Po bardzo udanej lekturze Nieodwzajemnionego uczucia tegoż autora z ostrożnymi nadziejami wzięłam się za kolejną książką – Bonus. Byłam ostrożna, aby z moimi dużymi oczekiwaniami na kolejną pełną napięcia powieść – nie rozczarować się. I muszę powiedzieć, że znowu jestem pozytywnie zaskoczona. Dawno tak świetnie grającego na uczuciach czytelnika thrilleru czy może raczej kryminału nie czytałam.
Głównym bohaterem jest Łukasz Widerski, który morduje na zlecenie. Wynagrodzenie pozwala mu żyć pod dostatkiem i zapewnić najlepszą jakość życia swojej pięknej i ukochanej żonie. Przed najbliższymi ukrywa swoją pracę, dyskretnie słuchając kolejnych zleceń szefa, którego kompletnie nie zna. Kiedy jedno z zadań nie był w stanie wykonać, słono za to zapłacił. Postanawia więc zrezygnować z tej roboty. Szef wyraża zgodę pod warunkiem, że wykona dla niego jeszcze jedno zlecenie plus bonus.
Łukasz jest swego rodzaju postacią tragiczną, wpakował się w wielkie bagno i w pewnym momencie stanął w sytuacji bez wyjścia. Bo choć postąpił inaczej niż jego koledzy po fachu, którzy też byli w podobnej sytuacji, i inaczej niż ja się spodziewałam, to jednak dalej tkwił w pułapce, a każde rozwiązanie sytuacji nie było z godne z celem bohatera.
Niemal od pierwszej strony, kiedy już wystarczająco nacieszyłam się fajną okładką, wciągnęłam się w pełną napięcia fabułę, zapominając o całym świecie. Wnikliwie śledziłam losy Łukasza, który wpakował się w bagno. Inaczej tego określić nie można. Z góry wiadomo, że tak łatwo wycofać się z tej współpracy nie jest i cena, jaką się za to płaci jest wysoka.
Nie mogę o fabule zdradzić więcej niż opis, gdyż każdy wątek, fragment jest na tyle zaskakujący, a przynajmniej na tyle istotny w drodze do finiszu, na tyle budzący emocje, że to po prostu zepsułoby w lekturze to co najważniejsze i najlepsze, czyli intrygę i napięcie. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że zakończenie jest nieprzewidywalne. Kto jest szefem domyśliłam się od momentu, jak tylko go poznałam, jego motywy też. Mimo wszystko zrobiło na mnie duże wrażenie. Śmiało mogę powiedzieć (choć jestem świadoma, że dla wielu to będzie herezja), że książki Lewandowskiego, a szczególnie Bonus z większą przyjemnością, mając na względzie siłę oddziaływania wszystkich elementów charakterystycznych dla thrillerów i kryminałów, przeczytałam niż książki (z tego gatunku) Stephena Kinga. King może lepiej operuje językiem, którym budzi napięcie akcji, ale nieudolnie je przedłuża, aż w końcu moje emocje się wyczerpują i przez drugą połowę książki upiornie się nudzę. Rafał Lewandowski napisał książkę krótką, robiącą na mnie olbrzymie wrażenie, która przykuwa stuprocentową uwagę czytelnika od pierwszej strony do ostatniej. Naprawdę, sama nie wiem, jak to robi, ale ja już stałam się chyba „fanką” jego książek.
Rozumiem motywy autora, ale mimo wszystko nie podoba mi się jawna autopromocja w fabule książki. I to jeden z drobiazgów, który przyczynił się do tego, że nie dałam wyższej noty. Mimo wszystko zachęcam gorąco do lektury, po której kac książkowy jest pewniakiem.
Ocena: 5,5/6
Z prozą Rafała Lewandowskiego nie miałam styczności, ale jeżeli Tobie się podoba, to oznacza, że ma w sobie coś. Pozdrawiam serdecznie:)