Kierunek zwiedzania – Marcin Wicha

 Rozmowę o tej książce należałoby zacząć od okładki, która jest tak znakomicie zaprojektowana, że po kilku refleksjach nad celem takiego, a nie innego układu liter, doboru kolorystyki, obecności znaków doszlibyśmy do sedna jej treści. Bo po pierwsze mamy wyraźny zakręcony korytarz liter tworzących tytuł i nazwisko autora, który wraz ze strzałką prowadzi nas przez galerię do eksponatu, dzieła sztuki albo czarnej dziury kryjącej w sobie wszystko. Co w czarnym kwadracie kryć się może dowiemy się z książki, jednak czarny kwadrat na białym tle… Wydaje się jasną wskazówkę, o czym książka ta książka jest. Z jednej strony postrzegamy w tym szerszym pojęciu refleksje nad sztuką nowoczesną, której odbiór jest dość trudny, bo już nie chodzi o ocenę warsztatu artysty i tego, jak wiernie odwzorował pewną rzeczywistość, a o koncepcję i uczynienia ze sztuki sztuki, a nie narzędzia mimesis. Dlatego o ile namalowanie czarnego kwadratu na białym tle z technicznego punktu widzenia nie jest przejawem nadzwyczajnych umiejętności manualnych, o tyle kryjące się za nim założenia wymagają od artysty nie tylko nowego spojrzenia na sztukę i odwagi, ale niemal futurystycznego myślenia filozoficznego. Z drugiej strony zaś pojawią się słuszne pytania o obecność twórcy suprematyzmu w książce, na które trzeba odpowiedzieć twierdząco.

Otóż tym razem Wicha nie oferuje nam kolejnego zbioru esejów, swoją erudycję i sprawny warsztat przekuwa w powieść. I to nie byle jaką powieść. Jest to opowieść o Kazimierzu Malewiczu – fabularyzowana biografia będąca poniekąd powieścią drogi, którą prowadzi nas narrator – przewodnik muzealny. I ten sposób narracji przykuwa naszą uwagę bardziej niż fakt, kto jest głównym bohaterem, co jest tematem… Choć sposób prowadzenia nas po dziejach życia artysty ściśle się łączy z tematem, jakim jest sztuka. Zanim wgłębimy się w bogaty życiorys protagonisty, zastanawiamy się, ileż ironii jest w kreacji narratora, on nie jest przezroczystym podmiotem. Zaraz przypominamy sobie nasze doświadczenia z muzeum i tradycyjny ton mówiącego przewodnika, który przedstawia nam po kolei eksponaty, czasem dodając anegdotkę, czasem odchodząc w dygresje, oddalające nas od omawianego obrazu… Przewodnik u Wichy uosabia cechy zarówno typowego muzealnego oprowadzającego, jak i osobę wychodzącą poza sztampowe interpretacje obrazów. Szczególnie zainteresowały mnie wątki interpretacyjne wokół tego kwadratu, co on symbolizuje, ilustruje i wreszcie kryje, zarówno metaforycznie, jak i dosłownie (pod kwadratem widnieje wcześniejszy obraz). Pomiędzy kolejnymi „prezentacjami” instalacji czy etapów życia malarza pojawiają się scenki, które obnażają nie tylko współczesne podejście do sztuki (nuuudaaa… lepiej napisać lub przeczytać jakiś bestseller), wynikające, m.in. z braku odpowiednich kompetencji (można byłoby tu otworzyć temat rzekę o edukacji plastycznej…), ale i wewnętrzny problem ze sztuką nowoczesną (czy wieszanie kwadratu do góry nogami, nawet jeśli nieświadome, nie jest przejawem lekceważącego podejścia do dzieła sztuki?).

Kierunek zwiedzania rzecz formalnie niebanalna, treściwie syta i stanowiąca namiastkę porządnej lekcji muzealnej (ale nie w tym tradycyjnym rozumieniu). I z chłodnego dystansu mogę rzec, że to najlepsza książka Wichy. Wiedza, oczytanie, swój punkt widzenia – to coś, co znamy z jego eseistyki, ale sprawność pisarską połączoną z projektowym myśleniem docenimy dopiero tu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *