Tomek Michniewicz należał do tej grupy osób, autorów książek, z którymi bardzo chciałam się spotkać. Kiedy wyszła jego nowa książka Swoją drogą w rozmowie z Oisajem, pierwszym recenzentem tego tytułu, wyraziłam nadzieję, że może w listopadzie na Targach Książki będzie dane mi zobaczyć się z Tomkiem. Jak się ucieszyłam, kiedy Oisaj poinformował mnie, że już w maju będzie w Krakowie. I był, w środę.
Spotkanie odbyło się na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Nie spodziewałam się, że za głównym gmachem kryje się tyle innych pawilonów i wydziałów, których mnogość sprawiła, że bez strzałek kierujących na spotkanie – nie miałabym szans na nie trafić. Trochę pobłądziłam, trochę czułam się jak na podchodach, ale pomyślałam, że trudno o inny charakter drogi na spotkanie z podróżnikiem. Na szczęście dotarłam przed czasem, wkrótce dołączył do mnie Oisaj i wspólnie oczekiwaliśmy na inaugurację spotkania. Gdy zastanawiałam się, dlaczego spotkanie zostało zorganizowane przez UE, dowiedziałam się, że to już trzecie spotkanie z Tomkiem Michniewiczem w tym miejscu. Zaskoczenie rosło naprzemiennie z żalem, iż o wcześniejszych nic nie wiedziałam (co innego, że najprawdopodobniej wtedy nie było mnie jeszcze w Krakowie). Potem zrozumiałam, że spotkania są zorganizowanie przez koło naukowe turystyki.
Tomek Michniewicz sympatycznie, z humorem i wdziękiem opowiedział o pierwszej części Swoją drogą. (O reszcie konsekwentnie milcząc, nawet nie podając bohaterów kolejnych rozdziałów książki, aż się przejęłam, czy aby moja recenzja zbyt wiele nie zdradza?) Jego opowieść trochę uzupełniła historię w książce, ale jeśli się ją przeczytało i obejrzało multimedia, to w sumie miało się powtórkę, tylko w bardziej bezpośrednim wydaniu. Bowiem to niesamowite uczucie widzieć bohatera tych „przygodowych” książek i trudno jest uwierzyć, że on to rzeczywiście wszystko przeżył. I w dodatku entuzjastycznie mówi, że uwielbia swoje życie i sam sobie zazdrości. (Tu mamy coś wspólnego, bo też kocham swoje życie i nie zamieniłabym je na żadne inne, nawet jeśli więcej jest chwil pełnych strapienia i zwątpienia od tych, których sobie zazdroszczę. I nie potrzebuję do tego podróży – każdy musi znaleźć swój sposób na życie godne zazdrości. ;)).
Przyznam się szczerze, że byłam zaskoczona tym, iż 99% uczestników spotkania nie przeczytało książki. (No rozumiem, że minął ledwie tydzień od premiery.) W związku z tym nie można było rozmawiać konkretnie o książce, by nie zepsuć przyjemności jej przyszłym czytelnikom. Sam autor często w odpowiedzi na pytanie odsyłał do książki. Mnie się nie udało zaspokoić ciekawości dotyczącego toku myślenia Saudyjczyków i związku między prowadzeniem samochodu przez kobiety a wzrostem homoseksualistów. Nie oczekiwałam logicznej odpowiedzi, ale miałam nadzieję, że Tomek chociaż podpowie mi jakiś trop. Choć jego odpowiedź nie spełniła moich nadziei, dała mi jednak do myślenia, bowiem okazało się, że przyjął tę dziwną argumentację Saudyjczyków zwyczajnie, bo przestał się już dziwić wieloma rzeczami. I stwierdziłam, że trochę szkoda. Kiedy człowiek przestaje się dziwić, przestaje też wgłębiać się w dany temat, pytać, a co za tym idzie – poznawać. Do tej myśli zaprowadził mnie jakiś dawno czytany tekst, w którym ktoś pozwolił dziecku pytać się o wszystko, zadawać pytania, których nie wypada, przez co nasza wiedza jest mocno ograniczona. Dziecko pytało się osób niepełnosprawnych i chorych, jak to się stało, że takie są, jak się czują itd. Przełamało w ten sposób pewne bariery poznawcze. Tą myślą nic oczywiście nie insynuuję podróżnikowi, to tylko taka osobista dygresja.
Spotkanie zakończyło się po dwóch godzinach, uczestnicy pragnęli posłuchać pozostałe historie z książki, sugerując by im poświęcić kolejne spotkanie autorskie. Osobiście nie miałabym nic przeciwko, chętnie uczestniczyłabym i w następnych 5 spotkaniach, ale znając książkę, która momentami wydawała mi się niezwykle intymna, rozumiem, dlaczego autor nie zdecydował się ponownie (po spotkaniu w Warszawie) poruszyć tematów osobistych. O pewnych rzeczach łatwiej jest napisać niż opowiedzieć przed szeroką publiką.
To był bardzo udany wieczór. Mam nadzieję, że kolejne spotkania z Tomkiem Michniewiczem nie umkną uwadze. Bardzo lubię go słuchać. (Czy wydawnictwo myślało już nad kolejnymi audiobookami jego książek [tj. Gorączka i Swoją drogą], czytanych tym razem przez samego autora?)
Na fotorelację ze spotkania zapraszam do Tramwaju nr 4.
Miło czytać o takich spotkaniach, u mnie było to niedawno spotkanie z Anną Brzezińską.
Gratuluje Kasiu. Ja miałam szczyt spotkać się z Jonathanem Carolem. Bardzo miły pan. Symaptyczny i jak ładnie napisał moje i męża imię. Była to tylko chwila, bo kolejka była długa, ale bardzo miłe spotkanie. Moja córka dostała cukierka od niego.
No ja sobie odpuściłam spotkanie z nim, bo raptem czytałam jedną książkę i żadnej własnej nie mam.