Kiedy wczoraj wróciłam do domu, mama zaczęła opowiadać, jak to ostatnio z tatą wspominali grę w czołgi. Refleksję zakończyła: „zagrałabym…”. Stwierdziłyśmy, że musimy sprawdzić, czy jeszcze gdzieś ta gra jest dostępna i czy da się w nią zagrać na obecnych komputerach. Słowo się rzekło, dzisiaj w południe znalazłam i Pocket Tanks zainstalowałam, odpaliłam i przez kilka godzin walczyłyśmy ze sobą. Obecnie wynik wynosi 7:0 dla mnie.
Z podobnym sentymentem wspominamy inne gry, na które w mojej rodzinie była okresowa faza polegająca na tym, że wszyscy w to gramy i walczymy o coraz lepsze rekordy. Zaczęło się to jeszcze w czasach, kiedy nie mieliśmy komputera. Bodajże na Dzień Dziecka od dziadków otrzymaliśmy z bratem po jednej konsoli, które rodzice nam zabierali, kiedy szliśmy do szkoły i sami w tym czasie śrubowali wyniki w Tetrisie. Do różnych odmian Tetrisu wracaliśmy w późniejszych latach, m.in. bardzo podobał nam się Tetra Jewels.
Kiedy pojawił się komputer, jedną z pierwszych gier były Super Kulki, które układało się w coraz dłuższe łańcuchy, aby po skasowaniu dostać nie tylko więcej punktów, ale dodatkowe bonusy, które aktywowały się po prawej stronie. Po lewej stronie był ranking dokumentujący osiągnięcia naszej rodziny (łącznie z dziadkiem!), który motywował nas do zapalczywej walki (po pewnym czasie wyniki były tak wysokie, że szanse na pojawienie się w rankingu były bardzo małe). Ta sama firma parę lat później stworzyła Klikacza, grę szczególnie lubianą przez mojego dziadka, który przychodził co środy w godzinach popołudniowych, kiedy większość rodziny była w pracy lub w szkole i w związku z tym nie zajmowała komputera. (O tym jak gry wciągały dziadka podkreśla historia, którą część z was zna pewnie z moich opowieści, o tym jak piętro niżej wybuchł pożar. Moi rodzice akurat wracali z zakupów. Dostęp do mieszkania był zablokowany przez strażaków, którzy w końcu ulitowali się nad moją mamą, gdy ta wspomniała, że w mieszkaniu są zwierzęta. Wpada do mieszkania, gdzie jest czarno od dymu, patrzy a w pokoju dziadek siedzi przed komputerem i gra jak gdyby nic).
Po Klikaczu i Super Kulkach pojawiło się sporo podobnych gier, w które obecnie można też grać na Facebooku, jak Bubble czy Zuma. Tu bardziej od wyników liczył się osiągnięty level.
Kolejną ulubioną grą był Sokoban (i jego alternatywna wersja, która miała nazwę na „P”, ale nie mogę sobie jej przypomnieć). Z niecierpliwością wyczekiwaliśmy na kolejny poziom, kiedy pojawiały się nowe figurki do układania.
Dużo emocji zapewniała nam też inna gra logiczna Oilcap Pro polegająca na utworzeniu jak najdłuższego rurociągu, do którego po pewnym czasie wlewana była ropa. Im dłuższy ciąg, im więcej skrzyżowań, tym więcej punktów.
Jedną z ostatnich gier (już stricte online), do których czasem zdarza nam się z mamą wracać to Wolni Farmerzy. Najpierw rywalizowałam o poziom gry z kolegami i koleżankami z licealnej klasy, obecnie wchodzę tam, by poznać nowe zwierzątka, rośliny i zakłady produkcyjne. Chyba przestałam ogarniać grę, kiedy pojawiło się sporo questów, których realizacja jest nagradzana otwarciem nowych miejsc na biznes gastronomiczny, ogrodniczy itd. (Ostatnio chyba doszło Kucykowo). Mając jedno pole nie da się produkować roślin na potrzeby klientów, questów i realizacji potraw w zakątku gastronomicznym. A nie jestem osobą, która za pewne ulgi w grze, jest skłonna zapłacić.
Znacie którąś z tych gier? Macie jakieś rodzinne tytuły, w które gracie/graliście i do których powracacie?