Utopijna miłość (Lobster, reż. Yorgos Lanthimos)

Przyzwyczajeni jesteśmy do filmowych wizji przyszłości zdominowanej przez różne odmiany robotów, które z czasem coraz bardziej mają zastępować ludzi i fizycznie ich przypominać. Przyzwyczajeni jesteśmy też do tego, że są to czcze wizje, które prędko nie znajdą odzwierciedlenia w świecie rzeczywistym. Dopóki nie wybuchnie, któraś z przepowiadanych wojen nuklearnych, powodująca niemożność normalnego funkcjonowania na Ziemi. Obraz przyszłego życia ludzi, który kreuje grecki reżyser, Yorgos Lanthimos, zdaje się nie być skutkiem jakiegoś spektakularnego wydarzenia. Bądź co bądź Lobster nie daje jasnej odpowiedzi na pytanie, co doprowadziło do takiego funkcjonowania świata. Co z jednej strony można uznać za brakujący element narracyjny, a z drugiej potraktować to jako płynną konsekwencję, dominującego w dzisiejszych relacjach ludzkich, konsumpcjonistycznego trybu życia.

Świat przedstawiony w Lobsterze nie sprzyja singlom, wręcz ich nie akceptuje. Pełne prawa obywatelskie otrzymują tylko osoby żyjące w związkach. Każdy podejrzany samotnik spacerujący po mieście musi wylegitymować się zaświadczeniem o byciu w związku. Miejscem swatania par jest hotel, do którego trafiają wszystkie samotne osoby. (Tu znowu brakuje mi wątku pokazującego, w jakim wieku młodzież zostaje odseparowana od rodziny i jest zobowiązana do znalezienia drugiej połówki). Po utracie małżonka osoba ma kilka dni na odbycie żałoby, po czym musi stawić się w hotelu, w celu znalezienia nowego towarzysza. Czasu na to nie ma zbyt wiele, ponieważ po 40 bezowocnie spędzonych dni, samotnik zostaje zmieniony w zwierzę.

Presja czasu i lęk przed spędzeniem reszty życia jako zwierzę zmusza singli do podążania nie za głosem serca, lecz za potrzebą realizacji społecznej roli. Podejście bohaterów filmu do związku, poniekąd wymuszone przez system społeczny, w którym żyją, nie jest dalekie od zachowań internautów, poszukujących partnerów na portalach randkowych. Hotel Lanthimosa to projekt rzeczywistej przestrzeni odpowiadającej wirtualnemu serwisowi, który za pomocą algorytmów utworzonych na bazie informacji podanych we wstępnej ankiecie generuje listę najbardziej odpowiadających kandydatów. Ludzie są łączeni na zasadzie podobieństwa. Lobster przerysowując tę zasadę, pokazuje, do jakich absurdalnych zachowań (np. regularne rozbijanie nosa, wyłupywanie oczu) zmusza ona zdesperowanych singli, aby udowodnić dopasowanie do drugiej połówki. W tym świecie nie ma miejsca na żywe uczucia. Jest tylko bazar ludzi traktowanych niczym towary, mające określony termin ważności, których cechy świadczą o przydatności do (s)pożycia małżeńskiego i społecznego. Nieprzydatni przeobrażają się w zwierzęta.

Są jeszcze samotnicy tworzący grupę opozycyjną do tego, stanowiącego rodzaj pewnej utopii, systemu. To grupa zbiegów z hotelu, sprzeciwiająca się przymusowemu wiązaniu się z drugą osobą, i w której wszelkie przejawy uczuć są surowo karane. Celem działania samotników jest zniszczenie hotelu, stanowiącego niejako centralną instytucją ustalającego porządek świata. Życie samotników nie należy do spokojnych, ponieważ władze hotelowe świadome zagrożenia, jakie ze sobą ta grupa niesie, wysyła swoich rezydentów na polowania. Za każdego upolowanego samotnika, rezydent dostaje dodatkowy dzień na znalezienie drugiej połówki. To, obok instruktażowych scenek prezentowanych każdego dnia w hotelowym holu, jeden ze sposobów władzy na przekonanie singli do tego, że życie w samotności nie jest ani właściwe, ani bezpieczne.

Choć niewątpliwie Lobster należy do jednych z ciekawszych i lepszych, w europejskim kinie, wizji przyszłości, nie brakuje w tym obrazie pewnych pęknięć. A one sprawiają, że niektóre wątki tracą uzasadnienie dla swojej obecności (choćby nie wnosząca nic do fabuły wizyta Davida na jachcie pary z krwotokiem nosa). Z kolei brak konsekwentnego trzymania się porządku świata (dlaczego służba hotelowa nie musi znajdować drugich połówek?) powoduje, że wykreowana rzeczywistość nie sprawia wrażenia realnej dla nas groźby, a chyba powinna. Na szczęście i bez tej grozy Yorgos Lanthimos serwuje nam bardzo emocjonalne kino, skłaniające do refleksji nad tym, co sprawia, że decydujemy się związać się z drugą osobą bądź pozostać singlem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *