Transformersi. Superbohaterowie polskiej reklamy 80.-90. – Agata Jakóbczak

I wyszła kolejna książka o okresie transformacji, do którego tak chętnie powracamy we wspomnieniach, jak starsze pokolenie wpomina PRL, czy jeszcze starsze okres przedwojenny (tak, te osoby jeszcze żyją). Pewnie część czuje już przesyt lekturami na ten temat, zwłaszcza że część nie wykracza poza przywoływanie ikon i znaków tamtych czasów, nie próbuje ująć tego literacko, sądząc, że atrakcyjny temat wystarczy. Jednak Agata Jakóbczak, choć świadomie nie tworzy literatury, lecz raczej dokumentuje pewne zjawisko, napisała książkę, która nie tylko wzbudza nostalgię za minioną epoką, ale stanowi też interesującą biografię polskiej reklamy – jej początki sięgają lat 70 (nie licząc międzywojennych haseł reklamowych typu „cukier krzepi” wymyślonych przez Melchiora Wańkowicza).

Transformersi. Superbohaterowie reklamy 80.-90. rozpoczynają się osobistą wypowiedzią o doświadczeniach autorki z reklamą – to budziło moje obawy, że książka okaże się bardziej o życiu Jakóbczak niż twórcach reklamy. Na szczęście autorka w kolejnych rozdziałach nie akcentuje swojej obecności, oddaje głos innym, łącząc te doświadczenia gawędziarską narracją opisującą losy poszczególnych firm parających się reklamą, przywołującą piosenki i inne charakterystyczne znaki okresu transformacji – co sprawia, że książkę czyta się nadspodziewanie lekko, a przy tym trudno odpędzić się od duchologicznej atmosfery. Każda przywołana postać, piosenka, sytuacja otwiera czytelnikowi furtkę do przeszłości, a przed nim pojawia się projekcja obrazów i dźwięków, które wydawały się tworzyć zupełnie odmienną od obecnej rzeczywistość. Jakóbczak znakomicie rekonstruuje tamtą epokę. Dla mnie lektura tej książki była wehikułem czasu, mimo że reklam, o których pisała, nie pamiętam, tzn. kojarzę hasła, wiem, że takie były, ale w świadomości nie pozostały żadne obrazy.

Szczególnie fascynujące okazały się początki reklamy, kiedy telewizja dostała zlecenie nakręcenia czegoś, do czego właściwie nie miała prawa, choć równocześnie nie było to zakazane, o czym nie miała pojęcia, i to w czasach kiedy reklama była nie tylko kompletnie nieznana, ale właściwie zbędna, ponieważ i tak wszystko „co rzucili” się sprzedawało. Autorka opisuje historię reklam od polskich prapoczątków do momentu powstania agencji reklamowych, które zrezygnowały z artystycznych projektów na rzecz kopiowania zachodnich wzorców. Mimo że wówczas, z powodu ograniczeń technologicznych, jakość reklam nie była najlepsza, można śmiało powiedzieć, że przełom był złotym wiekiem dla polskiej reklamy – nie było tak dużej konkurencji, miała ogromny wpływ na decyzje konsumentów, a także cieszyła się dużym zainteresowaniem odbiorców – był to wówczas jakiś nowy rodzaj filmu – nie musiała więc walczyć o uwagę jak dziś. Jest więc kolejny powód, by tęsknić za tamtą epoką…

Bardzo udany pomysł na książkę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *