
  3. Zbiór opowiadań: Smutny ambasador – Ananda Devi
    (Devi musiała się tu pojawić, choć przyznam, że nie jest to najlepsza książka tej autorki, powieści dłużej we mnie rezonują. Ten zbiór jest jednak szczególny ze względu na mnogość dróg interpretacyjnych, pierwszy raz posłowie Jarosza nie było innym zapisem moich refleksji, lecz prezentacją innej perspektywy i stwierdzeń, z którymi polemizowałabym – zwłaszcza tych dotyczących opowiadania o matce opłakującą córkę. Jeśli znowu będę miała przyjemność prowadzić zajęcia food studies z interpretacją tekstów kultury, jedno opowiadanie Devi pojawi się na pewno na liście lektur).
  4. Krytyka literacka: Zwrot przez współczesną. Pryzmaty – Arkadiusz Żychliński
    (O tej książce, jak i o moim czytaniu eseistyki pisałam tutaj).
  5. Polska proza: Przez – Zośka Papużanka
    (Papużanka ma dar operowania językiem i kreowania niebanalnych postaci, to sprawia, że jej powieści nawet po latach tkwią w pamięci, po pół roku świat przedstawiony Przez wciąż mnie magnetycznie przyciąga, chciałoby się wrócić do tej książki, choć temat i fabuła ani przyjemna, ani łatwa)
  6. Światowa proza: Obudzę się na Shibui – Anna Cima
    (Powieść Cimy wyróżniam z dozą ostrożności, bo czytałam ją w tym miesiącu, a nie mam przekonania, że zostanie w głowie na dłużej. Z jednej strony moje upodobanie do tej książki wynika ze słabości do tzw. literatury kampusowej, z drugiej zaś pojawia się tu tajemniczy wątek dotyczący literatury japońskiej – co, jak wspomniałam, stanowi ostatnio przedmiot mojej fascynacji. Będę tę powieść mylić z singapurską młodzieżówką Perfekcyjny świat Miwako Sumidy, bo wątek tajemnicy i duchów, realizm magiczny to rzeczy, które nie tylko pojawiają się obu pozycjach, ale też są podobnie realizowane. O ile w prozie Goenawan było tych niesamowitości za dużo a narracja nie dawała dużo przestrzeni odbiorcy, o tyle u Cimy jest to wszystko wyważone, pewne wątki się łączą, a główny nie zostaje na siłę dopięty do ostatniego guzika).
  7. Publicystyka: Calypso – David Sedaris(Nowe wydawnictwo, dwie książki, obie zachwalane, częściej jednak wyróżnia się Świetlistą republikę, której nie przeczytałam – nie chciałam – a ja postawię na Calypso za pełne humoru – to prawda, jest tu dużo pretekstu do śmiechu – trafne komentarze o amerykańskim społeczeństwie, trudnych relacjach rodzinnych, o przemocy i stracie… o wielu poważnych, wręcz dramatycznych kwestiach, których tragizm trzeba wydobyć z grubej warstwy komizmu, pozwalającej łatwo przeoczyć, że autor oferuje nam śmiech przez łzy. Natomiast przekleństwo z krzyża twojej matki zrobię narty już na stale ląduje w moim słowniku, zaraz obok babcinej frazy obyś się w trumnie zesrał! – Sedarisowi by się spodobało).

Jeśli chodzi o pozostałe książki, bo przecież nie same nowości czytam, wyróżniam pięć absolutnie genialnych czy wyśmienitych książek. Wśród nich trzy, które pojawiły się pod koniec 2019.

  1. Wiele tytułów – Ryszard Koziołek
  2. Nie myśl, że książki znikną – Umberto Eco, Jean-Claude Carriere
  3. Jak się ma twój ból? – Pascal Garnier
  4. Ewa ze swych zgliszcz – Ananda Devi
  5. Każdemu jego śmietnik. Szkice o śmieciach i śmietniskach – praca zbiorowa

Niechlubna trójka – czyli gnioty roku – obejmują jedną pozycję tegoroczną, jedną starszą i jeden komiks. Cieszę się, że jest ich tylko tyle. Rozczarowań było więcej, ale nie takie, by ocenić poniżej 3/6.

  1. Przy stole z Hitlerem – Rosella Postorino
    (to jest jedna z kilku porzuconych książek w tym roku, tu powód był jasny, z ciekawej historii o degustatorkach Hitlera zrobiono melodramatyczny gniot operujący wyświechtanymi schematami fabularnymi, wzmocnionymi jękliwymi przemyśleniami protagonistki, która dała się uwikłać w ten ryzykowny związek z esesmanem).
  2. Szwajcaria. Jak przeżyć między krowami a bankami – Joanna Lampka(za szerzenie stereotypów, wywyższające porównania zamiast próby zrozumienia różnic, egocentryzm, który sprawił, że jest to bardziej autobiografia niż osobisty przewodnik po Szwajcarii).
  3. Ta małpa poszła do nieba – Gosia Kulik(przerost formy nad treścią i okropne rysunki, miałam też zastrzeżenia do bodaj patriarchalnej wymowy całości).

Nie odnotowałam, w ilu wydarzeniach brałam udział, ale chyba w żadnym roku nie byłam tak aktywna na tym polu. Pandemia pozwoliła mi uczestniczyć w wielu spotkaniach autorskich, głównie organizowanych przez Faktyczny Dom Kultury, m.in. z Mariuszem Szczygłem (zarówno tych, w których pojawiał się jako gość, jak i tych, które prowadził – uwielbiam go słuchać, zaraz lepiej na duszy się robi), Zośką Papużanką, Stanisławem Łubieńskim, Marcinem Kąckim (jeśli jakieś spotkanie autorskie może obniżyć ocenę książki, to tu tak właśnie miałam) i Magdaleną Grzebałkowską, Katarzyną Boni(przeglądając archiwum wydarzeń, widzę, że mam sporo transmisji do nadrobienia ;)). Uczestniczyłam też w innych spotkaniach i debatach oraz festiwalach filmowych (o tym w podsumowaniu filmowym), generalnie jest to jedno z dobrodziejstw tej sytuacji, nie musiałam martwić się miejscem spotkania i denerwować się, że rozgrywają się w tym samym czasie lub odbywają się dzień po tym, jak akurat opuszczam to miasto – a przy mojej mobilności to był największy problem. Wzięłam też realny udział w jednym wykładzie Ikony designu: Chodzież i Ćmielów organizowanym przez Muzeum Sztuki Użytkowej w Poznaniu oraz dwóch spotkaniach dyskusyjnych. Jedno odbywało się w ramach cyklu Czytanki feministyczne i rozmawiałyśmy na temat A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi Agnieszki Pajączkowskiej i Aleksandry Zbroi, a drugi odbyło się w księgarni w CK Zamek z udziałem tłumacza i dyskutowaliśmy o powieści Cztery drogi Tommiego Kinnunena. Więc jedyne wolne dwa miesiące w tym roku wykorzystałam w pełni, także pod kątem zwiedzania wystaw (chyba zobaczyłam ich blisko 10, w Krakowie, Zamościu, Katowicach, Poznaniu).

Na dniach pojawi się podsumowanie filmowe, tymczasem życzę wam udanego nowego roku!

1 thought on “Literackie podsumowanie 2020

  1. Kasiu jak zwykle ilość przeczytanych książek, jak i spotkań – jest u Ciebie ogromna. W 2020r. nie udało mi się uczestniczyć choćby w jednym spotkaniu z autorem. Niestety brak czasu i weny na takie spotkania nie zaskoczył mnie. Zostając w domu z młodym o wiele dłużej nad wszystkim pracuję, bo przerywam co chwilę, moje hobby poza czytaniem też się rozwinęło. Nie narzekam, bo jesteśmy w miarę zdrowi, jednak liczę, że nowy rok będzie lepszy i spokojniejszy.
    Ściskam mocno.

Skomentuj Leacathy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *