Wszystko albo nic, reż. Marta Ferencová

Zakochałam się. Najnormalniej w świecie. Odniosłam wrażenie, że amor wystrzelił we mnie strzałę podczas seansu. Nigdy nie miałam takiej obsesji na punkcie obejrzanego filmu. Gdybym miała kartę unlimited i czas to pewnie poszłabym na ten film jeszcze raz, a potem pewnie znowu. Nie sądziłam, że jakaś komedia romantyczna jeszcze tak mnie ujmie, jak chociażby pierwsze komedie Ryszarda Zatorskiego czy Rozmowy nocą. Choć ich oddziaływanie i tak jest znacznie słabsze, od tego co zrobiła mi polsko-czesko-słowacka koprodukcja.

Wszystko przez Żebrowskiego.

Wszystko albo nic nie jest wybitnym filmem, ani takim, którego będę bronić przed wszelkimi zarzutami. Może niektórym wydawać się, że fabuła jest wręcz głupia, choć moim zdaniem tylko nieco pokręcona. Bo owszem, kiedy bohaterka zgadza się przyjąć zaproszenie na kolację we Włoszech od faceta, który przez pół roku nie odbierał jej telefonów – widzowie wzdychają z politowaniem. Albo kiedy jedzenie mięsa staje się pretekstem do rozwiązania związku homoseksualnego (choć to już mieliśmy w wersji heteroseksualnej w Szczypta miłości do smaku). Mimo naiwnych zachowań bohaterów, fabuła jest idealna na uroczy film romantyczny. Humor sytuacyjny i dialogowy dopisuje, więc film obroni się także jako komedia.

Film urzeka pastelowymi barwami czeskich uliczek i księgarni, którą prowadzi trójka przyjaciół: Linda, Vanda i Edo – wszyscy szukają mężczyzny swojego życia i wypatrują ich wśród klientów. Rudowłosa Linda to samotnie wychowująca córkę matka, która nie może znaleźć mężczyzny, zgadzającego się na adopcję obcego dziecka. Vanda ma za sobą sporo bezowocnych związków, podczas wyprawy w góry nawiązuje intymną relację ze swoim profesorem. Jej rozważania o ślubie z nim, dowodzą, że bohaterka przestała mieć nadzieję, że spotka swojego księcia z bajki. Z kolei Edo udaje się w końcu wypatrzeć spośród klientów eleganckiego i wrażliwego mężczyznę, który odpowie na jego zaloty. Nawet nie spodziewał się, ile wyrzeczeń będzie kosztował ten związek.

Tymczasem na horyzoncie pojawił się on, który wielokrotnie ucieknie i powróci. Pierwsze spotkanie to typowa scena przypadkowego wpadnięcia na siebie na ulicy. Linda należy do tych mniej szczęśliwych postaci, dla których to potknięcie kończy się oblaniem kawą. Chwilę później mamy scenę ze Zmierzchu, gdzie Jakub niczym Edward ratuje Lindę przed nadjeżdżającym samochodem. A później ów wysoki, przystojny, z rozbrajającym uśmiechem mężczyzna odwiedza księgarnię, w której kupuje najdroższy egzemplarz książki, wyeksponowanej w zamkniętej gablocie. Oczywiście Linda i Jakub znowu na siebie wpadają, tym razem ofiarami są książki – i w tym momencie zadziałał amor, który wystrzelił strzałę w stronę bohaterów, (no i przy okazji mnie, jak się później przekonałam).

Nie będę opowiadać całego filmu, mówiąc pokrótce: ona zataja przed nim fakt, że posiada dziecko, kiedy prawda wychodzi na jaw, on ucieka na pół roku, a potem wraca z zaproszeniem do Włoch, na które Linda przystaje. W tym czasie firma Jakuba przejmuje kamienicę, w której znajduje się księgarnia, aby otworzyć hotel. Widać, że plany developerów i przejmowanie nieruchomości to nowy popularny motyw komedii romantycznych, to samo było już w #wszystkogra oraz Mojej piekarni na Brooklynie. Jak można się domyślić, tym razem ona ucieknie od niego. Spokojnie, jeszcze ze trzy razy zdarzą się spotkać i od siebie odejść. A w tzw. międzyczasie w pobliżu pojawią się kolejni mężczyźni, którzy namieszają w życiu bohaterek.

Napisałam wyżej, że winnym zauroczenia filmem jest Michał Żebrowski, dlatego że poza cukierkową stroną wizualną filmu, idealnie współgrającego z kostiumami bohaterów i odzwierciedlającego ich charakter, atutem Wszystko albo nic jest dwójka polskich najprzystojniejszych aktorów: wspomniany Żebrowski i Paweł Deląg. Osadzeniem ich w skrajnie różnych rolach: pierwszy z nich jest nieodpowiedzialnym draniem, drugi czułym, dojrzałym i opiekuńczym lekarzem – Marta Ferencová osiągnęła swój zamiar. Kobiety oglądające Wszystko albo nic są rozdarte między męskimi bohaterami, nie wiedzą, po czyjej stronie stanąć, bo rozum podpowiada lekarza, natomiast serce marzące o romantycznej historii skłania się raczej ku Jakubowi. Przyznaję, że Żebrowski zrobił na mnie większe wrażenie, dlatego że jest to pierwsza rola, odkąd gra w medycznym serialu, kiedy nie przypomina mi doktora Falkowicza (absolutnie nic nie ujmuję tej kapitalnej roli), lecz „starego” Żebrowskiego, w którym kochały się wszystkie kobiety.

Wszystko albo nic to uwodzicielska i kolorowa opowieść nie tylko o zawiłych drogach, które prowadzą do prawdziwej miłości, ale też, a może przede wszystkim, o sile przyjaźni, pozwalającej przetrwać wszystkie kryzysy miłosne, macierzyńskie i rodzinne. Bo nie można pominąć to, co się dzieje na drugim planie – obserwujemy przyjaźń trojga ludzi, którzy znają się od dziecka. Mają wspólne rytuały – jak weekendowe wyjazdy w góry, znają swoje marzenia i prowadzą wspólny księgarski biznes, którego pomysłodawczynią z pewnością była Linda, od dziecka namiętnie czytająca książki. Kiedy nie można liczyć na miłość, warto mieć przyjaciół.

Ocena: 8/10 (bardzo subiektywna!)

Dziękuję za zaproszenie.

3 thoughts on “Wszystko albo nic, reż. Marta Ferencová

  1. Och ja również byłam totalnie zauroczona Żebrowskim! Jeszcze jak się uśmiechał to już w ogóle! Deląg z resztą też niezłe ciacho, było go jednak jak dla mnie w tym filmie za mało. Pastelowe kolorki, fajny humor, fajne romansidło 🙂

Skomentuj ~Adka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *