Reżyseria: Darren Aronofsky
Czwórka bohaterów z Brooklynu popada w nałóg odrywając się od rzeczywistości. Harry (Jared Leto) rozprowadza narkotyki, jego matka Sara (Ellen Burstyn) zażywa pigułek, które mają jej pomóc w odchudzaniu, bo chce wystąpić w TV, jego dziewczyna Marion (Jennifer Connelly) jest narkomanką, podobnie jak jego przyjaciel (Marlon Wayans). Nie potrafią żyć bez porcji odużającej, a z czasem potrzebują jej coraz więcej.
Jak można wywnioskować z opisu jest to film o ludziach uzależnionych od prochów. Chyba najmocniejszych z wszystkich jakie widziałam. Sceny szczegółówo pokazują co się dzieje z cżłowiekiem i jego organizmem podczas zażywania i jego konsekwencje. Dlatego one były takie chaotyczne i błyskawiczne. W dużej mierze w filmie wystąpiły efekty specjalne za pomocą komputera wykorzystując zdjęcia mikroskopowe. Cały film to był rytm: branie, działanie, odużenie, skutki. Była to zabawa nakładania ujęć jedno na drugie. Głównie się skupiało na tych działaniach narkotyków, a nie koniecznie powodach ich brania. No może, poza jednym przypadkiem, który stanowiła Sara. Trochę nielogiczny dla mnie był tekst syna, który ją ostrzegał od prochów, a sam je sobie wstrzykiwał. Widoki odrażające, swoją drogą. W ogóle jest to tematyka i klimat dla mnie jak najbardziej odpychający. Niby film jest dobry, bo przedstawia od najprawdziwszej strony koszmar uzależnienia. Jednakże, to nie mój typ. Takie dramaty nie są w moim guście i mówiąc wprost mi nie odpowiadają. Są to zazwyczaj jak to nazywam świńskie dzieła. Dużo agresji, wulgaryzmu, pożądania i brutalności – zdecydowanie nie dla mnie. To co mnie trzymało przy filmie to Requiem dla snu- Mozarta w tle. Bardzo lubię ten utwór. Nie wiem dlaczego, w moim odtawarzaczu jest przypisywany Hansowi Zimmerowi. Może dlatego, że podobny styl. Myślę, że o aktorach nie ma co za dużo się rozwodzić, zagrali to co mieli i wystarczy.
Reasumując, film mimo, że mnie nie zachwycił (bo w końcu czym się tu zachwycać [poza muzyką rzecz jasna]) to jest dobrze skonstruowany. Uważam, że osiągnął swój cel, wśród widzów, pokazując od jak najtragiczniejszej strony.
10/10 – film ponadczasowy i kropka. O co chodzi z tym Mozartem?
Muzyka Mozarta w tle.
Przecież muzykę do Requiem skomponował Clint Mansell.. 🙂
Muzyka w tle, w momentach był to kawałek Requiem dla snu, którą skomponował Mozart. Nie wiem czemu tu jest przypisana Clintowi, a gdzie indziej jeszcze Hansowi Zimmerowi.
O ile wiem, Clint Mansel jest jedynym autorem muzyki do Requiem. Mozart ma na swoim koncie Requiem d-moll KV626, utwór który niewiele ma wspólnego z Requiem Mansela. A z tym Zimmerem to już w ogóle jakieś nieporozumienie.
też nie mogę pojąć tego szumu i zachwytu nad tym filmem ;] po prostu nie potrafię ;], ale recenzja bardzo treściwa i szczera . pozdrawiam i zapraszam do siebie na „Choć goni nas czas” [fajowe-filmy]
Czy będzie to dziwne, jeśli powiem, że się z Twoją opinią nie zgadzam 😛 Ale tym razem nie będę polemizował, bo w sumie argumentacja do mnie trafia. Sam chciałem tego filmu się pozbyć zaraz po oberzeniu, ale mimo to dałem mu 9/10. Teraz ma 10/10 i pozycję wśród pięciu najlepszych jakie widziałem. Trochę po macoszemu potraktowałaś moim zdaniem uzależnienie od telewizji Sary, bo to też jedno z uzależnień, które pojawia się w tym filmie. I dlatego też nie jest on tylko o ćpaniu, ale o uzależnieniach ogólnie. Ale zgadzam się co do głównego motywu muzycznego, mistrzostwo, chociaż nie wiedział że on na bazie Mozarta powstał.Pozdrawiam,pawcio
Przyznam, że zaskoczyła mnie Twoja opinia o tym filmie, tzn. to jak go ostatecznie oceniłaś. Bo z większością się zgadzam, że film jest wstrząsający. Mnie bardzo wzruszył. Myślę jednak, że o to właśnie chodziło w tym filmie, aby pokazać straszliwe konsekwencje narkotyków, aby mogło to skłonić widzów i narkomanów do przemyśleń, czy warto dla chwili odjazdu zniszczyć sobie potem życie. Mnie forma się podobała. Nie wiedziałam natomiast, że Requiem dla snu to muzyka Mozarta. U mnie na blogu dwie nowe oscarowe notki: „Aż poleje się krew” z nagrodzonym Day-Lewisem oraz z Oscarem za najlepszy film „Infiltracja”.Gorąco zapraszam,pozdrawiam ;**
Uwielbiam ten film, choć widziałem go jedynie raz i zasadniczo nie mam większej ambicji powrotu do niego. Po obejrzeniu człowiek jest szczerze wstrząśnięty, jednak jak lubię takie kino, prowokujące, refleksyjne, mocne…No i ten motyw przewodni, choć zdecydowanie ostatnio zbyt często pokazywany.Pozdrawiam i zapraszam do mnie.http://kronikifilmowe.wordpress.com
Akurat tak się skałąda sie też ogladałam i napisał co o nim mysle u siebie. Ale nie uważam, że pokazał najtragiczniejsze skutki, bo skupiłsie na psychice, a np. taki trainspotting, niestety wszystko pokazał dokładnie, co wcale nie było bardziej odkrywcze. Mi się podobał, ale racja muzyka była naprawdę cdobra. [movies-now]
Zapraszam do siebie na trzy nowe notki: Dwie nagrodzone Oscarem za muzykę „Śniadanie u Tiffany`ego” oraz „Pokuta” oraz notka kinowa z środowej premiery „Transformers: Zemsta upadłych”.Pozdrawiam ;***