Morderstwo na mokradłach – Sasza Hady

Ostatnio ciągle mówię, że czuję niechęć do kryminałów, a los sprawia, że w pewnym sensie zostałam zmuszona do sięgnięcia po jeden z nich. I nie powiem – była to dosyć przyjemna lektura.

Przede wszystkim podobał mi się trochę krytyczny, trochę ironiczny obraz fanów kryminałów, którzy tak wciągają się w serię zagadek rozwiązywanych przez jednego detektywa, że zapominają, iż postać, tak często spotykana w lekturach, jest fikcyjna. W takiej sytuacji znalazł się Nick, mieszkający pod tym samym adresem co detektyw Alfred Bendelin, bohater cyklu kryminałów napisanych przez Ruperta, przyjaciela Nicka. Regularnie jego dom nawiedzają rzesze czytelników, którzy znajdują się problematycznej sytuacji wymagającej interwencji detektywa. Tym razem przyszła kolej na wizytę sióstr Bradbury, którym ktoś podrzucił głowę znajomego mieszkańca osady Little Fenn. Nick, zawodowy policjant wraz z Rupertem, pisarzem poszukującym inspiracji do nowych intryg kryminalnych decydują się przyjrzeć bliżej tej sprawie i odkryć tożsamość mordercy.

To co czyni fabułę ciekawą i przyjemną w odbiorze to dość wyrazisty charakter postaci, zwłaszcza Agnes Hope, która w swoich narzekaniach i negatywnym podejściu do ludzi i świata pobijała wszelkie rekordy. Drugą cechą jest humor, który można wyczuć w dialogach oraz w sposobie patrzenia na świat u narratora. Podobał mi się zgryźliwy charakter niektórych uwag i dominacja czarnego humoru, przez który, choć przyzwoitość zabraniała, podczas lektury trudno było się nie uśmiechnąć.

Dobre i przyjemne czytadełko na podróż.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania: Wyzywam Cię na pojedynek… Do pojedynku wczoraj wyzwała mnie Ejotek (który potrwałby dłużej, gdyby nie to, że w poniedziałek czeka mnie egzamin i muszę się sprężyć ;)). Przy okazji zachęcam Was do dołączenia się do wyzwania, im nas więcej tym ciekawiej.

7 thoughts on “Morderstwo na mokradłach – Sasza Hady

  1. Kasiu,
    gratulowałam już wygranego pojedynku, prawda?
    Też mam jakąś niechęć ostatnio do kryminałów (nawet tych dobrych!). Dziwi mnie to bardzo, bo kilka lat temu wprost się w nich zaczytywałam. A teraz jak jakaś Ciotka Klotka w bamboszach, pod kocem najchętniej czytam lekkie obyczajówki, które przenoszą mnie do jakiegoś małego miasteczka, gdzie mogę stać się częścią iddylicznej społeczności. Gdzie każdy na każdym może polegać, zawsze otrzyma wsparcie i pomoc, a zawierane tam przyjaźnie funkcjonują na wieki.

    Czarny humor i ironia z pewnością odróżniają ten kryminał od innych i na pewno sprawiają większą radość z lektury.

    P.S. Jak egzamin?

    1. Tak, dziękuję 🙂
      Ja z kolei zamiast z chęcią sięgam po książki non-fiction, dlatego w najbliższych dniach sięgnięcie z konieczności po 3 powieści (w dodatku „klasyczne”) nie będzie łatwym spotkaniem.

      A egzamin, dziękuję, zdany na 5.

    1. Agnieszko, wiesz co, niekoniecznie. Tzn. nie będę się bronić przed drugą częścią, ale przy takiej ilości innych książek, które chciałabym koniecznie przeczytać, kontynuację spokojnie sobie odpuszczę „na czasy, kiedy będę mogła się zastanawiać, co by tu przeczytać”. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *