Yves Saint Laurent, reż. Jalil Lespert

Yves Saint Laurent to marka, która kojarzy mi się nie z modą, a z perfumami. Stąd w pierwszym odruchu pomyślałam, że będzie to sfabularyzowana biografia kompozytora zapachu i film klimatem może będzie kojarzył się z Pachnidłem. Poznając bliżej sylwetkę jednego z największych projektantów mody, oczekiwałam w filmie poznać wpływ jego projektów, jakie wywarły na ubiór kobiety. Twórcy jednak postanowili pokazać artystę nie jako geniusza odnoszącego sukcesy, ale jako człowieka.

Nie znając wcześniej szczegółów życia i charakteru Laurenta trudno ocenić, jak wiarygodna jest postać odgrywana przez Pierre Nineya. We mnie budził niechęć i z jego specyficznym sposobem bycia musiałam się dopiero oswoić. Przeciwną sytuację miałam z Pierre Berge, odgrywanym przez Guillaume Gallienne – zafascynował mnie od pierwszego wejrzenia. Może dlatego, że był starszy, rozważniejszy, opiekuńczy i dojrzalszy. Wątek romansu między nimi dominował w filmie i muszę tu przyznać, że takiej chemii między mężczyznami na ekranie jeszcze nie widziałam. Uległam temu urokowi, tak jak przy z pozoru zdystansowanymi romansami rozwijającymi się na kartach (i ekranizacjach) powieści Jane Austen. Tak jak stylistyka francuskich romansów i komedii romantycznych kompletnie do mnie nie przemawia, tak w tym przypadku byłam pod dużym wrażeniem. Sprzyjał temu klimat filmu podkreślony przez wspaniałą muzykę Ibrahima Maaloufa i romantyczne ujęcia na tle Paryża.

Na początku napisałam, że twórcy postanowili przedstawić portret człowieka, jaki kryje się pod prestiżową dziś marką Yves Saint Laurent. Na pierwszy rzut oka nie jest to jednak oczywiste, bo trudno znaleźć punkt wspólny dla licznie pojawiających się wątków biograficznych. Najpierw mamy YSL jako syna geniusza, jako projektanta, prawą rękę Diora, mężczyznę, którego oświadczyny zostają odrzucone przez jedną z piękniejszych modelek, wreszcie mężczyznę zakochującego się w Berge, będącego przyjacielem i fundamentem nowego domu mody widniejącego już pod nazwą Yves Saint Laurent. Wątki związku mężczyzn przeplatają się z twórczością YSL i można by powiedzieć, że to dwa dominującego aspekty życia projektanta, gdyby nie to, że pokazy mody w filmie są tylko uzupełnieniem czy raczej zwieńczeniem drogi, jaką przeszedł YSL u boku Berge.

Szkoda, że moda, z której zasłynął Yves Saint Laurent zeszła tu na drugi plan. Podobnie jest żal, że twórcy nie skupili się całkowicie na związku YSL z Berge, ponieważ na początku filmu i w drugiej połowie zostają przedstawione inne aspekty życia projektanta, zamiast których można byłoby ująć obraz ich relacji po młodzieńczych czasach świetności. Dąży do tego narracja Berge, która sprawia, że sceny z filmu stają się jego wspomnieniami po śmierci partnera, ale do pełnego obrazu jeszcze sporo brakuje.

Film jest piękny, klimatyczny i na długo pozostanie w pamięci, ale od scenariusza wymaga się doprecyzowanego stanowiska względem tematu i perspektywy, z jakiej chce się go przedstawić. Liczę, że drugi tegoroczny film o projektancie mody będzie miał dopracowany także scenariusz.

Ocena: 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *