Kiedyś w internecie „chodził” taki tekst o tym, jak biały człowiek, w przeciwieństwie do czarnego zmienia kolor skóry pod wpływem różnych czynników: gdy ma nudności – zielenieje, gdy się wstydzi – jest czerwony, gdy brakuje mu powietrza – sinieje, a gdy jest mu słabo – jest blady jak ściana. Ale to o czarnoskórym mówią, że jest kolorowy. To najtrafniej oddaje paradoks rasizmu, który jest problemem wytworzonym przez najbardziej kolorową z ras.
Akcja Suchej sierpniowej trawy dzieje się na amerykańskim południu w latach 50. Jest to czas, kiedy nie funkcjonuje już niewolnictwo, ale rozkwita segregacja rasowa. Czarnoskórzy pracują jako służący u białych, mają swoje dzielnice, szkoły, kościoły i prawa, a raczej ich brak. Czytelnicy znający książkę (lub jej ekranizację) Kathryn Stockett Służące dobrze wiedzą, do jakich absurdów ten rasizm prowadzi. Z czasem powstają oddzielne toalety, aby czarnoskóra służąca przypadkiem nie zaraziła jakąś chorobą, a osoby, które walczą o równouprawnienie czy choćby nie stosują się do nowych norm uwłaczających godność służących, mają z tego powodu sporo problemów.
W książce Stockett poznajemy sytuację „czarnego” społeczeństwa zasadniczo od strony służących, natomiast w powieści Mayhew na wszystko patrzymy okiem nastolatki. Czytelnik wraz z June stopniowo dostrzega, że poważnym problemem nie jest przemoc fizyczna stosowana przez ojca wobec tylko jednego dziecka, która z charakteru kary przeobraża się w szał „prania na kwaśne jabłko”. Nie jest nim też romans ojca z bratową matki, na czym najbardziej ucierpiała kuzynka June i jej rodzeństwa. Do młodej bohaterki (i czytelnika zarazem) prawda dociera powoli, ale boleśnie. June trudno pojąć, że uwagi pod adresem Mary, jej ukochanej służącej, ograniczanie jej praw i dziwne zachowania ludzi spoza domu wobec niej, wynikają tylko z tego, że ma ciemniejszą skórę. Kulminacyjnym momentem, w którym dziewczyna uświadamia sobie skalę tej nietolerancji, jest rodzinny wyjazd na wakacje. Podczas podróży dochodzi do wypadku, przez który rodzina jest zmuszona do nocowania w pobliskim motelu. Oczywiście nie obeszło się bez problemów, bowiem czarnuch nie może spać na gościnnym łóżku i korzystać z tej samej toalety co biali, najlepiej jakby w ogóle nie oddychał tym samym powietrzem. Choć to ostatnie nie zostało powiedziane wprost, czytelnik sam może w ten sposób dopowiedzieć myśl recepcjonistki. To zaledwie zapowiedź tragedii, z jaką zmierzyć się będzie musiała June i rodzina Watts. Bowiem miejsce, w jakim się zatrzymali, to dzielnica, w której pewna grupa postawiła sobie za cel oczyszczenie jej z czarnoskórych.
Kiedy naturalną koleją rzeczy jest to, że dzieci uczą się od rodziców i naśladują ich zachowania, co niestety odbija się też na służących (widać to wyraźnie w książce Kathryn Stockett), tutaj odważna i stanowcza postawa June, która jako jedyna z rodziny postanowiła stawić się na pogrzebie Mary, staje się wzorem do naśladowania dla rodzeństwa i rodziców. A właściwie dla całego społeczeństwa, którego wówczas głównym problemem był inny kolor skóry.
Bezzasadność pewnych uprzedzeń najlepiej obserwować właśnie na dzieciach. One nie znają granic, nie mają problemów… A jeśli jakieś się pojawią, to można być pewnym, że jedynie dzięki ingerencji dorosłych.
Sucha sierpniowa trawa to powieść o problemie wydawałoby się dziś już nieobecnym w Ameryce, kiedy głową państwa jest czarnoskóry człowiek. Jednak zapewniam Was, że to pozory. Rasizm i nietolerancja w Stanach Zjednoczonych i nie tylko tam wciąż ogranicza prawa wielu ludzi, może na mniejszą skalę, może jest to zasięg lokalny, ale to chyba nie powód, aby o tym nie mówić, a problem zignorować. Jest to temat, który można wałkować na wiele sposób, a nigdy nie będzie go dość.
Książkę Anny Jean Mayhew polecam wszystkim. A jeśli powieść miałaby być promowana przez porównanie jej do bestselleru, to zestawienie jej z Służącymi nie będzie krzywdzące dla żadnej z nich.
Ocena: 5/6
Za książkę dziękuję
Pięknie napisałaś! Książka w sumie niewielka objętościowo, a tyle w niej różnych kwestii poruszono, tyle emocji się z niej wylewa… A „Służące” koniecznie muszę przeczytać!
Właśnie przez porównanie do „Służących” chcę książkę przeczytać.