Duma i uprzedzenie (Konstytucja, reż. Rajko Grlić)

Premiera 8 września!

Podczas gdy w rodzimym kinie często powracamy do doświadczeń z okresu socjalizmu i czasów okupacji niemieckiej, na Bałkanach w dziełach filmowych odbija się piętno wojny domowej z lat 90-tych, uznanej za najbardziej krwawy konflikt po II wojnie światowej. Rzadziej są to filmy opowiadające o samym konflikcie, jak Ziemia niczyja czy Underground, częściej zaś współczesne historie rodzin, które zmagają się z wojenną przeszłością. Tu z ciekawszych tytułów warto przywołać Grbavicę – o zgwałconej kobiecie, która przed córką ukrywa prawdę o jej ojcu; czy Słońce w zenicie,opowiadające o doświadczeniach konfliktu bałkańskiego z trzech czasowych perspektyw: przed wojną, tuż po i kilkanaście lat później. Tym, co łączy wszystkie te obrazy, jest wzajemna nienawiść jednych nacji do innych po rozpadzie Jugosławii, która nie skończyła się wraz z wojną. Widać to również w filmie Rajko Grlicia Konstytucja, w którym niechęć Chorwatów do Serbów staje się przyczyną konfliktu sąsiedzkiego.

Tytułowa konstytucja Chorwacji to temat egzaminu Antego, serbskiego policjanta zmagającego się z problemem alkoholowym i dysleksją, która utrudnia mu przyswojenie poszczególnych paragrafów. Pomóc w tym ma mu profesor, sąsiad z piętra wyżej, zajmujący się chorym ojcem, weteranem wojennym. Vjeko jest również transseksualistą, który wieczorami przebiera się za kobietę i rozpacza po śmierci ukochanego. Jego wieczorne zajęcie nie jest akceptowane przez społeczność, co przekłada się na agresywne zachowania, w wyniku których profesor pobity ląduje w szpitalu, gdzie poznaje żonę Antego, pielęgniarkę, która później będzie Vjekowi pomagać w pielęgnacji ojca.

Ciekawa jest relacja między policjantem i profesorem, do której dochodzi dzięki inicjatywie pielęgniarki. Opiera się ona na wzajemnej pogardzie, gdzie silniejsza jest odraza wobec Serba, niż wobec transseksualisty (w filmie jest mowa tylko o homoseksualizmie, ale zabawy Vjeko w przebieranki kwalifikują się do transseksualizmu). Przy czym serbski policjant, człowiek mniej wykształcony niż profesor, mimo wewnętrznej niechęci nie wychodzi z atakiem wobec kogoś o innej orientacji seksualnej. Dąży do znalezienia i ukarania grupy osób, które tak brutalnie potraktowały sąsiada. Chce tym zachowaniem pokazać, że Serb może być równy albo i lepszy niż Chorwat – wbrew powszechnym w tym kraju opiniom, budowanym na doświadczeniach wojennych.

Obraz Chorwacji, jaki wyłania się z filmu Konstytucja, jest zupełnie odmienny od tego, jaki deklaruje tytułowy dokument. Dostrzega to zresztą Ante, który po skierowanej do niego krytycznej i obraźliwej wypowiedzi profesora, zwątpił w sens przyswajania konstytucji kraju, gdzie nastroje społeczeństwa sugerują, iż prawa o równości i wolności wszystkich są abstrakcją. Chorwacja jawi się tutaj jako kraj nietolerancyjny, gdzie dominuje ksenofobia i homofobia, które utrwalają podziały wytworzone przez konflikt zainicjowany na początku lat 90-tych.

Na szczęście z taką wizją bałkańskiego społeczeństwa (podziały są wyraźnie obecne także w innych krajach półwyspu, jak przekonują choćby wyżej wymienione przeze mnie tytuły) film Rajko Grlicia nie pozostawia widza. Postać pielęgniarki Mai pełni funkcję mediatora, która nie pozwala na to, by mężczyźni zrezygnowali ze swoich lekcji. Sprzeciwia się mężowi i decyduje się nadal pomagać profesorowi w opiece nad ojcem. Wpływ na jej decyzję miało pewne zafascynowanie Katariną, drugą postacią Vjeko, bynajmniej nie z powodu skłonności homoseksualnych – podziwiała jej wrażliwość. A także kwestie natury ekonomicznej, czym udało jej się namówić męża na wznowienie lekcji – liczyła, że profesor zapisze im w spadku swoje mieszkanie. Maja jest postacią, która uczy tolerancji wobec Innego, przekonuje jedną i drugą uprzedzoną stronę, że nie można poddawać się w próbach nawiązania porozumienia. Konstytucja przekonuje, że warto przełknąć gorzką pigułkę, nawet kilka, aby osiągnąć cel, który przynosi owoce w postaci przyjaźni.

Film Grlicia zachwyca pięknymi, nastrojowymi ujęciami – na uwagę zasługują zwłaszcza te w ciepłym oświetleniu wieczorowym, które czasami przywodziły skojarzenia z belle epoque. Prawdopodobnie podsycały je kobiece stroje profesora czy przeglądane przez niego francuskie magazyny. Warto podkreślić, że wbrew serwisowym klasyfikacjom fabuła Konstytucji nie ma w sobie elementów komediowych. To nie jest film, który bawi, choć owszem, im bliżej końca, tym więcej radości przynosi. Nie wynika to jednak z pojawienia się sytuacji humorystycznych, lecz pozytywnej przemiany bohaterów. Konstytucja jest zdecydowanie dramatem, jednym z tych filmów, które zachęcają do refleksji, zarówno nad własnymi uprzedzeniami, jak i nad tym, jak można pomóc innym w akceptacji obecności wszelakiego rodzaju odmieńców, aby wreszcie przestali oni być postrzegani wyłącznie przez pryzmat kategorii Innego.

 Ocena: 7/10

Recenzja ukazała się w „Ińskie Point” nr 9-10/2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *