Kiedy zamiast tańczyć stanęłam w kolejce

Znajdując chwilkę na bloga, powiem, że żyję. Listopad był zapracowany i grudzień do świąt również taki będzie. Wraz z zakończeniem Targów Książek w Katowicach w moim rozkładzie tygodnia odpadło kursowanie między Krakowem a Sosnowcem, zaliczając po drodze nocleg w domu, czym powinnam zyskać więcej czasu. Nie pisałam nic o Targach, ponieważ prawie wszystko zostało powiedziane na innych blogach, zresztą dla mnie był to bardziej zabiegany czas, szczególnie w sobotę i nawet nie udało mi się zajrzeć do autorów, z którymi chciałam się spotkać. Myślę, że będą jeszcze inne okazje. Z tego miejsca chciałabym ponownie podziękować Expo Silesia za przygarnięcie mnie w swoje progi i 2 miesiące współpracy, z której wiele dla siebie wyniosłam. Chciałabym również podziękować Śląskim Blogerom Książkowym za to, że mimo wszystko pociągnęli dalej moje często wyśnione pomysły na różne projekty itd. i dali mi nadzieję na dalszą udaną współpracę wewnątrz grupy. I na koniec podziękować Sławkowi z Granice.pl za wszelakie wsparcie działalności ŚBK-a na Targach oraz wszystkim sponsorom, dzięki którym mogliśmy przygotować paczki dla uczestników paneli: Power Rubicon CoffeCentrum Usług Drukarskich i Księgarnia „Victoria” Galeria ZabrzeMagazyn Literacki KSIĄŻKI i Elżbieta Zdanowska.

Zgodnie z comiesięczną praktyką, w poście podsumowującym miesiąc musi być zdjęcie stosiku, który znowu jest niekompletny, bo nie trzymam wszystkiego w jednym miejscu.

stosKsiążki bardzo urozmaicone, tylko podkreślają mój eklektyzm w zainteresowaniach.
Filmowy Paryż Michała Bąka otrzymany od PWN, już recenzowałam. Długo wyczekiwana powieść Schmitta (od Znaku) wciąż leży nieprzeczytana, co mnie bardzo boli. Pod niemieckimi łóżkami to drugi prezent Biblionetkołaja, pierwszy dostałam na niedzielnym spotkaniu biblioNETkowiczów, a była nim książka Władca much. Kolejne grube tomisko to spontaniczny zakup. Książka docelowo ma mi uporządkować wiedzę o PRL-u, ma wysoką ocenę na BiblioNETce, więc mam nadzieję, że nie będę żałowała wydatku. Kolejne książki to egzemplarze od Znaku: Michalak to spodziewana niespodziewajka, spodziewana, bo poprzednie tomy trylogii kwiatowej też przyszły niezapowiedzianie. Intymnie Wiśniewskiego i Izdebskiego to książka, którą chyba powinnam przeczytać dzisiaj świeżo po genderowych rozmowach, których konkluzją było uznanie aseksualizmu jako orientacji seksualnej, z której ja z kolei wyróżniłam autoseksualizm. Kto wie, może pociągnę to dalej. 😛 I ostatnia książka to podręcznik od wyd. Wojciech Marzec, która prawdopodobnie zastąpi czy uzupełni nieudane, moim zdaniem, zajęcia z Filmowych adaptacji literatury, koncentrujące się właśnie na montażu filmowym.

A na samym dole, choć może niewyraźne, ale raczej rozpoznawalne pudełko wznowionej przez wyd. Trefl gry Kolejka. Gra była solidnie przetestowana przez rodzinę i uznana za najlepszą, o czym pisałam tutaj, zatem była to kwestia czasu (aż do ponownego wydania), żebym ją miała na własność. Kupiłam ją w promocyjnej cenie w Empiku (nigdzie indziej taniej nie ma, bo sprawdzałam) kosztem kursu tańca. I tu w odpowiedzi na tytuł mogę zacząć smutną historię o tym, jak zamiast aktywnie rozwijać się już na III stopniu, z przyczyn ode mnie absolutnie niezależnych jestem zawieszona (mimo jego ukończenia) na II st. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie szukała plusów sytuacji, do których należy fakt możliwości wykorzystania comiesięcznej opłaty na inną rzecz. 🙂

W listopadzie przeczytałam zadziwiająco dużą ilość książek: 12 tytułów rozkłada się następująco: 6 lektur, 2 recenzenckie, 4 pożyczki. Dominowały rodzime tytuły (zresztą jak w całym roku, o czym będę pisać za miesiąc).

Waszej uwadze polecam wspomniany już Filmowy Paryż. Natomiast zbulwersował mnie okrutnie, ku memu zdziwieniu (wszak już różne rzeczy widziałam i czytałam): Pamiętnik opata de Choisy przebranego za kobietę, którego w odbiorze nie potrafię wyjść poza ocenę (nie)moralną.

Filmowo miesiąc wypadł nieźle. Obejrzałam 16 filmów, w tym udało mi się poznać przynajmniej jedną premierę z każdego tygodnia, zaliczyć ENEMEF: Noc Kina Polskiego, dwa razy się pojawić na zajęciach z Akademii Polskiego Filmu (Noce i dnie, Wodzirej)  i raz na spotkaniu Akademii Filmowej Bakarah (Cień wątpliwości). W tym miesiącu obejrzałam wiele znakomitych filmów, które oceniłam na 9/10 i 8/10 (więcej szczegółów na drugim blogu).

Na tym pozwolę zakończyć niniejsze, jak zwykle przydługie, podsumowanie.

1 thought on “Kiedy zamiast tańczyć stanęłam w kolejce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *