Dialog z literaturą: Słońce, możliwość, radość – Michał Paweł Markiewicz

dialog z literaturą

Czasami tak mam, że dyskutuję z książką, z jej przekazem, z refleksjami autora. To nie jest tak, że wtrącam swoje komentarze cały czas. I nie zawsze są to komentarze będące niejako kontrargumentami dla myśli autora bądź narratora. Też tak macie?

Ostatniej nocy przeczytałam zbiór esejów profesora Markiewicza.

nie mówcie, że każdy rozumie, dlaczego nie śpicie w nocy [s. 46]

Ale Wy chyba zrozumiecie, w końcu każdy z nas doświadczył tego, że dla porywającej lektury szkoda snu. Ja miałam tak z niniejszymi esejami, dla których określenie „porywające” zamieniłabym raczej na „szalenie inspirujące”. Bo były one o czytaniu, o filmach, o baśniach, o artystach i dziełach malarskich, o biografiach, o fotografii i o Ameryce. Ta ostatnia zapewnia autorowi tytułowe słońce, możliwość, radość.

Michał Paweł Markiewicz przekonuje w pierwszych esejach, że ciekawość świata, chęć poznawania go i idące za tym pragnienie czytania książek, których świat z jednej strony wciąga i sprawia, że nie chcemy wracać do rzeczywistego otoczenia, z drugiej zaś pozwala oswoić tą rzeczywistość – to pragnienie rodzi się wewnątrz człowieka. Można by się spodziewać, że tak wykształcona osoba jak prof. Markiewicz, urodziła się w bibliotece, którą kompletowali rodzice i dziadkowie, i to przodkowie zarazili głodem wiedzy (jak u Borejków). Było wręcz przeciwnie, o książki musiał prosić, a sam niczym małpka w cyrku gościom prezentował sztuczkę, jaką było czytanie gazety.

Esej o czytaniu zaczyna się cytatem z Prousta (zresztą odniesień do niego jest tam sporo), który mówi o przyjemności czytania, wciągnięciu się w świat lektury, który nas tak pochłania, że zapominamy o całym świecie (tym rzeczywistym) i pragnieniu jak najszybszego zakończenia innych obowiązków by wrócić do czytania. Mówi też o pamięci, która nie dotyczy tego, co czytaliśmy, ale tego momentu czytania, jego okoliczności.

Markiewicz zaczyna komentarz nieaktualnym czy też nieoczywistym już dzisiaj stwierdzeniem

To, że dziecko ucieka od świata do książek, jest jasne [s.10]

To było jasne kiedyś, dzisiaj takich dzieci jest niewiele. Sami raczej uciekają do świata gier na tablecie czy bajek w telewizorze. Choć zwyczaj czytania bajek dzieciom na dobranoc jeszcze nie zanikł, to jednak jest to zwyczaj bardziej ikoniczny niż rzeczywiście praktykowany (wiem, że tu parę blogerów się oburzy, bo sami czytają swoim dzieciom, ale wiecie dobrze, że stanowicie wyjątek od reguły). Sama nie pamiętam, żeby przed snem czytano mi bajki, z późniejszego, wczesnoszkolnego okresu pamiętam czytanie Dzieci z Bullerbyn. Jeśli było coś wcześniej, to pewnie mama w komentarzu sprostuje ;-), a ja nie pamiętam, bo byłam zbyt mała. Pamiętam za to znowu z wczesnoszkolnego okresu oglądanie Scooby-Doo, codziennie o 19.30, o dwudziestej szliśmy z bratem spać.

Spróbujmy sobie przypomnieć pierwsze lektury. Co pamiętamy? Treść książki? Okładkę? […] Ale co czytałem dla siebie, na Boga, co ja wtedy czytałem? [s. 10-11]

Sama nie pamiętam, jakie były moje pierwsze lektury. Pierwsze tytuły zanotowane w moim brulionie pochodzą z dopiero z II klasy podstawówki, a przecież płynnie czytałam już 3 lata wcześniej. Podobnie jak Markiewicz, pamiętam, że czytałam gazety, choć raczej trudno tu mówić o czytaniu ze zrozumieniem.

Moim silnie nacechowanym emocjonalnie wspomnieniem lekturowym z dzieciństwa było oglądanie trójwymiarowych niemieckich książek, w których karty tworzyły jakąś przestrzeń, a postaciami można było poruszać. Teraz takich jest pełno wszędzie. To była bardzo żywa lektura, nie tylko przez pozorne ożywienie świata przedstawionego, ale też przez możliwość współuczestniczenia w nim.

Kiedyś pisałam, że Proust mnie rozczarował, bo za dużo w nim Balzaca i innych jemu podobnych, że nie było tego poczucia, że czytam coś wielkiego i oryginalnego, jak miało to miejsce np. przy Ulissesie. Jeśli Markiewicz zawdzięcza zachłystywanie Proustem i Balzac’iem encyklopedycznym woluminom – to już wiem, gdzie tkwi źródło moich luk edukacyjnych.

Nikt nie może nam powiedzieć, jak mamy czytać, choć tak wiele osób mówi nam, jak mamy żyć. [s. 18]

I tu znowu polemizowałabym z takim stwierdzeniem. Odnoszę wrażenie, że częściej spotykam się z radami, jak mamy czytać. Nie za dużo, bo to znaczy, że oszukujesz, przecież nikt nie jest w stanie przeczytać 52/100/200 książek rocznie. Na pewno nic z tych lektur nie pamiętasz, pewnie czytasz tylko dla liczb. Ponadto są recepty na poprawne odczytywanie tego „co autor miał na myśli”, czytaj i interpretuj wg klucza, który jest jedynym słusznym przewodnikiem po lekturze.

Nauka odcyfrowywania niejasnych znaków świata jest koniecznym warunkiem umiejętnego czytania książek i odwrotnie: nie zrozumiemy ludzi wokół nas, jeśli nie rozwiniemy wyobraźni dzięki książkom. [s.19]

Podoba mi się ta myśl, tylko nie wiem, czy wyobraźnia pozwala zrozumieć ludzi, może raczej ich rozszyfrować, a konkretnie przewidzieć ich zamiary. Jak widzę, w jakie tarapaty wpadają niektórzy ludzie, to jestem zdziwiona, jak mogą być tak pozbawieni wyobraźni i związanej z nią naiwności. Wiele sytuacji jest tak schematycznych i tak często pojawiają się w fabułach literackich i filmowych, że znając je, można przewidzieć nieszczęśliwe zakończenie. Tu dla zilustrowania posłużę się własnym przykładem. Jeśli jakiś gościu spotkany na mieście, tolerujący tylko kontakt telefoniczny (żadnych mejli, czatu etc.), dzwoni do ciebie z zastrzeżonego i próbuje namówić, żebyś przyjechała do niego, do stolicy, bo on a) zapracowany, b) nie ma zniżek studenckich [jak tak bardzo zapracowany w korpo to chyba też dobrze zarabiający], bo chętnie pokaże mi różne zakamarki Warszawy – to raczej nie kreuję przed sobą wizji romantycznych spacerów po mieście, na których mu tak bardzo zależy, że aż udałoby mu się wyjść godzinę wcześniej z pracy (ja za to z wdzięczności za ten zaszczyt miałabym zrezygnować z całego dnia zajęć i realizacji ewentualnych zleceń z pracy, by do niego pojechać) – tylko przypominam sobie wszystkie historie, kiedy mężczyzna zaciągał naiwne, niewinne dziewczęta w ustronne miejsca w wiadomym, bynajmniej nie romantycznym [dla niej zwłaszcza], celu.

Wymienia się opowieść na życie, co oznacza, że bez opowieści nie ma życia. [s.29]

Dodałabym, że życie jest przestrzenią lub plastyczną masą, z której możemy tworzyć opowieść na wzór tych przeczytanych/zasłyszanych. Opowieści są receptami na życie, a ty decydujesz, którą zrealizujesz.

„nie zwracaj uwagi na ludzi, którzy chcą mieć kontrolę nad nie swoim życiem” [s.37]

To chyba motto większości z nas. 🙂

Co to znaczy „przejrzeć na oczy”? Zobaczyć to, co do tej pory było skryte pod obowiązującymi konwencjami, zarówno literackimi, jak społecznymi. [s.48]

Bardzo mądrze ujęte. Aż zazdroszczę tej umiejętności precyzyjnego dobierania słów i składania z nich trafnych myśli. Ja coraz częściej czerpię na niedobór słownictwa, wiem, że na jakieś zjawisko jest określony termin, ale go nie znam bądź nie pamiętam. Posiadanie bogatego słownictwa (bądź świadomości tego bogactwa) wcale nie ułatwia komponowania wypowiedzi. Barthes zresztą też umie pięknie formułować myśli:

poezja to ucieczka z przestrzeni stadnej mowy [s.49]

Eseje o malarstwie przywracają mi wspomnienia z liceum.

gdy okazało się, że biel cynkowa jest zbyt agresywna, przestał [Hopper] używać bieli cynkowej, bo wrażenie jest wrażeniem, a nie wyciśniętą z tubki farbą. [s.93]

Zmierzam się tutaj z kruchością pamięci, bo mnie się wydawało, że to biel tytanowa była zbyt agresywna i mieliśmy obowiązek wymienić na cynkową. Ale po przejrzeniu zawartości pudełek z farbami, potwierdzam, że to jednak cynkowa była rażąca. Był to problem, bo kiedy kupowało się zestaw farb, to tam zawsze znajdowała się tubka tej nieodpowiedniej bieli, która nie chciała za nic współpracować z innymi barwami, wtopić się w nie. Zawsze akcentowała swoją obecność, jej plama na obrazie przesuwała spojrzenie odbiorcy z całego obrazu na swój wyrazisty punkt.

Nieduża książeczka, a w niej tyle zdań wartych podkreślenia, myśli wartych rozważenia… To chyba najciekawsza pozycja z listy lektur na egzamin. Chętnie o niej porozmawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *