Trzech podejrzanych brunetów (Dziewczyna z pociągu, reż. Tate Taylor)

Premiera 7 października!

Podchodzę z dystansem do bestsellerów, do powieści, które zyskały rozgłos tylko dzięki dobrej reklamie, a nie dlatego że są wybitne. Dziewczyna z pociągu to tytuł, który od roku jest wymawiany przez czytelników, recenzowany przez blogerów i wymieniany na książkowych wymianach. Czy to był wystarczający powód, by przeczytać książkę? Nie, bo 50 twarzy Greya też jest namiętnie czytane przez miliony czytelników na całym świecie.

To jednak był dobry powód, by obejrzeć ekranizację. Już odeszłam od tego nieco karkołomnego w realizacji przykazania: najpierw książka, potem film. Jest wiele książek do przeczytania, które nigdy nie zostaną zekranizowane ze względu na swój charakter. I mogę z pewnością, że wiele na takim podejściu zyskałam w przypadku Dziewczyny z pociągu. Pojawiają się czasem adaptacje, które bez znajomości pierwowzoru są niezrozumiałe, albo takie, które nie sposób docenić, bo oryginał jest na tyle interesującym i trudnym do przeniesienia na ekran dziełem. Thriller ma to do siebie, że powinien trzymać widza w niepewności do samego końca. Jeśli zna się szczegóły fabuły, to seans ekranizacji staje się irytującym egzaminem sprawdzającym, ile wątków i detali reżyser pominął. Dla mnie film okazał się naprawdę dobrze opowiedzianą historią.

Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Choć co nieco o fabule wcześniej słyszałam, nie spodziewałam się tak wielowymiarowych wątków psychologicznych. Mamy bohaterkę, która straciła rodzinę, została zdradzona przez męża, alkoholiczkę, kobietę, która nie mogła mieć dziecka. Ze strony innych bohaterów pojawia się problem nimfomanii, traumy po utracie dziecka, niechęć i lęk przed macierzyństwem i… zabójstwo. Zostało tu poruszonych naprawdę wiele trudnych kwestii, ale widz nie czuje się nimi przytłoczony, bo o wszystkim dowiaduje się stopniowo. Każda retrospekcja podaje nową informację, staje się kolejnym ważnym elementem złożonej układanki. Mamy ograniczoną liczbę bohaterów, ale każda z nich jest na tyle tajemnicza, że nie ma mowy o poczuciu znudzenia. To co mnie w tych postaciach zaintrygowało, co zasygnalizowałam w tytule niniejszej recenzji, to duże podobieństwo fizyczne między nimi. Ktoś tu miał wyraźnie określone preferencje wobec partnerów seksualnych. Ponieważ spośród męskich bohaterów dominowali bruneci, najbardziej czujna byłam wobec jasnowłosego pasażera z pociągu. Oczywiście takie myślenie było pułapką.

Aktorzy odgrywający role bohaterów powieści Pauli Hawkins zrobili jedną bardzo dobrą rzecz, odwracali uwagę od najbardziej kluczowej postaci w tej mrocznej historii. Maskowali swoje prawdziwe charaktery, przez co stawali się niejednoznacznymi postaciami. Naprawdę rzadko mnie zaskakuje rozwój intrygi, a tu jestem pełna podziwu dla misternie skonstruowanej fabuły, która może nie trzyma w napięciu, ale przykuwa uwagę i wzbudza ciekawość wobec tego, co zaraz wyjdzie na jaw. Nie mogę ocenić, jak adaptacja Dziewczyny z pociągu  wypada na tle książki, ale śmiało mogę rzec, że sam film broni się jako naprawdę dobry thriller psychologiczny. Bo mamy tu mroczną intrygę, która przeplata się z wielowymiarowymi i dobrze rozbudowanymi problemami psychicznymi bohaterek, a rozstrojenie psychiczne tylko utrudnia rozwiązanie śledztwa w sprawie zabójstwa.

Ocena: 7,5/10

Dziękuję za zaproszenie.

 

2 thoughts on “Trzech podejrzanych brunetów (Dziewczyna z pociągu, reż. Tate Taylor)

  1. Wygląda na to, że film wypada dużo lepiej od tej, za przeproszeniem, gównianej książki. Na to właśnie liczyłam 🙂

    Swoją drogą, też od dawna łamię zasadę „najpierw książka potem film” i np. w przypadku „Zaginionej dziewczyny” świetnie się to sprawdziło.

Skomentuj ~agata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *