Reżyseria: Burr Steers
Mike O’Donnell (Zac Efron) jest szkolnym mistrzem w koszykówce, lubiany przez większość szkoły i ma szanse dostać stypendium do prestiżowego college. Jednak porzuca to dla Scarlett (Allison Miller), z którą wiąże się na stałe. Po 20 latach żyje w separacji ze swoją żoną (Leslie Man) i mieszka u swojego przyjaciela Neda (Thomas Lennon). Ma trudności z dogadaniem z dorastającymi dziećmi. Tęskni za czasami, kiedy był nastoletnim liderem szkoły. Myśli, że teraz by postąpił inaczej. Ale czy na pewno? Kiedy nagle budzi się jako 17-latek postanawia załatwić to co jako ojciec (Matthew Perry) nie mógłby.
Nic ambitnego, komedia z dość oklepanym tematem. W końcu ile już Hollywood naprodukowało filmów z jakąś przemianą, czy to miejscami, płcią, wiekiem, czasem… dużo tego było i jest. Każdy z nich ma jakieś przesłanie o wartościach, głównie akceptacji i zrozumienia drugiej osoby i miłości. O ile zazwyczaj się czegoś takiego obawiam, przy filmach, tj. oklepanych schematów, o tyle tu miałam nadzieję, że nie będzie to zwyczajna komedia, bez odrobiny magii. Zwłaszcza, kiedy i amerykańskie szkoły i czołówka aktorska, która głównie słynie z takich młodzieżówek, zapowiada kolejne takie dzieło. Nie było źle, humoru nie zabrakło, choć patrząc na niektóre zachowania nastolatków, to prędzej byłby to dramat niż komedia. Ale już przymrużyłam na to oko. Główna cecha, która przewijała się przez filmowy tryb życia to szpanowanie… odlotowa komórka, odjadowy samochów, dużo kasy, wielki dom na imprezę… Typowa Ameryka. Tak wracając do aktorów, to był to mój pierwszy film z Zac’iem Efronem, do którego usiłowało mnie namówić, przekonać wiele dziewczyn. Cóż, bez skutku, gdyż wydawał mi się zawsze takim lalusiowatym młodzieniaczkiem, a powiem szczerze tacy mnie nie kręcą. W tym filmie potrafił pokazać siebie jako dojrzałego chłopca, który potrafi docenić w życiu to co najważniejsze i starać te wartości przekazywać następnym pokoleniom, ale w bardziej przystępny sposób, niż tureckie kazanie na owe tematy. Więc nie jest zły, ale do szaleństwa do niego brakuje sporo. W ogóle obsada spełniła swoje zadanie należycie. Jak wspomniałam już wcześniej, film brakiem humoru nie grzeszy. Można było się pośmiać kilka razy, humor głównie z zakresu „czego nie powinno się robić, by zaimponować plci przeciwnej”.
Jeśli, ktoś chce się wyluzować, po męczącym dniu, tygodniu na czymś lekkim i zabawnym, 17 again powinien zadowolić i spełnić oczekiwania.
jak będzie na DVD, napewno pójdę wypożyczę, bo chce zobaczyć jak Efron gra tak na prawdę, bo wszystkie High Schoole xD, oglądałem z dubbingiem.. więc cięzko mi chłopa ocenić, a chyba się stara, przynajmniej mam takie wrażenie.pozdrawiam i zapraszam do siebie na „Egzorcyzmy Emily Rose” z Jennifer Carpenter i Tomem Wilkinsonem . [fajowe-filmy]
myślę, żeby obejrzeć ten film. Lubię takie komedie, poza tym lubię Matthew Perry`ego, chociaż domyślam się, ze raczej więcej scen z nich nie ma ;Pbuziaki ;***