Ja, Ukrainiec – Max Kidruk

Ja, Ukrainiec

Książka Maxa Kidruka, ukraińskiego pisarza i podróżnika, jest kolejną pozycją na liście lektur, które miały mi rozjaśnić sytuację na świecie, zrozumieć te wydarzenia i pozwolić wyrazić własny osąd wobec nich. Tym razem zainteresowała mnie historia naszego sąsiada zza wschodniej granicy, o którym wiem tyle, ile zdołałam wynieść z powieści Ziemowita Szczerka i Andrzeja Stasiuka. Czyli bardziej o kulturze i ludziach niż historii politycznej, która doprowadziła do obecnej wojny.

Na nieszczęście bądź szczęście sytuację na Ukrainie w Ja, Ukrainiec poznaje się z perspektywy Ukraińca – patrioty. Na szczęście, bo wchodzimy wgłąb kraju i jego mieszkańców, poznajemy historię od środka, z perspektywy ludzi, którzy uczestniczyli w tych wydarzeniach i ich świadectwo można uznać za najbardziej rzetelne. Nieszczęście tkwi w tym, że w takiej narracji brakuje obiektywizmu, mimo że jak zapewniał sam Max Kidruk, stara się być jak najbardziej obiektywny, choć z racji tego, że był uczestnikiem wielu opisywanych zdarzeń nie pokusi się o surową i chłodną narrację trzecioosobową. W konsekwencji czego mamy do czynienia z silnie nacechowaną emocjonalnie narracją, często wymykającą się spod kontroli. Autor okazuje się być nie tylko ukraińskim nacjonalistą, ale też żywiącym silną nienawiść do wszystkich Rosjan, włącznie z tymi, którzy kiedyś uchodzili za przyjaciół (dziś określa ich debilami itp.). Brak (który jest  z jednej strony zrozumiały i naturalny) koniecznego dystansu do omawianego tematu zmusza czytelnika do ograniczenia zaufania wobec poglądów Kidruka. Zwłaszcza, że ten w prowokujący sposób oświadcza, że „macie prawo mieć inne poglądy i absolutnie się ze mną nie zgadzać, ale…”. To znaczy, że autor jest świadomy tego, że prezentuje radykalne poglądy.

Inna rzecz, że każde stwierdzenie Max Kidruk popiera konkretnymi przykładami odwołującymi się do historii nie tylko Ukrainy, ZSRR, ale też Stanów Zjednoczonych, która dla Ukraińca jawi się jako państwo doskonałe. Państwo, do którego Rosja ani żaden kraj pod jej władzą nigdy nie dorosną, jeśli nie zmienią polityki planowania. Na koniec Max Kidruk wysnuwa, nieco naiwną moim zdaniem hipotezę, że być może to nie broń nuklearna jest największym niszczycielem w dzisiejszej wojnie, ale ograniczenia ekonomiczne (przypuszczenie to jest oparte na podstawie obserwacji konsekwencji, jakie miały miejsce w gospodarce, sankcji nałożonych na Rosję w 2014 roku).

Publikacja jest obfita w fakty historyczne, monogramy postaci politycznych oraz działalności i poglądów partii politycznych. Osoby niezorientowane w historii tego regionu mogą poczuć się przytłoczone ilością faktów, ale przypisy wyjaśniające obszernie wspomniane sytuacje pozwalają czytelnikowi nadrobić braki tej wiedzy. Zamierzeniem Kidruka było stworzenie przystępnej publicystycznej książki o Ukrainie. Zamiar się nie udał, ponieważ z jednej strony ilość i sposób podanie faktów historycznych, jak już wspomniałam, może przytłaczać. Zaś z drugiej strony język autora przekracza granice przyzwoitości, w tekście pojawiają się kolokwializmy oraz określenia bezpośrednio obrażające innych ludzi, co świadczy o braku kultury autora. Jestem wrażliwa na tą kwestię. Jeśli mówimy o problemie i wplątanych z nimi ludzi, to koncentrujmy się na problemie, ale nie celujemy swoich uprzedzeń bezpośrednio w ludzi obrzucając ich obraźliwymi epitetami – zwłaszcza w oficjalnej publikacji to nie powinno mieć miejsca. Są bardziej dyplomatyczne sposoby na wyrażenie niepochlebnego zdania o kimś. Max Kidruk zarzucał coś podobnego Janukowyczowi, którego wypowiedź była mimo wszystko mniej bezpośrednia, a sam autor nie potrafi do tej zasady się stosować.

Za egzemplarz dziękuję.

 

1 thought on “Ja, Ukrainiec – Max Kidruk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *