Nomen Omen – Marta Kisiel

Jak większość fanów Dożywocia, na kolejną książkę Marty Kisiel czekałam z niecierpliwością i jeszcze przed oficjalną premierą dokonałam zakupu. Po kilku (póki co) pochlebnych recenzjach wiedziałam, że mam się spodziewać czegoś zgoła innego niż Dożywocie, a zarazem równie świetnego. Jak było w praktyce?

Autorce nie brakuje pomysłów na ciekawe fabuły i oryginalnych bohaterów. Cechą charakterystyczną dotychczasowej jej twórczości jest humorystyczny język. Służy on nie tylko narracji, ale posługują się nim też bohaterowie, którzy zapadają w pamięć nie tyle z powodu swojego nietuzinkowego charakteru, ale właśnie dzięki używanym przez nich zwrotów i wyrażeń.

W Nomen Omen mamy prawie wszystkie niezbędne składniki na dobrą powieść. Prawie. Otóż, są wyraziści bohaterowie, na napisanie charakterystyki każdego z nich, łącznie z papugą Roy Keane, można by napisać kilkustronicowe wypracowanie wraz z rozprawką na temat problemów, do jakich przyczynił się ich wygląd, sposób wysławiania się czy ogólnie charakter. Jest wielowątkowa fabuła pozwalająca poznać historię kluczowych i drugoplanowych postaci, każdy kolejny wątek przyczynia się do większej ilości pytań, tajemnic, co ma z kolei zatrzymać czytelnika przy książce, bo przecież nie rzuci jej w kąt, póki nie dowie się, o czym w tym wszystkim chodzi. Jak się dowie, to mu wystarczy do nadrobienia owej czynności, ale do tego jeszcze wrócę. Na pochwałę zasługuje miejsce akcji, czym jest Wrocław, dawny Breslau. No właśnie, mamy jeszcze tajemnice rodzinne, krótką podróż w przeszłość, duchy, czarownice… Chyba samo nazwisko głównej bohaterki – Salomea Klementyna Przygoda – powinno ostrzec czytelnika, że nie będzie spokojnie i nudno. To wszystko jest okraszone lekkim, pełnym humoru językiem.

Więc co mi nie grało? Nie mogę zarzucić braku świetnych tekstów, jakie wychodziły z ust postaci. Trochę ich było, przy kilku się uśmiechnęłam – to wszystko. A raczej to za mało, by rzec, że książka śmieszy. Miałam wrażenie, że autorka przedobrzyła. Specyficzny język, jako cecha charakterystyczna postaci sprawdza się, kiedy wyróżnia się na tle pozostałych. Można tą cechą obarczyć kilka postaci, pod warunkiem, że to będzie kilka postaci. A nie prawie u wszystkich, jakie występują w książce. W porządku, w Dożywociu była to cecha „prawie wszystkich”, ale to nie były postacie ludzkie. Zebranie w jedno miejsce tylu ludzi „wariatów” przestaje być wiarygodne, jeśli akcja dzieje się poza odziałem zamkniętym. Nawet papuga wydawała się przy nich zwyczajna. Mówiąc krótko, humor zamiast mnie bawić – zmęczył.

Ponadto jest to pewien ewenement w literaturze rozrywkowej. Nomen Omen bardziej wciąga w pierwszej części książki (od początku do punktu kulminacyjnego) niż w drugiej, gdzie myślami odpływałam od treści. Zwykle jest tak, że nie klei się na początku, a pod koniec wręcz nie można oderwać się od książki. Tutaj w momencie, kiedy poznałam wszystkie powiązania między postaciami, wyjaśnienia nietypowych, czasem wręcz sprzecznych z sobą sytuacji, dla mnie książka mogła się skończyć. Dalsza część, czyli przywracanie porządku świata, przestała mnie interesować. Autentycznie musiałam siebie pilnować, żeby skupić się na lekturze, która przecież ma być fajna, zabawna i w ogóle super. Wracałam do poprzednich stron, bo ponownie myślami uciekałam gdzie indziej. Nie porwała mnie. Wątek szukania grobu pradziadka wolałabym przeczytać w skondensowanej formie, bo epilog tak dla odmiany był całkiem niezły.

Nomen Omen jest naprawdę dobrą książką, z interesującą fabułą pełną tajemniczości, niebanalnymi postaciami i ciekawym miejscem akcji, ale niestety, ani jakoś specjalnie nie bawi, ani nie porywa… Czasem, żeby docenić jedno, trzeba poznać drugie, będące przeciwieństwem pierwszego. Tu brakło nie powagi, bo ta pojawiła się przy wspomnieniach o okupacji niemieckiej, ale zwyczajności.

Ocena: 4,5/6

2 thoughts on “Nomen Omen – Marta Kisiel

  1. Chętnie przeczytałabym obie powieści autorki, chyba potrzeba mi takiej odskoczni. Chyba wiem, o czym piszesz – nadmiar dziwności i humoru też może męczyć, ciekawa jestem, jak ja odebrałabym ten aspekt powieści:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *