Kiedy ktoś zadaje mi pytanie, co jest niezbędne do szczęścia, odpowiadam, że poczucie bezpieczeństwa. Dokument Erika Gandini próbował, na przykładzie Szwecji, przekonać widzów, że tego rodzaju twierdzenie jest błędne. To, że system państwa dba o obywateli, nie sprawia, że oni są szczęśliwi. Po polskiej, zeszłorocznej produkcji Obce niebo dostaję kolejny film, który podważa obraz Szwecji jako ziemi obiecanej, bo – choć należy ona do najbardziej rozwiniętych krajów na świecie – okazuje się daleka od ideału. A to wszystko przez system, który tak opiekuje się swoimi obywatelami, że izoluje ich od bliskich. Szwedzi nie potrzebują wsparcia rodziny, mogą się realizować, uniezależnić się od drugiego człowieka. Brzmi to pięknie i przerażająco zarazem.
Pierwsza część dokumentu poświęcona jest największemu na świecie bankowi spermy. Jego przedstawiciel rozważa przyszłą rolę mężczyzn wobec faktu, że coraz więcej kobiet decyduje się na zajście w ciążę bez kontaktu z dawcą nasienia. Mogą zamówić spermę przez Internet i dokonać zapłodnienia przy pomocy strzykawki, dbając o orgazm po owym akcie. Nie chcę tego wyboru oceniać w kategoriach etycznych, jednak obserwując, jak w tym samym czasie inna grupa kobiet walczy o swobodny dostęp do środków antykoncepcyjnych, dochodzę do wniosku, że doprowadziło to do jakiegoś nieśmiesznego paradoksu. Kobiety, które lubią seks, nie chcą mieć dzieci, a te, które chcą je mieć, nie lubią kontaktów z mężczyznami. Przy okazji rozważań o samodzielnym macierzyństwie i niewchodzeniu w związek z wyboru, zostaje wypowiedziane jedno zdanie, które jest najbardziej bodaj nieprzemyślanym argumentem, jaki mógł tu paść: kobiety decydują się na samotne wychowywanie dzieci, bo nie chcą sprzątać, gotować i prać. Jestem przekonana, że osoby wypowiadające się w ten sposób nie mają dzieci. Co więcej, mimo liberalnych decyzji, jakie kobiety te podejmują, wciąż ich myśli – przynajmniej według opowiadającego o ich życiowych postawach – zakorzenione są w patriarchalnym modelu rodziny. Dlaczego w tak nowoczesnym i nastawionym na równouprawnienie państwie jak Szwecja, kobiety zdają się nie dopuszczać myśli o podziale obowiązków domowych?
Dokument pokazuje, że u źródeł powyższych decyzji kobiet oraz wielu osób, które w swej niezależności idą tak daleko, iż mieszkają same i nie utrzymują kontaktu z rodziną i sąsiadami, leży niechęć do rzeczywistego kontaktu z drugą osobą. Kiedy narrator snuł przygnębiające wizje przyszłości, w której ludzie będą razem spacerować, tańczyć czy przytulać się tylko wirtualnie – pomyślałam, że rozpowszechnienie tych praktyk raczej nam nie grozi. Następnie przypomniała mi się scena z Danutą Stenką w Planecie Singli, kiedy to jej bohaterka podczas rozmowy z córką próbuje przekonać tę ostatnią, że rozmowa na czacie nie jest rozmową z drugim człowiekiem, bo ta wymaga bezpośredniego kontaktu. Pogawędki z drugą osobą przez czaty i różnego rodzaju komunikatory są tak powszechne, że korzysta z nich większość ludzi, a dla wielu z nich właśnie ta forma kontaktu jest dominującą. To, co było nie do pomyślenia dla ludzi wcześniejszego pokolenia, dzisiaj jest codziennością. Dlatego wizja przyszłych relacji międzyludzkich zaproponowana w omawianym filmie zaczyna nabierać realnego wymiaru.
Kiedy powstaje dokument sygnalizujący jakiś problem, mamy prawo oczekiwać ze strony twórców zasugerowania rozwiązania. Z filmu wyłaniają się tylko dwa warunki nawracające/uszczęśliwiające niezależną jednostkę. Są to powroty: do natury i tradycji rodzinnej. Według Szwedzkiej teorii miłości jedyne grupy ludzi pragnących kontaktu z drugim człowiekiem można znaleźć na łonie natury, w lesie. Wydaje mi się, że odwołano się do skrajnych przykładów po to, by podkreślić, iż chęć kontaktu z drugim człowiekiem jest czymś dziwacznym, bo taką postawę prezentowali ludzie lasu. Ponadto ratunkiem miałoby być przywrócenie tradycji wielopokoleniowej rodziny, której członkowie troszczą się o siebie nawzajem i towarzyszą sobie w godzinie śmierci. Twórcy zapomnieli o tym, że rodzina nie jest jedyną formą komórki społecznej. Wspólnotę może tworzyć grupa religijna (to jednak pewnie zbyt konserwatywna alternatywa, jak na Szwecję) albo taka, która zrzesza ludzi o podobnych zainteresowaniach. W filmie pojawiła się wzmianka o wolontariuszach zajmujących się poszukiwaniem zaginionych ludzi, jednak ta informacja w moim odczuciu kładła większy nacisk na obecność zaginionych jednostek niż organizowanie wspólnoty.
Szwedzka teoria miłości dokonuje diagnozy szwedzkiego społeczeństwa, obalając mity o skandynawskim raju. Zestawienie tego rozwiniętego cywilizacyjnie kraju z najbiedniejszym państwem Afryki, Etiopią, jest zabiegiem brutalnym, ale dla Szwecji. Bogate i liberalne społeczeństwo zostało skrytykowane, ponieważ rezygnuje z troski o drugiego człowieka, zachowania rzeczywistych więzi międzyludzkich, a to – jak mają pokazywać sceny z mieszkańcami Etiopii – czyni życie ciekawszym i szczęśliwym. Diagnoza ta demaskuje stare mity, w zamian dając nowe, pokazujące Szwecję jako nieszczęśliwy kraj niezależnych z własnej woli odludków, nie sugerując nawet, że rzeczywisty problem samotności Szwedów jest bardziej złożony.
Recenzja ukazała się w Ińskie Point nr 3/2016
Wspólnotę może tworzyć grupa religijna ale w razie poważnego kryzysu tylko więzy krwi dają nadzieję na pomoc. Dlatego rodzina jest najskuteczniejszym systemem chroniącym swoją mikrospołeczność. Rodzina w razie potrzeby sprzeda dom i inne zasoby aby leczyć dziecko czy matkę, czy zrobi to osoba niespokrewniona, wątpię. Państwo zamiast zabierać jak w Szwecji 90 % zarobków na podatki a potem rozdawać wg swoich kryteriów powinno zredukować podatki do minimum i do minimum ograniczyć pomoc socjalną.
Natomiast jeśli chodzi o pokazaną komunę w lesie, mnie się wydaje, ze to się wpisuje w narrację filmu, jest to karykatura prawdziwych związków. Ludzie Ci znowu poszukują jakiejś struktury, która zapewni im miłość zamiast zdobyć się na odwagę zawalczenia o własne życie i zbudowania rodziny. Z takiej wspólnoty zawsze można wyjść bez bolesnych konsekwencji takich jak rozwód, opieka w chorobie, niepełnosprawne dziecko. Jest to żałosny ersatz.