Łódzki szlak filmowy – relacja z wyjazdu cz. 1

W drugiej połowie września miałam okazję w ciągu dwóch dni zwiedzić województwo łódzkie, nie ograniczając się jedynie do wizyty w jego stolicy. Choć od stolicy oczywiście się zaczęło. Wszystko za sprawą Centrum Inicjatyw na Rzecz Rozwoju „Regio”, które dba o pozytywny wizerunek regionu łódzkiego. Jak deklarują na swojej stronie, są grupą pasjonatów i to mogę potwierdzić, bo nie wiem, czy o swoim rodzinnym mieście potrafiłabym opowiadać z taką fascynacją i z przekonaniem, że ono jest najlepsze na świecie. Organizatorzy wycieczki i nasi przewodnicy prawie przekonali nas, że Łódź jest najlepszym miastem w Polsce, zwłaszcza dla ludzi interesujących się filmem.

Celem wyjazdu było pokazanie nam świeżo wytyczonego szlaku filmowego po województwie łódzkim, o czym mają świadczyć stawiane we wszystkich wyróżnionych miastach tabliczki informacyjne. Bo to, że Łódź jest filmowa, wie każdy, ale mało kto jest świadomy, że sporo filmów kręcono w innych miasteczkach tego województwa. Przez dwa dni jeździliśmy do różnych miejsc, stanowiących plenery filmowe. Ale zacznę po kolei…

Zaczęło się oczywiście od Łodzi, od zameldowania się w najbardziej filmowym, a zarazem najpiękniejszym hotelu, w jakim byłam – Stare Kino. Ten hotel charakteryzuje się tym, że każdy apartament jest poświęcony innemu filmowi, a cały wystrój w detalach jest dobrany pod klimat filmu i epoki, w której rozgrywa się jego akcja (sami zobaczcie). Mnie się trafił najbardziej łódzki film, czyli Ziemia obiecana. Może to wstyd przyznać, że jeszcze go nie widziałam, ale wynika to tylko z tego, że najpierw chcę przeczytać książkę Reymonta. Polecam wam to miejsce, bo cena jak na standardy, które tam oferują, nie jest wygórowana. A dlaczego wybrano to miejsce na nasz nocleg? Nie tylko z racji filmowego klimatu, ale ponoć w tym miejscu powstało pierwsze kino na ziemiach polskich. Nie ma co prawda pewności, czy tu wyświetlano filmy, wiadomo, że tu powstała siedziba założona przez braci Krzemlińskich, którzy zarządzali kinem (już z projekcjami) powstałym jakiś czas później w innym miejscu w Łodzi. W każdym razie w hotelu działa stare kino, które charakteryzuje się tym, że film włącza się nie za pomocą komputera, lecz tradycyjnego projektora.

Później Maciej Kronenberg, nasz przewodnik, oprowadzał nas po różnych zakątkach ul. Piotrkowskiej, pokazywał podwórka, które służyły jako plan do serialu Bodo, pomniki postaci z bajek wyprodukowanych przez Studio Filmowe Semafor, aleję gwiazd i słynne miejsca, w których tętniło życie towarzyskie artystów filmowych, a także plenery do wspomnianej już Ziemi obiecanej. Następnie zwiedziliśmy Muzeum Kinematografii, w którym najbardziej zachwyciła mnie scenografia do Latającej Maszyny oraz rekwizyty do Kingsajza:

Po sąsiedzku mieści się Szkoła Filmowa, do której oczywiście również zajrzeliśmy i na tym skończyło się szybkie zwiedzanie Łodzi. Pora ruszać dalej… do Zgierza.

W Zgierzu powitał nas pomnik Jeża z wierszowanej bajki Wandy Chotomskiej. Następnie ruszyliśmy w stronę kościoła św. Katarzyny, za którym kręcono oscarową Idę. To dzięki przypadkowej roli pewien bezdomny pies błąkający się po planie odnalazł nowy dom.

 

Następnie zwiedziliśmy Miasto Tkaczy, które jest czymś w rodzaju skansenu. Do jednego miejsca przeniesiono większość drewnianych domów, tworząc tym okolicę o specyficznym klimacie. Z tego powodu miejsce to także inspiruje twórców filmowych. Potem zobaczyliśmy najstarszą krytą pływalnię z Polsce, której architektura pozostała w niezmienionej formie. Również interesujące kabiny szatniowe pozostały w niezmienionej formie i choć wymagają drobnej modernizacji, instytucji będzie zależeć na zachowaniu pierwotnego kształtu. Basen nie jest duży, ale robi wrażenie. Klimatem trochę przypominał mi termy w Grand Budapest Hotel, które pamiętały lata świetności, ale już za takie piękne i nowoczesne nie uchodziły. Wejście i korytarze służyły m.in. jako plener w filmie Jana Jakuba Kolskiego Serce, serduszka, w którym grały szkołę baletową.

Następnym punktem wycieczki był Pałac w Nieborowie. Sam gmach grał w wielu filmach m.in. w Akademii Pana Kleksa. Wnętrza grały w Wielkiej miłości Balzaca, a także w wielu zagranicznych produkcjach, m.in. w serialu Maria Curie czy Sherlock Holmes i Doktor Watson. Natomiast w przypałacowych ogrodach rozgrywała się akcja Kariery Nikodema Dyzmy.

 

Przedostatnim punktem programu I dnia była wizyta na dworcu w Skierniewicach. Choć mnie daleko do bycia pasjonatką kolei, to ich historia jest dla mnie intrygująca. Z pasjonatami spotkaliśmy się na miejscu, którzy w kilkanaście minut mieli nam opowiedzieć o ich kolekcji wagonów i lokomotyw oraz o współpracy z filmowcami. Dla mnie to miejsce było szczególnie inspirujące dla robienie zdjęć, bo móc tak z bliska obejrzeć stare wagony służące w filmach głównie za tabory do obozów koncentracyjnych – to nie jest częsta okazja. Trochę szkoda, że mieliśmy niewiele czasu na zwiedzanie całego muzeum kolei, ale myślę, że jak tylko nadarzy się okazja, to we własnym zakresie każdy z zainteresowanych uczestników wycieczki to nadrobi. Później podjechaliśmy do centrum Skierniewic. Warto dodać, że w tym mieście robiono zdjęcia do Wołynia.

I pod sam wieczór zajechaliśmy do Lipiec Reymontowskich, do Galerii Staroci i Pamiątek Regionalnych stworzonej przez Zbigniewa Stania, prawdziwego pasjonata regionalnego rzemieślnictwa i wszystkiego, co związane jest z Władysławem Reymontem. Oprócz ogromnego zbioru strojów, pocztówek i wszelkich dawnych sprzętów domowego użytku (wszystkie samodzielnie poddał niezbędnej konserwacji) możemy tu zobaczyć kolekcję egzemplarzy wszystkich wydań Chłopów, zdjęcia z planu filmowego oraz zebrane przez pana Zbyszka autografów. Właściciel galerii bardzo chętnie opowiada o swoich zbiorach i perypetiach związanych z kręceniem adaptacji powieści Reymonta w Lipcach.

Potem zgodnie z planem wróciliśmy do Łodzi. Tym samym kończę pierwszą część relacji, o drugim dniu opowiem następnym razem. Mogę zdradzić, że nie zwiedziliśmy wszystkich miejscowości województwa łódzkiego, które mają na koncie filmowe role. To musiałaby być wycieczka na co najmniej tydzień czasu. Natomiast dzięki przewodnikowi filmowemu stworzonemu przez Macieja Kronenberga, o którym wczoraj pisałam na drugim blogu, możemy (i mam na myśli nie tylko uczestników wyjazdu, ale też was) nadrobić to na własną rękę. Do czego was zachęcam.

1 thought on “Łódzki szlak filmowy – relacja z wyjazdu cz. 1

  1. Mieliśmy okazję odwiedzić Łódź w okolicach Sylwestra i to co nas urzekło w tym mieście to drzemiący, filmowy charakter Łodzi. Zatrzymaliśmy się również w hotelu Stare Kino i cóż – muszę podzielić opinię, że ten hotel jest po prostu rewelacyjny, klimatyczny – jedyny żeby poczuć tę atmosferę 🙂
    Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *