Wypisz, wymaluj… miłość, reż. Fred Schepisi

Jest to jeden z filmów mojego ulubionego typu, gdzie bohaterowie robią to, czym sama zajmuje się lub chciałabym się zająć. Innymi słowy dochodzi tu do aktu utożsamiania się z bohaterami. A kim są bohaterowie?

Jack jest pisarzem i nauczycielem angielskiego, natomiast Dina jest malarką i nauczycielką plastyki. Oboje przeżywają kryzys twórczy, do którego przyczyniła się choroba (alkoholizm i gościec). Jednak dzieli ich sposób wyrażania się. On mówi o wyższości słowa, ona uznaje wyższość obrazu – to prowadzi do rywalizacji między nauczycielami, w którą włączają się uczniowie.

Mamy tu do czynienia z uroczą, z artystycznym potencjałem, ale przewidywalną i mimo wszystko prostą komedią romantyczną. Przeciętny poziom filmu ratuje jego klimat i temat, który mnie osobiście bardzo inspiruje, i z którego można byłoby wyciągnąć szerszy przekaz od tego, że to błyskotliwy intelekt, a nie alkohol jest narzędziem do zdobycia serca kobiety o artystycznej wrażliwości. Lub tego, że miłość pozwala wygrać z nałogiem. Można faktycznie się zastanawiać nad hierarchizacją obrazu i słowa, choćby na przykładzie tego filmu. Na obrazie mamy dwóch uznanych aktorów, choć żaden z nich swoim talentem tutaj nie błyszczy, da się na nich patrzeć bez zażenowania. Warte spojrzenia, jednak są działania ich postaci. Podziwiałam u Diny sposoby przełamywania ograniczeń, narzucanych przez chorobę, w procesie twórczym: malowanie miotłą (babą jagą)? Nigdy na to bym nie wpadła, by zamiast pędzla użyć miotły. Z kolei ze strony Jacka warto było popatrzeć na prowokujące plakaty, a inspirujące okazały się zajęcia, na których uczniowie tworzyli neologizmy. Część z nich była banalna, ale niektóre były warte włączenia ich w słownik. Niniejszym przeszłam w stronę słowną filmu. Niestety, tu nie ma się czym specjalnie zachwycać, bo dialogi między zakochanymi (poza intrygującą sylabową grą w słowa) były konwencjonalnie romantycznie banalne, pozbawione humoru.

Jak już pisałam, film u mnie zyskuje przez poruszenie tematu sztuki i to był główny powód, dla którego go obejrzałam. Natomiast poza tym ta produkcja niewiele się różni od innych komedii romantycznych, ani specjalnie romantyczna, ani zabawna. Spokojnie można poczekać z obejrzeniem do pojawienia się filmu na DVD w jakieś gazecie lub na kanałach premium w telewizji.

Ocena: 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *